Był to dzień ważniejszy
niż wszystkie inne w roku. Miał on na zawsze zmienić los pewnego chłopaka, który
odkrył coś czego nie powinien nigdy poznać…
~~~
31 października nie był lubianym dniem wśród czarodziejów.
Mugole szydzili z czarownic dolepiając im krzywe, długie nosy pełne ogromnych
krost. Wilkołaki uchodziły za kartonowe maski z białymi kłami zrobionymi z
krepy. Wampiry… wampiry to inna bajka! Duchy nie były prezentowane jako dumne
postaci historyczne płynące w powietrzu ku poszukiwaniom wiecznego spoczynku…
były to zwykłe dzieciaki zawinięte w prześcieradło, które najpierw przeszło
kurację tworzenia dziurek na oczy. Magiczni ludzie nie lubili tego święta,
czuli się przez nie ośmieszani. Jeszcze większą pogardę do Halloween miała
arystokracja czystej krwi. Uważali bowiem, że haniebnym czynem jest
utrzymywanie szlam przy życiu, a co dopiero pozwalanie im na parodiowanie ich
świata. Jednak była rodzina, która nie udzielała żadnej opinii na temat tego
dnia, ponieważ krył on pewną wstydliwą tajemnicę jaką nie lubili się chwalić. Rodzina
Malfoy od zawsze nie uczestniczyła w żadnych balach, które organizowano dla
czarodziei w zastępstwie za tamto okrutne święto. Zamykali się w domu i przez
cały dzień, aż do następnego poranka nie otwierali nikomu drzwi.
Blaise Zabini obudził się wyjątkowo wcześnie, ponieważ miał
pewien plan, aby w tym dniu wydarzyło się coś innego niż siedzenie w swoim
pokoju i spoglądanie w sufit. Za jakieś pół godziny miał wybrać się do swojego
przyjaciela ze szkoły, Dracona Malfoy’a. Obaj postanowili spędzić ten dzień
razem przy ognistej whisky i dobrej grze w karty. Wyszedł z pokoju ubrany w
jeansy, granatową koszulkę i ciemne trampki. Gdy schodził na dół, aby wraz z matką
zjeść śniadanie zobaczył ją jak w ciągłym biegu chodziła z pomieszczenia do
pomieszczenia. Ciemnoskóry chłopak od razu się nachmurzył. Wiedział, że ten
dzień jest dla jego matki stresujący z powodu wielkiego balu organizowanego
przez jest przyszłego partnera, ale to nie oznacza, że ma się miotać po domu
jak nawiedzona… może to niezbyt korzystne określenie jak na dzisiejsze
Halloween. On nie wybierał się na tą imprezę, ponieważ nie tolerował tego
wkurzającego, nadętego buca, który myślał tylko o pieniądzach i dobraniu się do
jego matki. Zignorował jednak to zamieszanie i wszedł do jadalni, gdzie w
spokoju zamierzał zjeść śniadanie. Sięgnął po Proroka Codziennego, który leżał
na stole świeżo przyniesiony przez skrzata domowego. Blaise nigdy nie umiał usiąść
w jadalni i wraz z matką porozmawiać od serca o swoich osiągnięciach, czy
porażkach. Zawsze było to dwudziesto minutowe milczenie, dlatego też już od
kilku lat stosował taktykę czytania, aby nie musieć być winnym za tą niezręczną
ciszę. Po zjedzeniu kilku tostów i wypiciu kawy wstał i pomaszerował przez
korytarz, aby założyć swój płaszcz wyjściowy. Oznajmił głośno, że wychodzi i
teleportował się do Malfoy Manor. Przeszedł w spokoju krótki odcinek dróżki, aż
doskoczył do kołatki i zastukał nią trzy razy. Po chwili usłyszał krzątanie się
w holu i otwarcie zamków chroniących drzwi. Ujrzał w nich swojego przyjaciela,
Dracona. Był on ubrany w czarne spodnie i białą koszulę. Jego rozwichrzone
włosy odejmowały mu lat. Obaj spojrzeli po sobie w skupieniu. Gdy Draco już
zapraszał gestem dłoni, aby Blaise wszedł do środka, ni stąd ni zowąd pojawiła
się matka blondyna, która szła zdecydowanym krokiem w ich stronę. Ciemnoskóry
chłopak kulturalnie przywitał się z Panią Malfoy i gdy nie otrzymał żadnej odpowiedzi
prócz przeszywającego go wzroku zdziwił się nieco, ponieważ ta kobieta zawsze
pałała kulturą i wdziękiem. Teraz prezentowała
się jako zagubiona dziewczynka, która nie wiedziała w jaką stronę uciec, aby
uniknąć tej krępującej sytuacji. Chłopacy jednak nie zwracali już na nią uwagi,
tylko skierowali się ku górze, aby w spokoju zająć się swoimi sprawami, czyli
grą w pokera.
Minęła godzina szesnasta i brzuchy młodych panów wydały z
siebie głośny sygnał głodu. Draco stwierdził, że nie ma sensu kończyć partii w
połowie gry, więc zaproponował, że pójdzie na dół po coś do jedzenia. Blaise
zdziwił się trochę, że nie poprosił o to skrzata, ale nie zapytał o to. Młody
Malfoy długo się nie pokazywał, więc postanowił zająć czas zwiedzaniem piętra.
Był tu wiele razy, ale teraz skoro nikt nie patrzył mógł wreszcie zobaczyć wnętrze
pokoju, który zawsze był zamknięty dla gości. Popatrzył chwilę przez barierkę
schodów, czy aby nikt nie nakryje go na tym złym uczynku i pewny swojej szansy
ruszył na koniec korytarza ku tajemniczym drzwiom. Stanął przed nimi, odetchnął
dwa razy i przekręcił gałkę. Ani drgnęła. Wyciągnął więc różdżkę i użył
zaklęcia otwierającego. Odpowiedział mu cichy zgrzyt mechanizmu zamka. Pchnął
je lekko i stanął jak wryty. Zobaczył Narcyzę siedzącą do niego tyłem. Nie
oddychała - była nieruchoma. Zaniepokojony Blaise podszedł powoli i drżącą rękę
położył jej na ramieniu mówiąc:
- Pani Narcyzo… co Pani tutaj robi? – rozejrzał się nerwowo
i zarejestrował ciemność – I to po ciemku?
Kobieta nie zareagowała od razu. Odwróciła się bardzo
powoli, a gdy była już zwrócona twarzą do chłopaka jej oczy zapełniły się
czernią.
- Jasna cholera! – wrzasnął przestraszony Blaise i odruchowo
cofnął rękę – Co pani jest?!
W odpowiedzi twarz Narcyzy wykrzywił grymas złości. Syknęła
ukazując rząd śnieżnobiałych kłów, po czym ruszyła powolnym krokiem w stronę
ciemnoskórego chłopaka. Ten cofnął się z wrzaskiem, ale nie przewidział, że
potknie się o własne buty i runął jak długi. Cofał się na czworakach, aż dotknął
coś na kształt butów. Wrzasnął znowu i odwrócił pełny strachu głowę, by ujrzeć
nogi swojego przyjaciela. Już chciał mu dziękować za ratunek, gdy ponownie
usłyszał syk z gardła kobiety.
- Mamo, opanuj się! – krzyknął zirytowany chłopak –
Straszysz go, nie widzisz?!
Przez chwilę twarz Narcyzy rozjaśniała, ale potem znowu
stała się tym potworem co wcześniej. Tymczasem Blaise wstał i schował się za
synem tej dziwnej kobiety.
- ZAMKNIJ DRZWI!!! – wysyczała Pani Malfoy. Lecz nie był to
jej głos, tylko jakiegoś demona, który ją opętał.
- Spokojnie, już zamykam. – Draco uciszył matkę ruchem ręki.
Zamykając pokój przekręcił gałkę najdelikatniej jak tylko
potrafił i przetarł zmęczoną twarz dłonią. Blaise nie był aż taki spokojny i
wypalił z krzykiem:
- Na brodę Merlina! Co to miało być?! Wy sobie ze mnie jaja
robicie, czy co?! Dzięki Draco za grę, ale już pójdę… jestem zmęczony… -
zestresowany chłopak aż trząsł się z emocji. Obrócił się na pięcie i ruszył w
stronę schodów prowadzących na parter.
- Diable, czekaj! – zaalarmowany blondyn ruszył za nim.
Tamten jednak nie słuchał przyjaciela i gdy od parteru
dzieliło go już kilka stopni usłyszał kolejny syk w prawej strony. Odwrócił się
w tę stronę i ujrzał Lucjusza w podobnej pozie co jego żona, a jego oczy
zionęły głęboką czernią. Blaise krzyczał tak głośno, że aż sam nie mógł
wytrzymać wysokości dźwięku wydobywającego się z jego gardła. Odskoczył jak
najdalej tylko potrafił i ruszył biegiem do drzwi. Starszy mężczyzna był jednak
szybszy i swoim zmodyfikowanym głosem zaśmiał się upiornie i powiedział:
- Już nas opuszczasz?! Draco mówił, że zostaniesz na
kolacji. Szczerze powiedziawszy też miałem taką nadzieję, bo Twoje ciało
wygląda naprawdę smakowicie… - mówiąc to oblizał teatralnie usta, a gdy Blaise
cofał się ze strachem, on podążał za nim wyginając palce rąk pod dziwnym kątem.
To nawet nie były palce, tylko szpony! Chłopak chwycił za pierwszą lepszą rzecz
jaką złapał w ręce. Okazało się, że był to parasol. Z dwojga złego, może i to
będzie dobrą bronią – pomyślał zestresowany. Lucjusz rzucił się z upiornym
krzykiem celując ręce w stronę klatki piersiowej Diabła. Ten jednak szybko
otworzył parasol rozciągając go na całą jego szerokość. Gdy Pan Malfoy
odskoczył uderzony szpikulcem znajdującym się na środku ,,broni”, Blaise
wykorzystał moment by uderzyć go jeszcze raz. Myślał, że załatwił tym sprawę i
ruszył przerażony w stronę drzwi. Nie przewidział jednak, że starszy mężczyzna
po mimo pobicia będzie silny i zręczny jak gdyby nic się nie stało. Złapał
chłopaka za kostkę i szarpnął w swoją stronę. Diabeł uderzył głową z całej siły
o posadzkę. Zakręciło mu się w głowie i nie mógł złapać oddechu. Poczuł jak z
nosa spływa mu strużka krwi. Nie miał jednak czasu na otarcie tej substancji,
ponieważ musiał ratować własną nogę, którą Lucjusz zamierzał w tej chwili
ugryźć. Blaise nie myślał już racjonalnie. Nie wiedział co jest normalne, a co
nie. Działały w nim teraz tylko instynkt i chęć przetrwania tego koszmaru.
Wyszarpnął się więc Panu Malfoy’owi i zaczął obijać go pięściami na oślep, byle
tylko zadać cios. W trakcie tej czynności usłyszał jak na piętrze wydobywają
się głośne syki i drapanie drzwi. Ciemnoskóry chłopak był przerażony. Wiedział
dobrze, że Narcyza w końcu upora się z tymi paroma deskami drewna i pobiegnie
pomóc mężowi. Draco też może to zrobić. Gdzie do cholery jest Smok?! – pomyślał
zirytowany Blaise. Nie widział go w takiej postaci jak jego rodzice, więc może
jest ,,normalny”. Przez swoje rozkojarzenie, Diabeł został obalony na plecy.
Lucjusz cały poobijany zaczął szarpać pazurami ciało i ubranie chłopaka. Na
szczęście dzięki systematycznemu uczęszczaniu na siłownię (Wreszcie mugole się
na coś przydali.) potrafił kontrolować każdy mięsień, aby wykorzystać go w
walce. Gdy odwrócił kota ogonem i to on siedział na Panu Malfoy’u bijąc go
wszędzie gdzie popadnie. Usłyszał kroki na schodach, a raczej zlatywanie
dzikiego kota. Narcyza szykowała się do skoku, gdy Blaise w porę uchylił się i kobieta
zaatakowała własnego męża. Zawtórował jej pisk wydobywający się z gardła
mężczyzny. Musiała mieć niezły chwyt – pomyślał Diabeł. Nie czekał jednak na
rozwinięcie się akcji i podbiegł do drzwi wyjściowych. Były zamknięte!
Przestraszony jeszcze bardziej, o ile było to jeszcze możliwe nie pomyślał ani
razu o użyciu różdżki, choć mogłoby mu się to przydać. Rzucił się więc w stronę
jadalni. Gdy przekroczył próg od razu zatrzasnął drzwi i zabarykadował się
komodą stojącą blisko niego. Odetchnął z ulgą w momencie, gdy Państwo Malfoy
nie mogli poradzić sobie z przeszkodą i nie wtargnęli do środka. Zamknął twarz
w dłoniach i potarł ją kilka razu. Potem odwrócił się i stanął jak wryty. Przy
stole na jednym krzeseł siedział Draco. Nie wyglądał jak potwór, więc ciemnoskóry
chłopak niepewnie skierował się w jego stronę.
- Smoku, co tu się u diaska dzieje?! Twoi rodzice stali się
jacyś nawiedzeni. Ja mam ręce całe od krwi twojego ojca, bo biłem go tak mocno
jakby był moim wrogiem!!
- Blaise, Blaise, Blaise… ty mały, niemądry chłopczyku –
Diabeł zatrzymał się w pół kroku i oblał go zimny pot. Nie był to głos
blondyna, tylko ten sam upiorny i zmodyfikowany co w przypadku reszty
Malfoy’ów. – Mama nie nauczyła cię, że nie wolno zaglądać tam gdzie zakazane? –
mówiąc to wstał powoli i ruszył wolnym krokiem w stronę Zabiniego. – Mówiłem
tobie wiele razy, że do tego pokoju się NIE WCHODZI – zrobił nacisk na ostatnie
słowa. – A ty co zrobiłeś? Jedna wolna chwila, gdy spuściłem cię z oczu, a ty
lecisz tak z impetem… i widzisz moją
matkę w niekomfortowej sytuacji, a potem co robisz? Chcesz tak po prostu sobie
pójść?! – był już twarzą w twarz z przyjacielem, który oddychał z trudem. – Nie
można tak po prostu sobie stąd odejść. Przykro mi, Blaise. – kończąc swoją
wypowiedź otworzył usta ukazując te same kły, co reszta jego rodziny i syknął
prosto na Diabła. Ten jednak nie czekał, na to co się wydarzy, tylko jak
najszybciej odskoczył od ,,przyjaciela” i stanął przy oknie, które próbował
otworzyć. Ani drgnęło. Gdy już próbował wyciągnąć różdżkę, by użyć zaklęcia
otwierającego, tak jak w przypadku drzwi na górze, Draco podszedł do drzwi
prowadzące do holu i popchnął komodę tak, że udostępniła ona wejście do
pomieszczenia. Klamka powoli skierowała się ku dołowi. Do pokoju weszło małżeństwo
Malfoy i stanęli przy swoim potomku. Potem popatrzyli w stronę Blaise’a i
ruszyli wolnym krokiem w jego stronę.
- Jeśli myślałeś…
- …że uda ci się stąd uciec…
- … to się grubo myliłeś. – wymieniali się tym zdaniem na przemian,
co dało jeszcze mroczniejszy efekt niż same słowa. Kończąc tę wypowiedź ruszyli
biegiem w stronę chłopaka wystawiając szpony. Blaise widział potem tylko
ciemność.
Otworzył oczy, nabrał powietrza i z pozycji leżącej przybrał
siedzącą. Jego plecy były sztywne, a każdy mięsień napięty jak struna w dobrze
nastrojonej gitarze. Rozejrzał się z bijącym ciężko sercem po pomieszczeniu, w
którym się znajdował. Był to jego pokój. Wszystko tutaj było jego własnością:
meble; plakaty znanych graczy Qudditcha; medale, które zdobył w szkole za swoje
osiągnięcia sportowe i gadżety w barwie Slytherinu oraz łóżko, na którym się
siedział. Blaise popatrzył w dół i zobaczył, że na swojej koszulce ma
porozsypywane różnego rodzaju żelki koloru niebieskiego. Nastąpiła chwila
intensywnego myślenia, aż wreszcie chłopak uderzył się z całej siły w głowę
mówiąc na głos:
- ŻELKI HALUCYNKI! – stwierdził z niedowierzaniem. – Nigdy
więcej już nie będę chodził po domach i żebrał o słodycze… NIGDY! – i klapnął z
powrotem całym ciałem na łóżko.
~~~
Chcieliście żelki? Macie żelki! :)
Wiem, że napisałam w niektórych komentarzach, że się nie
pojawią, ale dopiero pod koniec opowiadania wpadł mi do głowy ten pomysł! Mam
nadzieję, że Wam się spodoba, bo to moja pierwsza w życiu miniaturka, dlatego
też proszę o wyrozumiałość. ;) Zachęcam do zadawania pytań, komentowania i
obserwowania.
Miniaturka miała pojawić się wczoraj z datą 31 październik,
ale nie wyrobiłam się w czasie, ponieważ byłam w kinie na seansie halloween’owym.
Mam nadzieję, że wybaczycie! :)
~~~
Pozdrawiam,
Sunny ♥
HAHAHA!!! nie mogę, leżę i nie wstaję.
OdpowiedzUsuńTO było boskie!!!
Malfoyowie jako kociaki, no i żelki!!!!!!
Jesteś świetna!
Cieszę się, że tak pozytywnie się ta miniaturka przyjęła :D
Usuńaaa... i jeszcze takie, apropos bogactwa rodzinki eM i zamiłowania Narcyzy:
OdpowiedzUsuńhttp://www.motywery.pl/uploads/2011_05/21/11423_240_500_Zelki.jpg
Mniemam, że Cyzia wychodzi z tego założenia!
haha, świetny cytat! :D
UsuńCzyżby słowa te wypowiedziała sama Narcyza Malfoy? :P
UsuńMożliwe, że tak :3
UsuńW takim razie cytowanie w mugolskim Internecie może być dla niej zniewagą, a ja, jakoże rozprzestrzeniam owe treści, trafiłabym w takim wypadku na jej czarną listę :P
UsuńPo co na czarną listę... lepiej od razu trafiłaby się mocnym Crucio lub wtrąciła do Azkabanu za ten haniebny obrazek, haha! <3
UsuńE tam. Pokazałabym jej to, wyjaśniła, że dystans do siebie to to, o czym skrycie marzy i zostałybyśmy najlepszymi psiapsiółami ever :P:P
UsuńNo i oto chodzi! :3
Usuńi będziemy razem malować sobie paznokcie, i plotkować, i wcinać żelki, i chichotać, i spotykać się na pidżamówkach, i damy sobie bransoletki przyjaźni, i będzie tak okropnie słodziutko.... XD
UsuńJak słodziaśnie <3
Usuńhttp://img4.wikia.nocookie.net/__cb20130428162551/fanowska-my-little-pony/pl/images/a/a0/Rzygam-tecza.jpg
A po wykorzystaniu jej pozycji do zaliczenia studiów zerwę znajomość i zadbam o to by miała przykry wypadek... Mugolski świat wszak jest tak niebezpieczny a niektóre kwasy wyżerają wnętrzności niewiarygodnie szybko....
UsuńNie sądzisz, że kierujemy rozmowę na niebezpieczne tory? o.o Twoja wyobraźnia jest dość... oryginalna :o
UsuńPopieram! Zakończmy więc, bo jeszcze wyjdzie żem psychopatka.....
UsuńNic podobnego! :D
UsuńPo pierwsze: nie spodziewałam się, że Blaise będzie głównym bohaterem. Po drugie: nie spodziewałam się, że Malfoy'owie okażą się wampirami. Po trzecie: nie spodziewałam się, że to wszystko to tylko zły sen (i to spowodowany przez żelki). ;) Bardzo mi się podobało i czekam na więcej miniaturek. :)
OdpowiedzUsuńBuziaki
Bells :*
Cieszę się, że udało mi się ciebie zaskoczyć :)) Mam tylko małe ale co do twojego komentarza, a mianowicie to, że Malfoyowie nie byli wampirami, tylko zostali opętani przez zło, widmo itp.
UsuńDzięki jeszcze raz a komplementy ;)
Pozdrawiam,
Sunny ♡
za*
UsuńAch, faktycznie. Te kły mnie zmyliły. ;)
Usuń"Zostali opętani przez zło"- a normalnie nie byli przez nie opętani? :P:P
UsuńBells B: Faktycznie, można było się pomylić. Jednakże napisałam wyżej ,,Wampiry… wampiry to inna bajka!" :)
Usuńmildredred: Masz rację, oni są źli już za samo nazwisko, haha! Mimo to stali się jeszcze gorsi (czy to w ogóle możliwe?! :o :o)
Pozdrawiam Was moje kochane myślicielki,
Sunny ♥
Zajebista miniaturka.
OdpowiedzUsuńŻelki Halucynki XD
Od tej pory będę jeść wszystkie rodzaje żelków, to może i ja takie spotkam. Jesteś naprawdę dobra w pisaniu. Chciałam bym Ci zadać pytanie: Czy myślałaś kiedyś o zostaniu pisarką? Jeśli tak to chętnie przeczytam wszystko co napiszesz. Także jak by co masz już jedną wierną fankę twoich tekstów.
Dużo uścisków Zaziaaa :*
Haha, próbuj wszystkie i może znajdziesz te właściwe! :) Jeśli je odszukasz, to daj mi znać.
UsuńDziękuję za tak piękne słowa pochwały.. pierwszy raz ktoś zadał mi tak piękne pytanie, jestem wzruszona... :< ♡♡ Szczerze powiedziawszy to nie myślałam nad swoją działalnością aż tak poważnie, ale skoro wiem, że mam takie wspaniałe czytelniczki, to może kiedyś, gdy rozwinę swoje umiejętności piśmiennicze napiszę coś na poważnie ;)
Dzięki jeszcze raz!
Pozdrawiam,
Sunny ♡
Hahahahaha :D
OdpowiedzUsuńDobre było!
Pisz o żelkach! :D
Potężna dawka humoru :D
Pozdrawiam Schanee :))
52 year-old Accountant I Dorian Breeze, hailing from Le Gardeur enjoys watching movies like Doppelganger and Soapmaking. Took a trip to Old Towns of Djenné and drives a Ferrari 275 GTB Alloy. wiecej pomocnych wskazowek
OdpowiedzUsuń