sobota, 1 listopada 2014

Miniaturka: DZIEŃ GROZY

Był to dzień ważniejszy niż wszystkie inne w roku. Miał on na zawsze zmienić los pewnego chłopaka, który odkrył coś czego nie powinien nigdy poznać…

~~~

31 października nie był lubianym dniem wśród czarodziejów. Mugole szydzili z czarownic dolepiając im krzywe, długie nosy pełne ogromnych krost. Wilkołaki uchodziły za kartonowe maski z białymi kłami zrobionymi z krepy. Wampiry… wampiry to inna bajka! Duchy nie były prezentowane jako dumne postaci historyczne płynące w powietrzu ku poszukiwaniom wiecznego spoczynku… były to zwykłe dzieciaki zawinięte w prześcieradło, które najpierw przeszło kurację tworzenia dziurek na oczy. Magiczni ludzie nie lubili tego święta, czuli się przez nie ośmieszani. Jeszcze większą pogardę do Halloween miała arystokracja czystej krwi. Uważali bowiem, że haniebnym czynem jest utrzymywanie szlam przy życiu, a co dopiero pozwalanie im na parodiowanie ich świata. Jednak była rodzina, która nie udzielała żadnej opinii na temat tego dnia, ponieważ krył on pewną wstydliwą tajemnicę jaką nie lubili się chwalić. Rodzina Malfoy od zawsze nie uczestniczyła w żadnych balach, które organizowano dla czarodziei w zastępstwie za tamto okrutne święto. Zamykali się w domu i przez cały dzień, aż do następnego poranka nie otwierali nikomu drzwi.
Blaise Zabini obudził się wyjątkowo wcześnie, ponieważ miał pewien plan, aby w tym dniu wydarzyło się coś innego niż siedzenie w swoim pokoju i spoglądanie w sufit. Za jakieś pół godziny miał wybrać się do swojego przyjaciela ze szkoły, Dracona Malfoy’a. Obaj postanowili spędzić ten dzień razem przy ognistej whisky i dobrej grze w karty. Wyszedł z pokoju ubrany w jeansy, granatową koszulkę i ciemne trampki. Gdy schodził na dół, aby wraz z matką zjeść śniadanie zobaczył ją jak w ciągłym biegu chodziła z pomieszczenia do pomieszczenia. Ciemnoskóry chłopak od razu się nachmurzył. Wiedział, że ten dzień jest dla jego matki stresujący z powodu wielkiego balu organizowanego przez jest przyszłego partnera, ale to nie oznacza, że ma się miotać po domu jak nawiedzona… może to niezbyt korzystne określenie jak na dzisiejsze Halloween. On nie wybierał się na tą imprezę, ponieważ nie tolerował tego wkurzającego, nadętego buca, który myślał tylko o pieniądzach i dobraniu się do jego matki. Zignorował jednak to zamieszanie i wszedł do jadalni, gdzie w spokoju zamierzał zjeść śniadanie. Sięgnął po Proroka Codziennego, który leżał na stole świeżo przyniesiony przez skrzata domowego. Blaise nigdy nie umiał usiąść w jadalni i wraz z matką porozmawiać od serca o swoich osiągnięciach, czy porażkach. Zawsze było to dwudziesto minutowe milczenie, dlatego też już od kilku lat stosował taktykę czytania, aby nie musieć być winnym za tą niezręczną ciszę. Po zjedzeniu kilku tostów i wypiciu kawy wstał i pomaszerował przez korytarz, aby założyć swój płaszcz wyjściowy. Oznajmił głośno, że wychodzi i teleportował się do Malfoy Manor. Przeszedł w spokoju krótki odcinek dróżki, aż doskoczył do kołatki i zastukał nią trzy razy. Po chwili usłyszał krzątanie się w holu i otwarcie zamków chroniących drzwi. Ujrzał w nich swojego przyjaciela, Dracona. Był on ubrany w czarne spodnie i białą koszulę. Jego rozwichrzone włosy odejmowały mu lat. Obaj spojrzeli po sobie w skupieniu. Gdy Draco już zapraszał gestem dłoni, aby Blaise wszedł do środka, ni stąd ni zowąd pojawiła się matka blondyna, która szła zdecydowanym krokiem w ich stronę. Ciemnoskóry chłopak kulturalnie przywitał się z Panią Malfoy i gdy nie otrzymał żadnej odpowiedzi prócz przeszywającego go wzroku zdziwił się nieco, ponieważ ta kobieta zawsze pałała kulturą i wdziękiem.  Teraz prezentowała się jako zagubiona dziewczynka, która nie wiedziała w jaką stronę uciec, aby uniknąć tej krępującej sytuacji. Chłopacy jednak nie zwracali już na nią uwagi, tylko skierowali się ku górze, aby w spokoju zająć się swoimi sprawami, czyli grą w pokera.
Minęła godzina szesnasta i brzuchy młodych panów wydały z siebie głośny sygnał głodu. Draco stwierdził, że nie ma sensu kończyć partii w połowie gry, więc zaproponował, że pójdzie na dół po coś do jedzenia. Blaise zdziwił się trochę, że nie poprosił o to skrzata, ale nie zapytał o to. Młody Malfoy długo się nie pokazywał, więc postanowił zająć czas zwiedzaniem piętra. Był tu wiele razy, ale teraz skoro nikt nie patrzył mógł wreszcie zobaczyć wnętrze pokoju, który zawsze był zamknięty dla gości. Popatrzył chwilę przez barierkę schodów, czy aby nikt nie nakryje go na tym złym uczynku i pewny swojej szansy ruszył na koniec korytarza ku tajemniczym drzwiom. Stanął przed nimi, odetchnął dwa razy i przekręcił gałkę. Ani drgnęła. Wyciągnął więc różdżkę i użył zaklęcia otwierającego. Odpowiedział mu cichy zgrzyt mechanizmu zamka. Pchnął je lekko i stanął jak wryty. Zobaczył Narcyzę siedzącą do niego tyłem. Nie oddychała - była nieruchoma. Zaniepokojony Blaise podszedł powoli i drżącą rękę położył jej na ramieniu mówiąc:
- Pani Narcyzo… co Pani tutaj robi? – rozejrzał się nerwowo i zarejestrował ciemność – I to po ciemku?
Kobieta nie zareagowała od razu. Odwróciła się bardzo powoli, a gdy była już zwrócona twarzą do chłopaka jej oczy zapełniły się czernią.
- Jasna cholera! – wrzasnął przestraszony Blaise i odruchowo cofnął rękę – Co pani jest?!
W odpowiedzi twarz Narcyzy wykrzywił grymas złości. Syknęła ukazując rząd śnieżnobiałych kłów, po czym ruszyła powolnym krokiem w stronę ciemnoskórego chłopaka. Ten cofnął się z wrzaskiem, ale nie przewidział, że potknie się o własne buty i runął jak długi. Cofał się na czworakach, aż dotknął coś na kształt butów. Wrzasnął znowu i odwrócił pełny strachu głowę, by ujrzeć nogi swojego przyjaciela. Już chciał mu dziękować za ratunek, gdy ponownie usłyszał syk z gardła kobiety.
- Mamo, opanuj się! – krzyknął zirytowany chłopak – Straszysz go, nie widzisz?!
Przez chwilę twarz Narcyzy rozjaśniała, ale potem znowu stała się tym potworem co wcześniej. Tymczasem Blaise wstał i schował się za synem tej dziwnej kobiety.
- ZAMKNIJ DRZWI!!! – wysyczała Pani Malfoy. Lecz nie był to jej głos, tylko jakiegoś demona, który ją opętał.
- Spokojnie, już zamykam. – Draco uciszył matkę ruchem ręki.
Zamykając pokój przekręcił gałkę najdelikatniej jak tylko potrafił i przetarł zmęczoną twarz dłonią. Blaise nie był aż taki spokojny i wypalił z krzykiem:
- Na brodę Merlina! Co to miało być?! Wy sobie ze mnie jaja robicie, czy co?! Dzięki Draco za grę, ale już pójdę… jestem zmęczony… - zestresowany chłopak aż trząsł się z emocji. Obrócił się na pięcie i ruszył w stronę schodów prowadzących na parter.
- Diable, czekaj! – zaalarmowany blondyn ruszył za nim.
Tamten jednak nie słuchał przyjaciela i gdy od parteru dzieliło go już kilka stopni usłyszał kolejny syk w prawej strony. Odwrócił się w tę stronę i ujrzał Lucjusza w podobnej pozie co jego żona, a jego oczy zionęły głęboką czernią. Blaise krzyczał tak głośno, że aż sam nie mógł wytrzymać wysokości dźwięku wydobywającego się z jego gardła. Odskoczył jak najdalej tylko potrafił i ruszył biegiem do drzwi. Starszy mężczyzna był jednak szybszy i swoim zmodyfikowanym głosem zaśmiał się upiornie i powiedział:
- Już nas opuszczasz?! Draco mówił, że zostaniesz na kolacji. Szczerze powiedziawszy też miałem taką nadzieję, bo Twoje ciało wygląda naprawdę smakowicie… - mówiąc to oblizał teatralnie usta, a gdy Blaise cofał się ze strachem, on podążał za nim wyginając palce rąk pod dziwnym kątem. To nawet nie były palce, tylko szpony! Chłopak chwycił za pierwszą lepszą rzecz jaką złapał w ręce. Okazało się, że był to parasol. Z dwojga złego, może i to będzie dobrą bronią – pomyślał zestresowany. Lucjusz rzucił się z upiornym krzykiem celując ręce w stronę klatki piersiowej Diabła. Ten jednak szybko otworzył parasol rozciągając go na całą jego szerokość. Gdy Pan Malfoy odskoczył uderzony szpikulcem znajdującym się na środku ,,broni”, Blaise wykorzystał moment by uderzyć go jeszcze raz. Myślał, że załatwił tym sprawę i ruszył przerażony w stronę drzwi. Nie przewidział jednak, że starszy mężczyzna po mimo pobicia będzie silny i zręczny jak gdyby nic się nie stało. Złapał chłopaka za kostkę i szarpnął w swoją stronę. Diabeł uderzył głową z całej siły o posadzkę. Zakręciło mu się w głowie i nie mógł złapać oddechu. Poczuł jak z nosa spływa mu strużka krwi. Nie miał jednak czasu na otarcie tej substancji, ponieważ musiał ratować własną nogę, którą Lucjusz zamierzał w tej chwili ugryźć. Blaise nie myślał już racjonalnie. Nie wiedział co jest normalne, a co nie. Działały w nim teraz tylko instynkt i chęć przetrwania tego koszmaru. Wyszarpnął się więc Panu Malfoy’owi i zaczął obijać go pięściami na oślep, byle tylko zadać cios. W trakcie tej czynności usłyszał jak na piętrze wydobywają się głośne syki i drapanie drzwi. Ciemnoskóry chłopak był przerażony. Wiedział dobrze, że Narcyza w końcu upora się z tymi paroma deskami drewna i pobiegnie pomóc mężowi. Draco też może to zrobić. Gdzie do cholery jest Smok?! – pomyślał zirytowany Blaise. Nie widział go w takiej postaci jak jego rodzice, więc może jest ,,normalny”. Przez swoje rozkojarzenie, Diabeł został obalony na plecy. Lucjusz cały poobijany zaczął szarpać pazurami ciało i ubranie chłopaka. Na szczęście dzięki systematycznemu uczęszczaniu na siłownię (Wreszcie mugole się na coś przydali.) potrafił kontrolować każdy mięsień, aby wykorzystać go w walce. Gdy odwrócił kota ogonem i to on siedział na Panu Malfoy’u bijąc go wszędzie gdzie popadnie. Usłyszał kroki na schodach, a raczej zlatywanie dzikiego kota. Narcyza szykowała się do skoku, gdy Blaise w porę uchylił się i kobieta zaatakowała własnego męża. Zawtórował jej pisk wydobywający się z gardła mężczyzny. Musiała mieć niezły chwyt – pomyślał Diabeł. Nie czekał jednak na rozwinięcie się akcji i podbiegł do drzwi wyjściowych. Były zamknięte! Przestraszony jeszcze bardziej, o ile było to jeszcze możliwe nie pomyślał ani razu o użyciu różdżki, choć mogłoby mu się to przydać. Rzucił się więc w stronę jadalni. Gdy przekroczył próg od razu zatrzasnął drzwi i zabarykadował się komodą stojącą blisko niego. Odetchnął z ulgą w momencie, gdy Państwo Malfoy nie mogli poradzić sobie z przeszkodą i nie wtargnęli do środka. Zamknął twarz w dłoniach i potarł ją kilka razu. Potem odwrócił się i stanął jak wryty. Przy stole na jednym krzeseł siedział Draco. Nie wyglądał jak potwór, więc ciemnoskóry chłopak niepewnie skierował się w jego stronę.
- Smoku, co tu się u diaska dzieje?! Twoi rodzice stali się jacyś nawiedzeni. Ja mam ręce całe od krwi twojego ojca, bo biłem go tak mocno jakby był moim wrogiem!!
- Blaise, Blaise, Blaise… ty mały, niemądry chłopczyku – Diabeł zatrzymał się w pół kroku i oblał go zimny pot. Nie był to głos blondyna, tylko ten sam upiorny i zmodyfikowany co w przypadku reszty Malfoy’ów. – Mama nie nauczyła cię, że nie wolno zaglądać tam gdzie zakazane? – mówiąc to wstał powoli i ruszył wolnym krokiem w stronę Zabiniego. – Mówiłem tobie wiele razy, że do tego pokoju się NIE WCHODZI – zrobił nacisk na ostatnie słowa. – A ty co zrobiłeś? Jedna wolna chwila, gdy spuściłem cię z oczu, a ty lecisz tak z impetem…  i widzisz moją matkę w niekomfortowej sytuacji, a potem co robisz? Chcesz tak po prostu sobie pójść?! – był już twarzą w twarz z przyjacielem, który oddychał z trudem. – Nie można tak po prostu sobie stąd odejść. Przykro mi, Blaise. – kończąc swoją wypowiedź otworzył usta ukazując te same kły, co reszta jego rodziny i syknął prosto na Diabła. Ten jednak nie czekał, na to co się wydarzy, tylko jak najszybciej odskoczył od ,,przyjaciela” i stanął przy oknie, które próbował otworzyć. Ani drgnęło. Gdy już próbował wyciągnąć różdżkę, by użyć zaklęcia otwierającego, tak jak w przypadku drzwi na górze, Draco podszedł do drzwi prowadzące do holu i popchnął komodę tak, że udostępniła ona wejście do pomieszczenia. Klamka powoli skierowała się ku dołowi. Do pokoju weszło małżeństwo Malfoy i stanęli przy swoim potomku. Potem popatrzyli w stronę Blaise’a i ruszyli wolnym krokiem w jego stronę.
- Jeśli myślałeś…
- …że uda ci się stąd uciec…
- … to się grubo myliłeś. – wymieniali się tym zdaniem na przemian, co dało jeszcze mroczniejszy efekt niż same słowa. Kończąc tę wypowiedź ruszyli biegiem w stronę chłopaka wystawiając szpony. Blaise widział potem tylko ciemność.

Otworzył oczy, nabrał powietrza i z pozycji leżącej przybrał siedzącą. Jego plecy były sztywne, a każdy mięsień napięty jak struna w dobrze nastrojonej gitarze. Rozejrzał się z bijącym ciężko sercem po pomieszczeniu, w którym się znajdował. Był to jego pokój. Wszystko tutaj było jego własnością: meble; plakaty znanych graczy Qudditcha; medale, które zdobył w szkole za swoje osiągnięcia sportowe i gadżety w barwie Slytherinu oraz łóżko, na którym się siedział. Blaise popatrzył w dół i zobaczył, że na swojej koszulce ma porozsypywane różnego rodzaju żelki koloru niebieskiego. Nastąpiła chwila intensywnego myślenia, aż wreszcie chłopak uderzył się z całej siły w głowę mówiąc na głos:
- ŻELKI HALUCYNKI! – stwierdził z niedowierzaniem. – Nigdy więcej już nie będę chodził po domach i żebrał o słodycze… NIGDY! – i klapnął z powrotem całym ciałem na łóżko.

~~~

Chcieliście żelki? Macie żelki! :)
Wiem, że napisałam w niektórych komentarzach, że się nie pojawią, ale dopiero pod koniec opowiadania wpadł mi do głowy ten pomysł! Mam nadzieję, że Wam się spodoba, bo to moja pierwsza w życiu miniaturka, dlatego też proszę o wyrozumiałość. ;) Zachęcam do zadawania pytań, komentowania i obserwowania.
Miniaturka miała pojawić się wczoraj z datą 31 październik, ale nie wyrobiłam się w czasie, ponieważ byłam w kinie na seansie halloween’owym. Mam nadzieję, że wybaczycie! :)

~~~


Pozdrawiam,

Sunny ♥

26 komentarzy:

  1. HAHAHA!!! nie mogę, leżę i nie wstaję.
    TO było boskie!!!

    Malfoyowie jako kociaki, no i żelki!!!!!!
    Jesteś świetna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tak pozytywnie się ta miniaturka przyjęła :D

      Usuń
  2. aaa... i jeszcze takie, apropos bogactwa rodzinki eM i zamiłowania Narcyzy:
    http://www.motywery.pl/uploads/2011_05/21/11423_240_500_Zelki.jpg

    Mniemam, że Cyzia wychodzi z tego założenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, świetny cytat! :D

      Usuń
    2. Czyżby słowa te wypowiedziała sama Narcyza Malfoy? :P

      Usuń
    3. W takim razie cytowanie w mugolskim Internecie może być dla niej zniewagą, a ja, jakoże rozprzestrzeniam owe treści, trafiłabym w takim wypadku na jej czarną listę :P

      Usuń
    4. Po co na czarną listę... lepiej od razu trafiłaby się mocnym Crucio lub wtrąciła do Azkabanu za ten haniebny obrazek, haha! <3

      Usuń
    5. E tam. Pokazałabym jej to, wyjaśniła, że dystans do siebie to to, o czym skrycie marzy i zostałybyśmy najlepszymi psiapsiółami ever :P:P

      Usuń
    6. i będziemy razem malować sobie paznokcie, i plotkować, i wcinać żelki, i chichotać, i spotykać się na pidżamówkach, i damy sobie bransoletki przyjaźni, i będzie tak okropnie słodziutko.... XD

      Usuń
    7. Jak słodziaśnie <3

      http://img4.wikia.nocookie.net/__cb20130428162551/fanowska-my-little-pony/pl/images/a/a0/Rzygam-tecza.jpg

      Usuń
    8. A po wykorzystaniu jej pozycji do zaliczenia studiów zerwę znajomość i zadbam o to by miała przykry wypadek... Mugolski świat wszak jest tak niebezpieczny a niektóre kwasy wyżerają wnętrzności niewiarygodnie szybko....

      Usuń
    9. Nie sądzisz, że kierujemy rozmowę na niebezpieczne tory? o.o Twoja wyobraźnia jest dość... oryginalna :o

      Usuń
    10. Popieram! Zakończmy więc, bo jeszcze wyjdzie żem psychopatka.....

      Usuń
  3. Po pierwsze: nie spodziewałam się, że Blaise będzie głównym bohaterem. Po drugie: nie spodziewałam się, że Malfoy'owie okażą się wampirami. Po trzecie: nie spodziewałam się, że to wszystko to tylko zły sen (i to spowodowany przez żelki). ;) Bardzo mi się podobało i czekam na więcej miniaturek. :)
    Buziaki
    Bells :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się ciebie zaskoczyć :)) Mam tylko małe ale co do twojego komentarza, a mianowicie to, że Malfoyowie nie byli wampirami, tylko zostali opętani przez zło, widmo itp.
      Dzięki jeszcze raz a komplementy ;)

      Pozdrawiam,
      Sunny ♡

      Usuń
    2. Ach, faktycznie. Te kły mnie zmyliły. ;)

      Usuń
    3. "Zostali opętani przez zło"- a normalnie nie byli przez nie opętani? :P:P

      Usuń
    4. Bells B: Faktycznie, można było się pomylić. Jednakże napisałam wyżej ,,Wampiry… wampiry to inna bajka!" :)

      mildredred: Masz rację, oni są źli już za samo nazwisko, haha! Mimo to stali się jeszcze gorsi (czy to w ogóle możliwe?! :o :o)

      Pozdrawiam Was moje kochane myślicielki,
      Sunny ♥

      Usuń
  4. Zajebista miniaturka.
    Żelki Halucynki XD
    Od tej pory będę jeść wszystkie rodzaje żelków, to może i ja takie spotkam. Jesteś naprawdę dobra w pisaniu. Chciałam bym Ci zadać pytanie: Czy myślałaś kiedyś o zostaniu pisarką? Jeśli tak to chętnie przeczytam wszystko co napiszesz. Także jak by co masz już jedną wierną fankę twoich tekstów.
    Dużo uścisków Zaziaaa :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, próbuj wszystkie i może znajdziesz te właściwe! :) Jeśli je odszukasz, to daj mi znać.
      Dziękuję za tak piękne słowa pochwały.. pierwszy raz ktoś zadał mi tak piękne pytanie, jestem wzruszona... :< ♡♡ Szczerze powiedziawszy to nie myślałam nad swoją działalnością aż tak poważnie, ale skoro wiem, że mam takie wspaniałe czytelniczki, to może kiedyś, gdy rozwinę swoje umiejętności piśmiennicze napiszę coś na poważnie ;)

      Dzięki jeszcze raz!
      Pozdrawiam,
      Sunny ♡

      Usuń
  5. Hahahahaha :D
    Dobre było!
    Pisz o żelkach! :D
    Potężna dawka humoru :D

    Pozdrawiam Schanee :))

    OdpowiedzUsuń
  6. 52 year-old Accountant I Dorian Breeze, hailing from Le Gardeur enjoys watching movies like Doppelganger and Soapmaking. Took a trip to Old Towns of Djenné and drives a Ferrari 275 GTB Alloy. wiecej pomocnych wskazowek

    OdpowiedzUsuń