czwartek, 30 października 2014

Rozdział 6 - Krwawa Rana

Hermiona poczuła lodowate zimno rozprzestrzeniające się po całym jej ciele. Wiedziała, że zaraz stanie się coś niedobrego. Coś co na zawsze pozostawi wypaloną dziurę w jej umyśle i sercu. Popatrzyła na Narcyzę, która z ciepłej i uśmiechniętej kobiety stała się zimną, wyniosłą i wyrachowaną arystokratką. Gdy ich spojrzenia się spotkały widać było silną chęć wyjścia z tej niekomfortowej sytuacji. Pani Malfoy jednak zachowywała się tak, jakby miała wszystko od początku zaplanowane… punkt po punkcie. Wyciągnęła z kieszeni długiej, ciemnozielonej spódnicy swoją różdżkę wykonaną z pięknego, ciemnego drewna, poskręcanego tak, że widać było tworzące się nim zmarszczki. Wycelowała ją prosto w szatynkę:
- Diffindo! – krzyknęła Narcyza.
Ciało Hermiony wydało okropny syk rozcinającej się skóry. W miejsce śladów pojawiły się kropelki krwi, które robiły się większe i większe, aż z dziewczyny powstała jedna, duża, czerwona plama. Zabolało ją samo patrzenie na siebie, nie mówiąc już o odczuwaniu tego okropnego bólu. Dziewczynie zebrało się na wymioty, ponieważ wszędzie wyczuwalny był ten okropny, metaliczny zapach. Hermiona zawsze brzydziła się widoku krwi, a teraz był na to dowód, ponieważ pod tą substancją była cała trupio zielona.
Skrzat ze smutną i zdenerwowaną miną popatrzył chwilę na ten akt przemocy, po czym zabrał miseczki po lodach i teleportował się z cichym trzaskiem.
- Siadaj. – rozkazała chłodno Pani Malfoy. Gdy Hermiona trzęsącymi nogami kierowała się na krzesło usłyszała stanowczy głos kobiety – Na ziemię.
Nie trzeba było powtarzać tego dwa razy. Szatynka była tak słaba i roztrzęsiona, że kolana od razu się pod nią ugięły. Starsza kobieta usiadła z wdziękiem na jednym z krzeseł nie odzywając się więcej do dziewczyny. Usłyszały tylko pełny skrzeku, ale też wrodzonej władczości głos:
- Cyzia! Jak miło Cię widzieć, złotko. – podeszła powoli, po czym objęła siostrę stanowczo i krótko. Następnie odwróciła się w stronę leżącej Hermiony – Ciebie szlamo też dobrze widzieć.
- Co Cię sprowadza, Bello? – zapytała siostrę Narcyza.
- Przyszłam po książkę, o którą Czarny Pan prosił… wiesz, taka ciemnogranatowa, coś o czarnej magii.
- Wiem, o którą chodzi. Pójdźmy do salonu. Usiądziesz, odpoczniesz i napijesz się herbaty, a ja w tym czasie jej poszukam.
- Wspaniale, chodźmy! – zaskrzeczała Bellatriks i ruszyła w stronę domu.
- Wstawaj. – wyszeptała z pogardą Narcyza i ruszyła za siostrą.
Hermiona na odrętwiałych nogach wstała i ruszyła chwiejnym krokiem w stronę dworu. Chciało jej się wyć z bólu. Nie chodziło tu o fizyczny ból, tylko o psychiczny, jaki wyrządziła jej Pani Malfoy. Uważała ją za miłą kobietę, która nigdy jej nie skrzywdzi. Tak bardzo się pomyliła. Gdy dotarli do środka znowu została rzucona na ziemię, tylko że teraz, było to miejsce przy kominku. Narcyza ruszyła na poszukiwania księgi zaklęć, a jej nienormalna siostrzyczka, która nienawidziła całym sercem mugalaków, teraz siedziała z jedną z nich. Nie trwało to jednak długo, ponieważ brunetka czekała tylko, aż Pani Malfoy opuści pokój. Wstała energicznie kierując się w stronę byłej gryfonki z obłędem w oczach.
- Crucio!!! – wrzasnęła, a osoba, która została obdarowana tym ,,miłym zaklęciem” krzyknęła w agonii. Wiła się jak robak pod pantoflem zabijającego go człowieka. Nie czuła nic, prócz bólu. Brak tlenu doprowadzał ją do szału, ale nic nie mogła zrobić. Była skazana na łaskę tej okrutnej kobiety, która zamiast przestać ją torturować śmiała się w niebogłosy. Po chwili skończyła, a Hermiona, której klatka piersiowa podnosiła się i opadała z trudem, dyszała ciężko. Nie chciała tu być, nie chciała tego bólu, nie chciała pokazywać tego jak bardzo się boi. Wstydziła się swoich łez, ponieważ wiedziała, że w oczach Bellatriks jest jeszcze bardziej obrzydliwa, niż wcześniej. Spokój nie trwał jednak długo, bo kobieta wpadła na kolejny pomysł. Wzięła z kominka szpikulec, po czym rozbawionym głosem wyszeptała zaklęcie:
- Flagrante. – narzędzie rozgrzało się do czerwoności.
Hermiona wiedziała, o co jej chodzi. Ze szlochem cofała się na czworakach, aż jej plecy spotkały się ze ścianą. Rozpaczliwie dotykała wszystko wokół szukając czegoś, czym może się obronić, ale nic nie znalazła. Belletriks podeszła do niej, złapała za ramiona i rzuciła tak, że wyczerpana dziewczyna leżała jak długa. Tamta przykucnęła przy niej i różdżką paraliżowała jej ręce. Hermiona miotała się, ale było to bezsensowne i bezskuteczne.
- Teraz będziesz naznaczona jak bydło. – wyszeptała w obłędzie Lestrange.
Bella przyłożyła jej do policzka rozgrzane narzędzie. Nie było słychać syku jakie wyrządziło gorąco na chłodnym policzku dziewczyny, tylko potworny krzyk wydobywający się z jej gardła. Było w nim tyle bólu, że rozerwałoby niejedno serce na drobne, krwawiące kawałeczki. Kiedy już nie mogła wydobyć z siebie dźwięku i traciła przytomność usłyszała szybkie i ciężkie kroki przybliżające się z każdą sekundą.  Dziewczynę zamroczyło i wchłonęła ją nicość.



~W TYM SAMYM CZASIE~

Draco w spokoju teleportował się pod swój dom z rękami pełnymi siatek z zakupami. Nie zdążył ściągnąć swojego płaszcza, gdy z salonu wydobył się potworny dźwięk. To tak jakby jakieś zwierze zostało skrzywdzone i umierało. Pobiegł w tamtą stronę i zobaczył leżącą na podłodze Hermionę trzęsącą się z bólu. To właśnie ona krzyczała. W normalnych okolicznościach bawiło by go to, że tej szlamie zadawany jest ból, ale teraz, gdy ten sposób, w jaki ciotka Bella ją torturuje sprawił, że Draco za wszelką cenę chciał pomóc szatynce. Rzucił zakupy na podłogę i pobiegł w ich stronę wyciągając różdżkę z kieszeni.
- Levicorpus! – wrzasnął celując w ciotkę.
Gdy ta uniosła się w powietrze z okrzykiem zdziwienia, popatrzyła na osobę, która jej to zrobiła. W miną zdezorientowania, szoku i złości przeczekała moment, w którym zaklęcie przestało działać i stanęła z powrotem na ziemi.
- Co ty wyprawiasz Draco?!
- Co ja wyprawiam?! Co ty wyprawiasz, ciociu! Jeśli chciałaś ją trochę oszpecić, to trzeba było najpierw spytać się mnie o zdanie i zgodę.
- Ciotce żałujesz zabawy na szlamie? A może jeszcze mi powiesz, że ją lubisz i chcesz dla niej jak najlepiej?! – Bellatriks wpadła w histerię.
- Co tu się… - urwała Narcyza, która zdyszana przybiegła z drugiego końca domu. – Bello! Co to ma znaczyć?! Wiesz, że tylko Draco ma prawo do takich rzeczy, ponieważ ta mugolaczka jest jego niewolnicą. Chcesz, aby Czarny Pan dowiedział się, że rzucasz czarami na prawo i lewo? – spytała surowo Narcyza.
- Cyziu. – zaczeła gniewnie jej siostra – Nie sądzisz chyba, że Czarny Pan ukarze mnie za to, że trochę poćwiczyłam zaklęcia na tej parszywej osóbce. – mówiąc to kopnęła w żebra nieprzytomną szatynkę, a na ten widok żołądki Malfoy’ów fiknęły koziołka.
- Pewnie nie, ale chyba nie muszę ci przypomnieć, że Lord kazał przytrzymać ją przy życiu, a jak na razie robisz wszystko, żeby tak się nie stało! – fuknęła Narcyza.
- Spokojnie, nic jej nie będzie. Masz tę książkę, o którą cię prosiłam? – siostra podała jej ją bez słowa – Wspaniale. Miło było, ale muszę już iść. Musimy to koniecznie powtórzyć! – uśmiechnęła się tym swoim obrzydliwym, zniszczonym uśmieszkiem, po czym teleportowała się z księgą w ręku.
Malfoy’owie popatrzyli po sobie, aż wreszcie Narcyza ukucnęła przy Hermionie. Nie wiedziała gdzie może ją złapać, by nie sprawić jej więcej bólu, dlatego postanowiła nieco uśnieżyć to cierpienie kilkoma leczniczymi zaklęciami:
- Episkey… Ferula… - wypowiadając te słowa ciało dziewczyny z każdym centymetrem zaczęło zrastać się tworząc gładką, nieskazitelną skórę. – Policzek niestety potrzebuje kilku dni i eliksirów. Skontaktuję się z Severusem, aby stworzył ten wywar.
- To co z nią teraz zrobimy? – zapytał cicho syn. Nie chciał pokazywać, że żal mu było tej dziewczyny. Jego bolało już po jednym Crucio, a co by się wydarzyło przy takich torturach?! – Może najpierw wypadałoby zmyć z niej tą krew?
- Dobry pomysł. – uśmiechnęła się lekko, lecz smutno Narcyza – Zanieś ją do wanny, a ja ją obmyję.
Draco długo się wahał nad tym, czy zabrać ją na ręce, czy użyć zaklęcia przemieszczającego. Postanowił jednak przełamać swój upór i przyciągnął do siebie nieprzytomną gryfonkę. Mogłem zdjąć chociaż płaszcz, bo teraz jestem cały uwalony jej krwią – pomyślał zirytowany. Powoli wszedł na piętro i otworzył pierwszą lepszą łazienkę, która posiadała wannę i położył dziewczynę do środka. Jego matka szła tuż za nim.
- Teraz idź do jej pokoju po jakieś wygodne rzeczy do spania. Musi odpoczywać… wiele dzisiaj przeszła.
Chłopak wyszedł bez słowa. Narcyza zamknęła drzwi i skierowała się w stronę dziewczyny. Powoli zdjęła z niej poszarpane i zaschnięte krwią ubrania. Wpuściła do wanny gorącą wodę i zaczęła opłukiwać ciało dziewczyny gąbką znalezioną na szafce. Gdy ciało było już oczyszczone z krwi wypuściła wodę, po czym wzięła duży, biały ręcznik i utuliła nim Hermionę. Gdy ta leżała w wannie lekko unosząc klatkę piersiową Narcyza podeszła pod drzwi, uchyliła je lekko i ujrzała syna opierającego się o ścianę z kompletem ubrań i bielizny w ręku. Przyjęła je z wdzięcznością i wróciła do Miony, by ubrać ją w zwykły biały komplet bielizny, niebieską bluzkę z długim rękawem i szare spodnie od dresu. Potem Draco wszedł do łazienki zgarnął dziewczynę z jeszcze mokrymi włosami na ręce i poszedł w stronę jej pokoju. Położył ją delikatnie na łóżku i przykrył pościelą. Popatrzył na nią swoimi błękitnymi oczami i stwierdził, że pomimo zrazy do jej krwi, to jest z niej bardzo piękna dziewczyna.
- Nawet z tą szramą jesteś niebrzydka Granger. – powiedział na głos, chociaż wiedział, że i tak tego nie usłyszy. Uśmiechnął się troszkę bardziej serdecznie niż zazwyczaj i wyszedł z pokoju. Dopiero teraz zauważył, że nadal ma na sobie zakrwawiony płaszcz. Pstryknął palcami i po chwili przed nim stanął skrzat kłaniając się nisko.
- Panicz wzywał?
- Tak. Mam dla ciebie kilka zadań. Najpierw wyczyść salon, bo trochę się pobrudził podczas odwiedzin mojej ciotki, a gdy już skończysz, to wyczyść moją szatę wyjściową. – mówiąc to zdjął ją z siebie i podał skrzatowi.
- Wedle życzenia, sir. – i zniknął.
Draco przeczesał palcami włosy i zastanawiał się co ma ze sobą teraz zrobić. Przypomniał sobie jednak o zakupach jakie dzisiaj zrobił przed tym niefortunnym wypadkiem, więc zszedł na dół i wziął siatki. Następnie skierował się do pokoju Hermiony położył je na ziemi, przy szafie. Już chciał wyjść, gdy coś kazało mu spojrzeć na szatynkę. Odwrócił się więc i popatrzył na nią przez chwilkę. Nie leżała już prosto, tak jak ją wcześniej położył, tylko przekręciła się na bok, w jego stronę. Blondyn wiedział, że przesadza z tą troskliwością, ale skoro dziewczyna śpi, to nie będzie mogła mu zarzucić, że zrobił jej coś takiego. Podszedł cichutko, nachylił się i zgarnął kosmyki włosów tak, aby jej twarz odzyskująca kolory była pokazana w całej okazałości. Chłopak pokręcił z niedowierzaniem swojego czynu głową i wyszedł z pokoju.
Narcyza w tym czasie skontaktowała się z Severusem, który obiecał niedługo się pojawić. Przyszedł ubrany jak zwykle z czarne szaty. Jego twarz zawsze wyrażała powagę i pogardę, ale teraz, gdy zobaczył Panią Malfoy, swoją przyjaciółkę uśmiechnął się nieco, a rysy jego twarzy złagodniały.
- Witaj Narcyzo.
- Witaj. Przepraszam, że tak niespodziewanie do ciebie napisałam, ale mam ważny powód, dla którego tak postąpiłam. Chodzi o naszą podopieczną… miała nieprzyjemne spotkanie z moją siostrą, która zostawiła na niej kilka pamiątek...
- Rozumiem, że nie wygląda to dobrze, skoro posłałaś aż po mnie. Zanim jednak sporządzę jakiekolwiek lekarstwo muszę zobaczyć w jakim stanie jest dziewczyna.
- Oczywiście. Chodź za mną.
Poszli na górę, gdzie Draco krzątał się po małym saloniku. Był w trakcie rozpalania kominka, gdy odwrócił się i zobaczył swoją matkę i ojca chrzestnego.
- Witaj Severusie – uśmiechnął się lekko blondyn. Wiedział, że nie powinien mówił wujowi po imieniu, ale zawsze lubił go tym drażnić.
- Witaj Smoku. – Snape specjalnie użył pseudonimu Dracona, ponieważ wiedział, że mówią tak do niego tylko przyjaciele, a on nie miał do tego upoważnienia.
- 1:0 – roześmiał się chłopak – Co cię tu sprowadza?
- Twoja nieprzytomna przyjaciółka.
- Nie jest moja, a już na pewno nie przyjaciółka. – fuknął zdenerwowany.
Severus jednak zignorował tę kąśliwą uwagę i ruszył za Narcyzą w stronę pomieszczenia, w którym leżała Hermiona. Draco chcąc nie chcąc był ciekawy tego, co się tam wydarzy, dlatego też ruszył za nimi. Nietoperz usiadł na skraju łóżka i zaczął szczegółową obserwację spokojnie leżącego ciała dziewczyny. Po chwili jednak wstał i podszedł bliżej, by swymi zimnymi palcami przejechać po szramie wyrytej na policzku. Nie minęło dużo czasu, gdy oczy dziewczyny otwarły się z przerażeniem.

~~~

Tak oto mamy rozdział 6! Jest trochę mroczniejszy niż wcześniejsze, ale myślę, że na zbliżające się Halloween będzie idealne. Bellatriks trochę namieszała, a Draco złagodniał. Pojawił się także wątek Snape’a co myślę urozmaici to opowiadanie. Oczywiście zachęcam do dyskusji na temat tego rozdziału w komentarzach. Wszelkie pytania jakie do mnie macie piszcie na blogu, Google+ , czy ASK’u, którego posiadam specjalnie dla Was, byście mogli zaspokoić swoją ciekawość. :)
Postaram się także jeszcze dziś popracować nad specjalną miniaturką Halloween’ową, która miała mieć tematykę żelek, chociaż szczerze powiedziawszy nie mam pomysłu, haha! Myślę jednak, że jak się skupię, to na pewno coś dla Was napiszę :)
Komentujcie, obserwujcie, czytajcie, pytajcie!

~~~

Pozdrawiam,

Sunny 

niedziela, 19 października 2014

Rozdział 5 - Nić porozumienia

,,Ron, Luna, Ginny, czy kto inny siedzi może w celi, obok ma wiadro na gówno i mocz, jebie jak diabli, twardo, zimno, pleśń i takie tam (…)” – dziękuję czytelniczce o nicku Pani Szpinak za tak piękne podsumowanie rozdziału 4. XDD W komentarzu chodziło o podsumowanie zachowania rozkapryszonej Hermiony, w chwili, gdy jej przyjaciele mogą mieć o wiele gorsze warunki życia.
Kocham ten tekst, dziękuję Pani Szpinak! <3 <3

~~~

Draco poczuł silny ucisk paznokci na swojej skórze. Musiał przyznać, że zabolało go to, mimo, że nie okazywał emocji. Nie spodziewał się takiej agresywnej reakcji ze strony szatynki. Co prawda była to jej różdżka i możliwość wydostania się z tego domu, ale nie mogła sobie tak po prostu skakać do gardła dziedzicowi rodu Malfoy’ów! Cóż za brak szacunku. W tej walce od razu było wiadome kto wygra. Przewracając się z krzesła chłopak zachował zimną krew i zrobił szybki ruch uniemożliwiający byłej gryfonce na kontratak. Leżała teraz na ziemi wierzgając swoimi kończynami. Było to jednak bezsensowne, gdyż blondyn złapał ją za ręce, a nogi zostały obezwładnione przez resztę jego ciała. Oczy ciskały gromy, a zęby zgrzytały niczym ostrzące się noże. Nie zwrócili uwagi na to, że różdżka o którą walczyli nie była już w ręce Malfoy’a, tylko na podłodze kilka metrów dalej. Przez pewien czas było słychać tylko obraźliwe obelgi pod własnym adresem. Gdy wreszcie skończył im się zapas ciętych ripost usłyszeli serdeczny, choć z nutką ironii śmiech. Odwrócili głowy w tamtą stronę, by ujrzeć Narcyzę zginającą się w pół. Kobieta uspokoiła się nieco, gdy spostrzegła, że została zauważona.
- Draco, skarbie.. skoro chciałeś mieć z Hermioną trochę prywatności, to mogłeś poinformować mnie, że dziś jem śniadanie w swojej sypialni lub bezpośrednio wysłać na jakieś zakupy, by dać wam kilka godzin samotności. – zakończyła to z takim uśmiechem, że jej słowa były na pewno prawdziwe. Hermiona poczuła się urażona, że ktoś mógł pomyśleć, że ona czuje coś do tego nieokrzesanego, tlenionego buca. Draco natomiast wręcz wyskoczył w powietrze, aby jak najszybciej zwiększyć odległość między ich ciałami. Nie miał zamiaru kłócić się z matką o takie pierdoły, jak Granger i jej cnota. Z nim z pewnością będzie bezpieczna, bo nie ma zamiaru jej ruszać chociażby by szczotką do toalet. Wyprostował się szybko, poprawił koszulę i strzepnął nieistniejący kurz, po czym odkrząknął i rzekł:
- Cóż.. skoro poprawiłem ci humor, matko, to się cieszę. – popatrzył na nią z nieco cieplejszym uśmiechem i Hermiona, która właśnie zbierała się z podłogi prawie się opluła na myśl, że on potrafi wykrzywić usta w coś powyżej ,,akceptacja kogoś”.  –  Muszę już wyjść. Nie długo będzie spotkanie dotyczące nagrody, za… - tutaj popatrzył z wyższością na Hermionę - …misję, którego za nic w świecie nie opuszczę, bo jest mi to bardzo potrzebne.
Popatrzył chwilę na matkę, po czym szepnął cicho zaklęcie przywoływania i różdżka szatynki znalazła się z powrotem w jego ręce. Tym razem nie chciał jej trzymać przy sobie cały czas, dlatego wyczarował kuferek, w którym umieścił patyk i zamknął go za pomocą kolejnego czaru. Położył kufer na kominku i wyszedł, aby ubrać się w szatę wyjściową. W tym czasie kobiety usiadły do stołu, by jedna kontynuowała, a druga zaczęła posiłek. Chwilę potem zza drzwi wynurzyła się głowa Dracona.
- Potrzebujesz czegoś matko? Mogę wstąpić na Pokątną i coś kupić.
Narcyza uśmiechnęła się ciepło do syna.
- Dziękuję, że zapytałeś Draco, ale nic nie potrzebuję. – kilka sekund ciszy – Może Hermiona czegoś potrzebuje? – odwróciła się w stronę dziewczyny – Chcesz czegoś?
Miona wymamrotała pod nosem coś co miało brzmieć jak ,,Chcę wyjść z tego domu i być wolna”. Narcyza chyba usłyszała to wyznanie, bo uśmiechnęła się ironicznie. Tak bardzo podobna do syna – pomyślała szatynka.
- Coś realnego Hermiono...
- Szampon na puszące się włosy z tej drogerii dla nastoletnich czarownic – nie wiedziała dlaczego to powiedziała. Może dlatego, że miała już dosyć tej zamieci na swojej głowie – Może jeszcze…
- Tak?
- Jakieś kartki i ołówki lub kredki czy coś…
- Artystka! Wspaniale młoda damo! Dobrze mieć swoją pasję… musisz mi zaraz o niej koniecznie opowiedzieć – cieszyła się pani Malfoy.
Jej syn nie podzielał tego entuzjazmu i tylko prychnął. Nie podobało mu się, że musi mieszkać z tą wkurzającą go szlamą i do tego spełniać jej zachcianki. To jakaś patologia – pomyślał zirytowany. Nie powiedział nic na głos, bo i tak jego matka była już zaabsorbowana talentem Granger. Jaki ona może mieć talent? Jedyne co potrafi to uczyć się na pamięć treści podręczników szkolnych. Mimo to nie skomentował już nic i wyszedł, bo nie chciał spóźnić się na spotkanie, na którym bardzo mu zależało.

~DWÓR LORDA VOLDEMOTA~
Przybył tu z cichym trzaskiem teleportacji. Pomaszerował dróżką w kierunku drzwi, by zaraz po tym zastukać ogromną kołatką. Otworzył mu jak zwykle Glizdogon.
- Młody Malfoy! Jakiż to zaszczyt mnie spotkał, że widzę Panicza przede mną… - oczywiście było to fałszywe i pełne jadu oraz nienawiści. Wszyscy tutaj sobą gardzili, za to, że upadli tak nisko, ale nikt o tym nie mówił głośno.
- Nie mam czasu na pogawędki. Zaprowadź mnie do Czarnego Pana. – blondyn jak zwykle był pełen wrodzonej elegancji i stanowczości.
Szczurowaty mężczyzna ukłonił się lekko, po czym zaprowadzić chłopaka w stronę wielkich drewnianych drzwi złożonych głównie z kształtów przypominających atakujące się węże. Zapukał cichutko, po czym otworzył i wszedł wraz z Draconem do jaskini lwa… a może raczej węża. Siedział w fotelu głaszcząc swojego węża jakby był co najmniej labradorem.
- Panie mój... – Glizdogon ukłonił się, aż do kolan – przyprowadziłem do Pana Młodego Malfoy’a.
- Odejdź. Chcę z nim porozmawiać w cztery oczy.
Przestraszony mężczyzna potruchtał w powrotem do drzwi, po czym je zamknął. Draco jak na arystokratę przystało zaprezentował pełen pakiet dobrych manier.
- Panie. – skłonił się lekko.
- Siadaj Draconie – Czarny Pan wskazał swoją trupio bladą ręką fotel naprzeciwko niego.
Chłopak choć zniesmaczony perspektywą siedzenia z nogami owiniętymi długim ciałem węża musiał zachować zimną krew, by móc przedstawić swoje zdanie Lordowi.
- Przybyłem tu, aby…
- ...aby móc ze mną porozmawiać o nagrodzie jaka cię czeka za wypełnienie zadania. – dokończył za niego Czarny Pan.
- Tak.
- Cóż być chciał dostać? Sławę, pieniądze, piękne kobiety, wyższą pozycję? Mów chłopcze, a spełnię wszystko. – uśmiechnął się upiornie i brzydko.
- Mój Panie, jest Pan dla mnie niezwykle łaskawy. Muszę jednak powiedzieć, że chciałbym inną nagrodę...
- Co takiego? – już nie uśmiechał się tak ,,serdecznie” jak wcześniej.
- Chcę… chcę, aby moja matka została odsunięta od tego wszystkiego. – przełknął gulę, jaka powstała mu w gardle i paraliżowała język – Po stracie męża jest z nią gorzej niż myślałem. – tak na prawdę jego ojciec żyje, ale gnije gdzieś za ostatnie niepowodzenie na misji - Ja daję sobie radę, ale ona przeżywa to nieco bardziej. Jak to kobieta – myślał, że rozbawi tym stwierdzeniem Lorda, ale ten siedział z kamienna twarzą czekając, aż chłopak skończy – Dlatego też myślę, że jakiś czas bez misji, może jakiś odpoczynek byłby dobrym rozwiązaniem.
- Zaskoczyłeś mnie Draconie. Swoją nagrodę dla kogoś innego? To bardzo szlachetne. – zaśmiał się złowrogo – To twój wybór, a ja go spełnię. Dodatkowo awansujesz na wyższe stanowisko… zasłużyłeś na to.
- Dziękuję, Panie.
Chłopak chciał się grzecznie pożegnać i móc opuścić ten dom i jego złą aurę, ale otrzymał pytanie, którego bał się jeszcze bardziej niż przyjście tutaj.
- Jak sprawuje się ta twoja szlama? Sprawia kłopoty?
Co on miał powiedzieć? Co prawda nabroiła trochę ostatnio, ale to nic w porównaniu z tym, czego oczekuje od niego Czarny Pan. Miał wyznać, że ma swój własny, zadbany pokój z łazienką? Że zakazał jej wchodzić do biblioteki? Że za chwilę pójdzie na Pokątną kupić jej kosmetyk i ołówki do rysowania?! To przecież chore! Teraz jednak nie mógł pokazać żadnych emocji, nawet jeśli był zdenerwowany. Wiedział też, że Lord może zajrzeć mu do głowy, dlatego na wszelki wypadek cały czas skupiał się na obronie umysłu. Jeden uspokajający wdech. Drugi.
- Całkiem nieźle. Trochę się panoszy, ale myślę, że już nie będzie próbowała. Wczoraj na za dużo sobie pozwoliła, więc postanowiłem ukarać ją paroma mocniejszymi zaklęciami i myślę, że już przestanie być taka pewna siebie. – uśmiechnął się, aby dodać swojej wypowiedzi nieco wiarygodności.
Czarny Pan chyba nie wykrył w tym kłamstwa, a nawet jeśli, to świetnie maskował się z tą wiedzą.
- To wspaniale Draco. – odwzajemnił uśmiech, choć nie był tak ładny jak blondyna. – Teraz już idź. Jestem trochę zajęty, więc żegnaj.
- Do widzenia, Panie. – ukłonił się nisko i zdecydowanym, lecz nie za szybkim krokiem, aby nie wzbudzić podejrzeń wyszedł z pokoju. Maszerował chwilę przez różnorodne korytarze, aż wyszedł z dworu i teleportował się ze specyficznym ukłuciem w pępku na ulicę Pokątną.

~DWÓR MALFOY’JÓW~
Po skończonym śniadaniu Narcyza zaproponowała zjedzenie deseru w bibliotece, lecz widząc upór w postawie byłej gryfonki zrozumiała, że są ku temu powody, dlatego też poszły do ogrodu. Hermionę zamurowało. Było tu tak pięknie, że nie wiedziała gdzie oko zawiesić. Rośliny rosnące w ogródku były niezwykle zadbane. Rosły tu róże, tulipany, goździki, bzy i wiele, wiele innych. Na środku postawiono okrągły, drewniany stół i kilka krzeseł wokół niego. Właśnie tam wraz z Narcyzą zasiadła Hermiona. Chwilę potem pojawił się skrzat z miseczkami pełnymi truskawkowo-czekoladowo-śmietankowych lodów. Były pyszne. Miona dawno nie jadła czegoś równie dobrego na upalne dni. Zjadła je tak szybko, że przez chwilę słychać było pisk wydobywający się z jej gardła. Było to rezultatem zmrożenia mózgu, na co pani Malfoy odpowiedziała życzliwym śmiechem. Była między nimi cieniutka nić porozumienia. Hermiona mogła nienawidzić blondyna, ale jego matki nie dało się tak po prostu nie lubić. Emanowała czystą radością, szczęściem i troskliwością. Szatynka czuła się przy niej nie jak w więzieniu, tylko jak na wspaniałych wakacjach u przyjaciółki. Postanowiła poznać ją trochę bliżej, by móc zrozumieć jej podejście do niej i innych mugolaków, ponieważ to nurtowało ją najbardziej. Jednak nie mogła zapytać o tak, dlaczego to robi, dlatego też postanowiła, że gdy zdobędzie jej zaufanie, to może sama Narcyza jej to powie.
- Przepiękny ogród. Jeden skrzat potrafi zorganizować sobie czas na tyle, by zajmować się domem i ogrodem?
Pani Malfoy roześmiała się serdecznie.
- Skrzat nie zajmuje się roślinnością. – uśmiechnęła się jeszcze szerzej – To moja robota. – dodała z zadowoleniem.
- Łaaaał – Hermiona wydała okrzyk niczym dziecko w sklepie z zabawkami – Ma pani prawdziwy talent i rękę do roślin.
- Dziękuję. Jest to moja pasja, tak jak twoja artystyczna część duszy. Opowiesz mi o tym?
- Oczywiście – odkrząknęła i zaczęła opowieść – Zaczęło się, gdy miałam dziewięć lat i tata zabrał mnie do galerii sztuk pięknych. Nie rozumiałam większości obrazów, ale byłam zafascynowana, że kilka plam na płótnie może być nazwane dziełem sztuki. Najbardziej spodobał mi się obraz narysowany na zwykłej, dużej kartce, który prezentował się w klasycznej ramie. Młoda kobieta siedząca na plaży wpatrywała się z zachodzące słońce ze łzami w oczach. Nie rozumiałam wtedy tego obrazu, ale byłam nim oczarowana. Wspaniałe wyczucie kolorów, cieni… coś wspaniałego. Było to w części galerii, którą rzadko kto zwiedzał. Dla mnie był to ulubiony segment. Od tamtej pory chodziłam tam regularnie. Na początku tylko patrzyłam i wymyślałam historię z nim związane, a potem wzięłam ze sobą kartki i ołówki, po czym zaczęłam odtwarzać ten obraz. Wie pani jak wyglądają prace dziewięciolatków. Moje wyglądały podobnie, ale z czasem rozwinęłam tę umiejętność. Gdy dostałam list z Hogwartu nie byłam tam ani razu… bardzo chciałabym znowu zobaczyć ten obraz. Może już go nie ma? Nie mam pojęcia… - skończyła z nostalgicznym spokojem.
Nastała cisza, która była pełna przemyśleń. Nie trwała ona długo, bo pojawił się skrzat, który oznajmił:
- Pani siostra przybyła odwiedzić Panią i Panicza Dracona.

 ~~~

Tak więcej ta dam!! :) Oto rozdział 5. Wiem, miał być wczoraj, ale troszkę go zaniedbałam, więc musiałam dzisiaj usiąść i go solidnie poprawić. Poznaliście tutaj trochę więcej Narcyzy i Dracona, co mam nadzieję się spodoba.
Zachęcam do czytania, komentowania, obserwacji bloga i Google+, aby żaden rozdział Wam nie umknął. Zapraszam również na mojego aska (link na bocznym pasku bloga), na którym możecie zadawać mi pytania.
Jeśli widzicie jakieś błędy, to napiszcie o tym, bo później bardzo mi to pomaga.

~~~

Pozdrawiam,

Sunny ♥

wtorek, 14 października 2014

Ask!

Pomyślałam, że coś takiego jak ask może być ciekawą formą w nawiązania z Wami kontaktu oraz odpowiedzi na Wasze pytania :) 
Mój ask został założony już dawno, ale nie miałam zbytnio z kim sobie tam po korespondować, dlatego też dezaktywowałam konto... Teraz skoro już mam małe grono czytelników uznałam, że warto byłoby do tego portalu powrócić. :) Napiszcie mi co o tym myślicie, czy chcecie tego mojego ask'a, czy nie. 


O to on: Sunny_Dreamer

~~~

Mam jeszcze krótki komunikat. Moja przyjaciółka od serca chciałaby, abyście do niej trochę zaglądali, ponieważ spodobało jej się, że tak miło mnie oceniacie i chciałaby kilka z Was poznać. Dlatego jeśli macie do niej jakieś pytania o mnie, czy o nią samą piszcie śmiało!



ZAPRASZAMY SERDECZNIE!
#askujmy


~~~

Pozdrawiam,
Sunny ♥

Rozdział 4 Część 2 Malfoy Manor

Podczas kolacji nikt się do siebie nie odzywał. Hermiona siedziała po prawej stronie Malfoy’a zajęta pochłanianiem dwóch kanapek. Chciała nabrać siły, aby w razie niebezpieczeństwa móc się bronić. Chociaż bez różdżki miała na to marne szanse. Szatynka wiedziała, że nie może do końca ufać Narcyzie, a tym bardziej Draco’nowi. Dziwne było to, że pani Malfoy od razu przyjęła je pod swoje skrzydła z taką uprzejmością, którą się po niej nie spodziewała. Jednakże była gryfona obiecała sobie, że będzie obserwować każdy ich ruch. Nie da się skrzywdzić – przysięgła w myślach. Po skończonej kolacji Malfoy’owie udali się do swoich spraw. Po dziewczynę przyszedł skrzat, który kazał jej iść za nim. Poszli na górę, tam gdzie miała znajdować się jej sypialnia. Stworzenie w momencie, gdy byli już przy drzwiach pstryknęło palcami i rozpłynęło się w powietrzu. Dziewczyna wzięła kilka głębokich wdechów i drżącą ręką otworzyła drzwi. Stanęła jak wryta. Szok, który ją ogarnął był spowodowany faktem, że jej pokój nie był brudną, śmierdzącą norą, tylko przyzwoitym pomieszczeniem. Był skromny, owszem, ale miało w sobie subtelne piękno. Ściany w kolorze beżu, podłoga z ciemnego drewna. W tej samej barwie było łóżko, które dodatkowo otrzymało dwie ciemno zielone poduszki i pościel. Obok łóżka leżał beżowy, okrągły dywanik. Przy ścianie stała komoda, szafa i mała toaletka, które również były wykonane z ciemnego drewna. Na suficie wisiała biała lampa, a przy oknie lekkie, zwiewne firanki. Na parapecie postawiono małą roślinkę. Bardzo ładnie – pomyślała Hermiona. Jej wzrok skierował się drzwi będące przy szafie. Otworzyła je szybko i ukazała jej się śnieżnobiała łazienka. Wszystko było tak jasne, że aż dziewczyna musiała zmrużyć oczy. Prysznic, toaleta, zlew, ręczniki, lampy ścienne, kafelki – bielusieńkie! Hermiona podeszła do umywalki i wzięła pierwszy lepszy płyn do kąpieli leżący na jej brzegu.
- Lawenda – mruknęła Miona wąchając substancję. Ścisnęła to tak mocno, że aż kilka kropelek wyprysło jej na nos. – Aj! – psiknęła zaskoczona.
Odłożyła płyn na swoje miejsce. Następnie chodziła jeszcze z kąta w kąt, aż zapoznana z nowym otoczeniem wyszła z łazienki. Chwilę stała w miejscu nie wiedząc co ze sobą zrobić, gdy zorientowała się, że ma przed sobą okno. OKNO!! Podbiegła szybko przy okazji kucając na łóżku. Przekręciła klamkę i spojrzała w dół. Wysoko – pomyślała zestresowana – Ale jakby nie patrzeć to dałabym sobie radę.. Tylko nie patrzeć w dół. Nie patrzeć w dół… Nie patrzeć w dół… - powtarzała to jak mantrę.
Hermiona od zawsze bała się wysokości, dlatego też w szkole rezygnowała z gry w Qudditcha. Teraz miała przed sobą zejście z pierwszego piętra po jakichś roślinkach spływających po ścianie budynku. Jednak w tym wypadku ten strach odgoniła w najdalsze ścianki swojego umysłu, bo miała szansę uciec i nie było czasu na panikę. Wzięła kilka głębokich wdechów i wydechów, po czym wystawiła jedną nogę na zewnątrz. Zaczepiła ją o pierwsze splątanie roślinności i lekko szarpnęła w dół, by sprawdzić, czy wytrzyma jej ciężar. Nie przerwało się, a to był dobry znak. Hermiona poczuła kilka kropelek potu na swojej twarzy i mokre dłonie trzymające się ramy okna. Przełożyła drugą nogę i usadowiła ją nieco niżej niż poprzednią. Potem zsunęła ręce na zewnętrzny parapet i rozpoczęła pracę nóg. Schodziła powoli, ostrożnie, aż został jej niecały metr. Uznała, że takie coś nie zrobi jej krzywdy, więc skoczyła. Nie przewidziała jednak, że jedna noga postanowiła zaprzyjaźnić się z rośliną i zabawić tam trochę dłużej. Na szczęście po schowaniu głowy w ręce nie zaznała bólu, ale na pewno zrobiła sporo hałasu. Wyplątała się do końca i podniosła. Było ciemno, ledwo co widziała, ale zaczęła biec przed siebie. Byle jak najdalej od tego domu. Dopiero w połowie biegu zdała sobie sprawę, że tak na prawdę nie wie na jakiej ulicy jest Malfoy Manor i gdzie się potem kierować. Nie przerwała jednak biegu. Gdy już spostrzegła delikatne zarysowanie ogrodzenia przyspieszyła. Miała ochotę krzyknąć z radości, ale nie chciała nikomu uświadomić, że uciekła. Już prawie była przy płocie, gdy poczuła paraliżujący chłód przechodzący przez jej cały system nerwowy. Upadła, ale nie poczuła tego. Była jak z kamienia. Leżała z twarzą do ziemi i nie mogła nic z tym zrobić. Zobaczyła kątem oka, że obok niej ktoś stoi. Po chwili paraliż zniknął i zorientowała się, że pewnie było to zaklęcie Drętwota. Chwilę jej zajęło zanim się pozbierała i wstała. Od razu tego pożałowała, bo obok niej stał zły jak osa Draco Malfoy.
- Jesteś niewdzięczną idiotką, wiesz Granger?! – syknął blondyn.
- Nie jestem idiotką!! – było to głupie z jej strony, że zachciało jej się kłócić o takie rzeczy w tej sytuacji, ale jej duma nie kazała jej przestać.
- Jesteś… i  to największą jaką znam. Myślisz Granger, że wpuściłbym do mojego domu bez zaklęcia lokalizującego?! Nie wiedziałaś o tym, prawda? – prychnął widząc jej zdziwioną minę. – Zrobiłem to od razu, bo wiedziałem, że będziesz chciała zwiać, tępa szlamo.
- Ty wredny, arogancki, rozpuszczony, tleniony dupku. – skomentowała Hermiona, chociaż ten tekst był nie na miejscu, zwłaszcza, że to on miał tu władzę.
Szczęka Malfoy’a dała dziwny odgłos zgrzytu, a pięści zacisnęły się tam mocno, że aż pobielały. Szatynka myślała, że zaraz ją uderzy, ale nie zrobił tego.
- Chodź Granger… i na przyszłość: Nie uciekaj, bo nie warto. – powiedziawszy to ruszył przed siebie w kierunku domu, a Hermiona chcąc nie chcąc ruszyła za nim.
Zaprowadził ją, aż do jej pokoju. Wszedł tylko na chwilę, by rzucić zaklęcie blokujące na okno. Potem chwilkę przystanął, popatrzył na nią i cicho, lecz wrednie szepnął:
- Jutro porozmawiamy o konsekwencjach twojego występku Granger. Złych snów. – i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Hermiona usłyszała oddalające się kroki i zamykające się drzwi. Przetarła zmęczoną twarz rękoma i po chwili zorientowała się, że to był błąd. Nie chodziło tutaj o rozmazany makijaż, lecz o sytuację, która nastąpiła przed chwilą. Malfoy miał rację mówiąc, że była głupia jeśli myślała, że uda jej się stąd uciec. Jednak mimo wszystko chciała mieć nadzieję, na dobre zakończenie tej historii. Musiała wierzyć, bo bez tego od razu by się załamała. Uspokoiła się nieco i poszła do łazienki. Rozebrała się ze swoich ciuchów i wrzuciła je do BIAŁEGO (No ileż można mieć tutaj białych rzeczy! – pomyślała zirytowana Miona.) kosza na brudne rzeczy. Weszła do kabiny prysznicowej i pod gorącym strumieniem wody opuściły ją wszystkie złe momenty dzisiejszego dnia. Użyła do tego płynu lawendowego. Uwielbiała lawendę.. dziwne, że Malfoy też o tym wiedział. Po skończonym kąpieli wykręciła włosy, aby pozbyć się z nich pozostałości wody, po czym owinęła się białym, puchatym ręcznikiem i wyszła z kabiny. Na umywalce znalazła też wiele innych kosmetyków takich jak płyn do demakijażu, którego użyła przed kąpielą oraz tonik, szampony, mgiełki, perfumy i kolorówka. Nie potrzebowała ich jednak teraz tak bardzo jak świeżą bieliznę i piżamę. Nie wiedziała, że je tutaj znajdzie, ale skoro ten blondas wiedział, że lubi zapach lawendy, to na pewno wiedział też, że kobiecie jest potrzebne coś takiego jak ubrania nocne. Chociaż z nim to różnie bywa.. nie raz słyszała jak przez jego łóżko przechodziło więcej kobiet niż gdziekolwiek indziej, a one na pewno nie nosiły przy nim bielizny. Nie obchodziło ją to, ale miała nadzieję, że zadbał o to w tym przypadku. Podeszła do komody i otworzyła pierwszą lepszą szafkę od góry. Ukazały jej się różnego rodzaju majtki. Wzięła białe i w drugiej szafce wygrzebała do nich stanik. Potem poszła o kilka kroków w bok do szafy i znalazła w niej niebieską koszulkę na cienkich ramiączkach i  krótkie, granatowe spodenki. Ubrała wszystko na siebie i podbiegła do łazienki odwiesić ręcznik. Popsikała się szybko mgiełką cytrynową i gasząc po drodze światła weszła pod kołdrę otulając się nią szczelnie. Jednak po chwili było jej za gorąco, więc zsunęła ją do pasa. Nie było to dobrym pomysłem brać tak długo gorący prysznic, bo teraz ta para unosząca się w powietrzu była nie do zniesienia. Osiadła i próbowała otworzyć lufcik w oknie. Klamka ani drgnęła. Hermiona pacnęła się w czoło z otwartej ręki. Przecież Malfoy zablokował jej okno, aby nie próbowała już więcej uciec. Wstała więc i poczłapała pod drzwi prowadzące do wyjścia z jej pokoju. Zawahała się nieco, ale jednak zdecydowała zrobić lekką szparę, aby dostarczyć do tego pomieszczenia trochę świeżego, chłodnego powietrza. Zrobiwszy to położyła się powrotem do łóżka i tym razem przykrywając się tylko do kolan. Bała się zasnąć.. bała się tych obrazów, które nawiedzą ją w śnie. Jednak była zbyt zmęczona i odpłynęła w niecałe dwie minuty.

~SEN HERMIONY~

Stałam na zimnej, jasnej, marmurowej podłodze. Z daleka dopływało małe światło gasnącego ognia kominka. Po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do półmroku. Zarejestrowałam jakąś postać leżącą na podłodze. Podeszłam do niej powoli, bojąc się zobaczyć kto to jest. Stłumiłam krzyk połączony ze szlochem. Leżącą na ziemi osobą okazał się jej najlepszy przyjaciel i były chłopak – Ron Weasley. Miał puste, zimne oczy, a jego twarz wyrażała zastygnięty ból. W pewnych miejscach jego ciało było pokiereszowane, nie od noża, tylko jakby od… kłów. Chwilę potem gdzieś dalej mignął mi  jakiś ruch i odwróciłam się w tamtą stronę. Postacią tą była moja ukochana Ginny, moja ,,siostrzyczka”, którą tak bardzo kochałam. Była zraniona tak samo jak jej brat. Po chwili zobaczyłam jeszcze porozrzucane ciała Neville’a i Luny. Ta ostatnia jeszcze oddychała! Podbiegłam do niej i złapałam za rękę. Była zimna. Luna otworzyła powoli oczy. Nie były one rozmarzone tak jak zawsze, teraz były przeraźliwie wielkie i pełne strachu. Jej usta lekko zadrżały i wyszeptała kilka słów:
- Uciekaj… on… tu… po… ciebie… idzie… ucie..ka..j – i zamilkła ze spojrzeniem kierującym się za mnie. Odwróciłam się i krzyknęłam. Za mną był wielki wąż Nagini. Pełzał z moją stronę, a jego oczy pełne krwistej czerwieni i rządzy mordu wpatrzone były w moje. Wstałam, ale ruchy miałam ociężałe. Rzuciłam się do ucieczki w trybie powolnego biegu. Wąż pełzał normalnie, był coraz bliżej. Usłyszałam ten przeraźliwy śmiech… ten, który przestraszył mnie w jego dworze. Był to szyderczy śmiech Czarnego Pana. Wiedział, że umrę, to była tylko kwestia czasu. W pewnym momencie zauważyłam ścianę i drzwi. Biegłam jak najszybciej, chociaż wcale nie robiłam tego szybciej niż żółw. Odwróciłam głowę za siebie i nie widziałam już niczego, a tym bardziej węża. Szczęśliwa myślałam, że sobie odpuścił. Przekręciłam głowę w prawidłową stronę i zorientowałam się drzwi już nie ma, a zamiast nich, jest ten okropny gad. Przewróciłam się i już nie miałam siły się podnieść dlatego też cofałam się na czworaka do tyłu, lecz on był szybszy. Gdy był już przy mnie usłyszałam aprobatę Lorda Voldemorta:
- Brawo Nagini, oto twoja kolacja, smacznego!
Potem tylko błysk w oczach węża, otwarcie ogromnej paszczy i wycelowanie jej w moją twarz.

- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!! – dziewczyna wrzeszczała jak opętana i dopiero po chwili zorientowała się, że był to tylko sen.
Zgarnęła przyklejone kosmyki włosów z twarzy. Cała była mokra od potu i przestraszona trzęsła się ze strachu. Powoli wstała i nie zważając już na to, że mogła kogoś obudzić tym skowytem popatrzyła przez okno i szczęśliwa uznała, że pierwsza straszna noc była już za nią. Teraz był piękny, słoneczny, letni dzień.  Podeszła do szafy i wybrała z niej pierwsze lepsze rzeczy, czyli krótkie spodenki jeansowe z wysokim stanem i kwiecisty top z szerszymi ramiączkami. Zdecydowała też wymienić bieliznę na świeżą, bo przez ten koszmar cała się kleiła. Poszła do łazienki, aby wziąć szybki prysznic relaksacyjny, po czym ubrała wcześniej wybrane rzeczy i podeszła do lustra. Wyglądała nawet przyzwoicie po mimo ciemnych worów pod oczami. W szafce pod umywalką znalazła szczotkę do włosów. Rozczesała je szybko i związała w wysoki koński ogon. Dziękowała sobie, że zawsze nosi minimum jedną gumkę do włosów na ręce, która w tym wypadku okazała się zbawieniem. Umyła zęby i spryskała się jakimś ładnym, różanym perfumem. Stwierdziła, że nie ma co się stroić, dlatego też zrezygnowała z makijażu.
- Może jak Malfoy zobaczy moją zmęczoną twarz, to sam ucieknie.. – mruknęła pod nosem.
Nie wiedziała, czy sama ma zejść zameldować, że już się obudziła, czy też cały czas siedzieć w pokoju. Jej rozmyślenie rozwiało pukanie do drzwi. Okazało się, że to skrzat, który miał za zadanie zaprowadzić ją na śniadanie. Dostanę śniadanie? Fajnie. – pomyślała Hermiona, której brzuch domagał się chociaż małej grzanki.
Jadalnia wyglądała tak samo jak poprzedniego wieczoru. Skrzat, gdy tylko zaprowadził ją do drzwi zniknął, a ona nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, więc zapukała w już otwarte drzwi. Narcyzy jeszcze nie było. Draco Malfoy siedział przy filiżance kawy i czytał Proroka Codziennego.
- Siadaj Granger. Chyba, że czekasz na specjalne zaproszenie, to się nie doczekasz.
Radosny humor Miony prysł. Usiadła tam gdzie poprzednio, czyli po prawej stronie blondyna. Nie chciała pytać się po raz kolejny czy coś może, bo znów by ją wykpił, dlatego też sama wyciągnęła nieśmiało rękę po świeże pieczywo i słoik masła orzechowego. Chrupała cichutko i zobaczyła, że chłopak nie ma żadnego talerzyka przed sobą.
- Co jest Malfoy? Odchudzasz się, czy masz po prostu jedzenio wstręt? – wyśmiała go dziewczyna.
On jednak nie zareagował żadnym zgryźliwym komentarzem, tylko westchnął głęboko, jakby jej pytania go irytowały, po czym podniósł lekko gazetę ukazując schowany za nim talerzyk pełny kanapek z serek i pomidorem.
- Ooo.. – powiedziała tylko Hermiona robiąc zgrabne kółeczko z ust.
Po chwili Malfoy zamknął gazetę i położył ją po swojej lewej, by Hermiona nie miała okazji do przeczytania czegokolwiek. Wypił łyk kawy, po czym zaczął:
- Słuchaj Granger.. w ramach konsekwencji za twój wczorajszy postępek mam dla ciebie wybraną karę. – mówiąc to uśmiechnął się przebiegle.
Dziewczyna myślała, że będzie musiała sprzątać cały dom szczoteczką do zębów lub usługiwać blondynowi na każdym kroku. Nie spodziewała się jednak tego co powiedział.
- Od teraz nie masz prawa wchodzić do biblioteki. Zero czytania książek, gazet, notatek – ZERO. Kiedyś może kara minie, ale jak na razie masz jej przestrzegać, bo jeśli nie, to już nie dostaniesz upomnienia takiego jak rozmowa. – powiedział z drwiącym uśmieszkiem.
Hermiona nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy płakać. Łagodna kara, ale jak długo wytrzyma bez czegoś tak świetnego jak czytanie?!
- Yhhh..  – tylko tyle chłopak dostał w ramach odpowiedzi.
- Mam takie pytanie Granger… - uśmiechnął się jeszcze bardziej, ale wcale nie było to przyjazne – Mam użyć tego jako opał do kominka, czy też rzucić psu do zabawy – mówiąc to uniósł w górę różdżkę Hermiony.
Zamurowało ją to, a krew buzowała w żyłach. Nie myślała już racjonalnie i chciała tylko zdobyć swoją własność. Z krzykiem godnym wojownika zerwała się z krzesła i rzuciła prosto na blondyna celując pazurami wszędzie gdzie popadnie.


~~~

Rodział 4 skończony :) Pewne sprawy w opowiadaniu się wyjaśniły. Wprowadziłam kilka scenek humorystycznych jak i tych mroczniejszych. Mam nadzieję, że się spodobało. Oczywiście w razie błędów proszę pisać.
Zachęcam do komentowania, obserwacji i wielu innych, abym mogła nawiązać z Wami kontakt i móc wiedzieć co lubicie, a co Wam się nie podoba.

Dziękuję, za wszelkie komentarze z poprzednich postów. Nie sądziłam, że mój blog może być postrzegany tak pozytywnie! :)

~~~

Pozdrawiam,

Sunny ♥

piątek, 3 października 2014

Rozdział 4 część 1 Malfoy Manor

***

Będą tu obrazki mojego autorstwa, które pomogą wam zrozumieć moją wizję Malfoy Manor. Oczywiście nie są to jakieś profesjonalne szkice, tylko zwykłe nakreślenia ołówkiem, dlatego też proszę nie hejtować! :) Dodatkowo jakość nie jest zbyt profesjonalna, bo rysunki były robione leciutko, a aparat nie wyostrzył.. ;-;

***

Po chwili nicości Hermiona poczuła grunt pod nogami. Gdy jej oczy dostosowały się do otoczenia rozejrzała się i szczęka jej opadła. Była w ogrodzie przy wielkim dworze. Prawdopodobnie należącym do rodziny Malfoy’ów. Wywnioskowała to z tego, że teraz będzie ich niewolnicą.


Ogród był piękny. Cały w zieleni, a gdzieniegdzie z dodatkami srebra. Hermionie wydawało się to niezwykłe. To tak jakby anioły swoimi łzami chciały upiększyć roślinność. Białe róże przeplatały się w niektórych miejscach bujnych krzewów. Ścieżka stworzona była z kremowych kamyczków szeleszczących pod ich butami. Gdy szli w spokoju i milczeniu była gryfona przypatrzyła się domowi. Był ogromny! Cały biały, z ciemnym dachem. Ganek przytrzymywały dwie, potężne, śnieżnobiałe kolumny. Na środku były drzwi wykonane z ciemnego drewna ozdobione metalowymi wywijasami z przypiętymi do nich srebrnymi różyczkami. Gustownie – pomyślała Hermiona. Ogrodzenie posesji było z tego samego tworzywa – czarne żelazo obsypane kwiatami niczym pocałunkami. Zbliżając się do wejścia Miona poczuła skręt w żołądku i narastającą w niej panikę. Bała się strasznie tego co ją czeka po przekroczeniu progu tego domu. Strach sparaliżował ją na tyle, że potknęła się gwałtownie. Była przygotowana na uderzenie o ziemię i wbicie się ostrych kamyczków w twarz, lecz tak się nie stało. Otworzyła powoli oczy i zobaczyła, że stoi pod dziwnym kątem, ale mimo wszystko STOI! Poczuła uścisk na ramieniu i ciche prychnięcie właściciela dłoni. Idąc tropem doszła do twarzy Dracona Malfoy’a. Oczywiście z ironicznym uśmieszkiem, bo jakby mogłobyć inaczej – pomyślała sfrustrowana Hermiona. Wyszarpnęła szybko ramię i stanęła w bezpiecznej odległości. Chłopak tylko zazgrzytał zębami i ruszył dalej, w kierunku drzwi. Narcyza Malfoy uśmiechnęła się troszkę cieplej od syna, ale mimo to nie dodała nic więcej tylko wskazała ruchem ręki, aby młoda dziewczyna szła przed nią. No jasne – mruknęła Miona – przecież to ja tu jestem ofiarą, więc trzeba mnie pilnować. Gdy znaleźli się na ganku jak na zawołanie drzwi otworzyły się. Osobą tą, a raczej stworzeniem, które ich powitało był skrzat domowy. Niski, zgarbiony i z odstającymi uszkami. Mógłby wydawać się niezwykle urodziwy jak na taką istotę, gdyby nie fakt, że jego twarzyczka wykrzywiała się w ogromny smutek i żal. Draco wszedł bez słowa ściągając szatę wyjściową i rzucając nią w stronę skrzata. Hermiona nie zdjęła nic, bo i po co miała to zrobić. Miała na sobie tylko zwykłą, czerwoną bluzkę i kurtkę jeansową. Pani Malfoy z wielką elegancją zdjęła swój płaszcz i podała stworzeniu. Ciszę przerwał łagodny, kobiecy i pełen wdzięku głos Narcyzy:
- Skoro już jesteśmy na miejscu, to proszę, aby za pół godziny podano kolację, Gnomku – Hermiona przez chwilę w osłupieniu myślała, że mówi do niej, ale to skrzat się skłonił. – Zanim jednak to zrobisz, to oprowadź naszą nową...
- Szlamę? Zabawkę? Popychadło? – zaczął wymieniać rozbawiony Draco.
- …współlokatorkę – dokończyła pani Malfoy niewzruszona napadem nienawiści syna – Będzie z nami mieszkała przez pewien czas, dlatego też uszykuj dla niej pokój gościnny ten obok mojej sypialni.
- O czym ty mówisz matko?! Ta szlama ma mieć pokój obok cywilizowanych ludzi?! – syczał blondyn, przy czym prychał niczym rozjuszony kot.
- Draconie nie tego cię uczyłam. – skarciła Narcyza – Przejdź ze mną proszę do gabinetu. Musimy porozmawiać. – skończyła, po czym odwróciła się do Gnomka i dodała – Oprowadź ją po domu, a kiedy skończysz przyprowadź  ją do nas, do gabinetu.
Po tej krótkiej wymianie zdań Malfoy’owie udali się w kierunku nieznanych mi drzwi, aby zniknąć za nimi i zostawić Hermionę samą ze skrzatem domowym. Dziewczyna była nieco zaskoczona dobrocią Narcyzy.
- To dziwne, że ktoś z ich rodziny miewa odczucia takie jak życzliwość i uprzejmość – mruknęła pod nosem.
Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że weszła tutaj nie rozglądając się wokół. Postanowiła to nadrobić. 



Zaczęła od prawej strony gdzie poszli jej ,,właściciele”. Drzwi podobnie jak podłoga były wykonane z ciemnego drewna. Ściany w kolorze kremowym idealnie podkreślały elegancję tego miejsca. Patrząc w bok zauważyła wielki, kwadratowy, kremowy dywan. Po lewej stronie były schody pnące się w górę i stopniowo kierujące w prawo. Były piękne, całe z drewna. Barierki stworzone były z tego samego motywu co płot i drzwi wejściowe. Na górze znajdowało się przejście w kształcie łuku prowadzące do dalszych pomieszczeń. Cały hol był oświetlony trzema żyrandolami i ogromnymi oknami ubranymi w jasne, przewiewne zasłony. Dopiero teraz dziewczyna zauważyła, że pod schodami były pojedyncze drzwi. Gdy tak się im przypatrywała skrzat się odezwał:
- Lochy.
Hermiona popatrzyła na niego pytającym wzrokiem.
- Te drzwi prowadzą w dół, do lochów Panienko. – wyjaśnił cierpliwie Gnomek.
Dziewczyna miała ochotę pacnąć się w twarz za tak mało pracujący dzisiaj mózg, ale dała sobie z tym spokój, bo widziała, że skrzat chce powiedzieć coś jeszcze.
- Chodźmy Panienko na górę, oprowadzę Panienkę, a potem podam kolację.
Miona skinęła lekko głową i ruszyła za nim na górę. Był tam długi korytarz.



Podłoga z tym razem jasnego drewna była pokryta wielkim, puchatym zielonym dywanem. Na lewo był mały, przytulny salonik z kominkiem, kanapą, fotelami i barkiem. Wszystko współgrało ze sobą przez barwy Slytherinu. Po prawem również królowało srebro. Kilka szafek, stół, krzesła. To musi być kuchnia – pomyślała Hermiona. Idąc za skrzatem doszła do pierwszych drzwi.
- Na lewo jest pokój gościnny, a po prawej biblioteczka.
Na słowo ,,biblioteka” oczy byłej gryfonki rozbłysły jak gwiazdy. Nie wiedziała jak to zrobi, ale wiedziała, że musi tam wejść i przeczytać chociaż jedną książkę.
- Następnie sypialnia Panicza Malfoy’a , a po prawej sypialnia Panienki… po kolacji będzie gotowa do użytkowania.
Mionę ucieszył fakt, że nie będzie musiała leżeć zmarznięta w lochach tylko w jakimś bardziej przytulnym miejscu. Irytowało ją tylko to, że będzie miała pokój blisko Malfoy’a.
O co ty się czepiasz dziewczyno?! – skarciła się dziewczyna w myślach – Przed chwilą stałaś przez Czarnym Panem, zostałaś niewolnicą swojego największego wroga, a ty się martwisz, że sypialnia ci się nie spodoba?! Głupia jesteś Miona, bardzo głupia.
Nie zważając na jej rozmyślania skrzat kontynuował wykład:
- Dalej, po lewej stronie znajduje się pokój Qudditcha należący Panicza i pracownia z eliksirami, a po prawej sypialnia Państwa Malfoy i prywatny pokój Pani Malfoy.
Hermiona chciała spytać co jest w tym ostatnim pokoju, ale uznała, że i tak to nie jest jej na razie do niczego potrzebne, bo przecież ma większe problemy.
Popatrzyła jeszcze przez chwilę na miejsce, które będzie jej nowym lokum i zeszła wraz ze skrzatem na dół. Tam skierowali się do drzwi, w których wcześniej zniknęli Malfoy’owie. Okazało się, że to pomieszczenie ma funkcję salonu połączonego z jadalnią. Hermionie bardziej przypominało salę balową. 



Było to pomieszczenie tak ogromne, że trudno było skupić się na jednej rzeczy, więc Miona zdecydowała oglądać najpierw jedną, a potem drugą część pokoju. Podłoga była z ciemnego drewna, a ściany w kolorze zielonej oliwki. Po jednej stronie był salon. O wiele większy niż ten na górze. Wielki kominek, brązowe kanapy, fotele i stolik. Po drugiej była jadalnia składająca się z ogromnego prostokątnego stołu w otoczeniu kilkunastu krzeseł. Za nimi było duże okno otulone delikatnymi zasłonami. Na suficie wisiało kilka żyrandoli.
Po tej krótkiej, lecz intensywnej obserwacji nadszedł czas na gabinet, w której czekał wróg dziewczyny i jego matka. Hermiona nie była pewna, czy może zaufać Narcyzie tylko dlatego, że była dla niej miła przez parę minut. Postanowiła przypatrzeć się sytuacji, by potem zdecydować kto jest jej sojusznikiem, a kto pod nią dołki kopie.
Skrzat otworzył drzwi i ukłonił się w stronę państwa Malfoy bardzo nisko , po czym pobiegł w stronę drzwi kuchni dla skrzatów, które były w kącie jadalni.
Dziewczyna stała w osłupieniu, z oczami większymi niż satelity. 



Znajdowała się w ogromnej bibliotece! Było tu tysiące książek. Każde kolorowe i kryjące miliony swoich zagadek, przygód i doświadczeń. Hermiona pragnęła podbiec do wszystkich, aby je przytulić i powiedzieć im, że od teraz należą do niej i będzie je kochać. Głupie, ale piękne.
Podłoga z ciemnego drewna ubrana w czerwony, puchaty dywan. Po lewej regały z książkami. Po prawej to samo. Biblioteka miała też swoje piętro, które również prowadziło do pięknych zbiorów literatury. Na parterze jednak było ciemne biurko otoczone trzema czerwonymi fotelami.
- Trafiłam do raju – powiedziała szeptem Hermiona.
- Chyba raczej chciałaś powiedzieć do piekła. – wykpił Draco, który przez ten cały czas siedział na jednym z foteli obok swojej matki.
Szatynka chciała już odpyskować, kiedy usłyszała cichy, spokojny głos:
- Oh, przestańcie. Tutaj już nie musicie być dla siebie tacy okropni jak przed Czarnym Panem..
- Pani nie rozumie! – krzyknęła Hermiona. Pragnęła jeszcze coś dodać, lecz Narcyza podniosła rękę, karzącą się uspokoić.
- Rozumiem, że w szkole nie przypadliście sobie do gustu. Poglądy macie inne, każdy z was był inaczej wychowany, ale w moim domu proszę zwracać się do siebie z szacunkiem, dobrze? – Pani Malfoy przeszyła dziewczynę wzrokiem próbując dać jej w ten sposób do zrozumienia, że ma być tak jak powiedziała przed chwilą. Hermiona westchnęła sfrustrowana.
- Dobrze. – powiedziała Miona – Jeśli on – tu wskazała złowrogo na blondyna – będzie odnosił się do mnie z szacunkiem, to i ja będę pilnować tego co mówię...
Przerwał jej ironiczny śmiech, w którym nie było krzty radości. Właścicielem tego śmiechu był Draco, który powoli wstał i kierując się do wyjścia z gabinetu, a co za tym idzie w kierunku Hermiony. Przy niej zatrzymał się i wyszeptał:
- Nie wydaję mi się szlamciu, abyś zasługiwała na coś takiego jak szacunek. – powiedział, po czym uśmiechnął się wrednie i poszedł na kolację.
Niepocieszona Narcyza westchnęła cichutko i wstała. Z elegancją i wdziękiem podeszła do byłej gryfonki i powiedziała spokojnie:
- To nie jest łatwa sytuacja dla nas wszystkich. Masz nas za podłych śmierciożerców, którzy tępią szlamy niszcząc wszystko co popadnie.. To nie prawda, a przynajmniej nie cała. Gdybyś wiedziała drogie dziecko ile nas to wszystko kosztuje zmieniłabyś zdanie.
- W takim razie niech mi to ktoś wreszcie wyjaśni! Cały czas, na każdym kroku byłam poniżana, gnębiona, zmieszana z błotem i to tylko po to, aby Pani syn miał z tego ubaw. Nie powie mi pani, że to nie jest prawda.
- Masz rację Hermiono. Draco zbyt długo słuchał swego ojca, aby teraz mieć jakąś skruchę wobec ciebie. Obawiam się, że to co próbowałam wbić mu do głowy pod nieobecność Lucjusza poszło w niepamięć . Aczkolwiek… - urwała Narcyza, bo nie wiedziała, czy ma się zwierzać z tylu rzeczy tej młodej dziewczynie.
- Aczkolwiek co?
- Aczkolwiek myślę, że jest w nim pewna wrażliwość. Pod maską, którą przybrał już kilka lat temu kryje się naprawdę wartościowy człowiek. Ja to wiem i ty Hermiono może wkrótce też się dowiesz. Gdy spotyka się z rzeczami, które obalają jego poglądy, a właściwie poglądy jego ojca, to wtedy zapala się w nim takie światełko nadziei, że może świat jest jednak lepszy, niż mu się wydaje.
- Nie wiem co powiedzieć – przyznała zmieszana szatynka. Zdziwiło ją wyznanie Narcyzy, ale też pozwoliło jej spojrzeć na sytuację z zupełnie innej perspektywy. Mimo to nie dała się tak łatwo przekabacić. Nie uwierzy w pięć minut, że Malfoy jest dobry, a to, że krzywdził ją przez kilka lat było zwykłym błędem wychowawczym. O nie! Tak łatwo nie zmieni o tej gnidzie zdania. Za dużo ran miała w swoim sercu, by teraz tak łatwo przebaczyć.
- Nie musisz nic mówić Hermiono. – uśmiechnęła się lekko Narcyza – Po prostu chodźmy na kolację.
Z takim właśnie optymistycznym podejściem Pani Malfoy ruszyły do jadalni, gdzie czekało na nie pyszne jedzenie i arogancki Draco.


~~~

Rozdział 4 część 1 skończone! Wreszcie się za to zabrałam i jest gotowe do publikacji. Rozdział jako tako wydaje mi się fajny. Jest oczywiście na razie opisowy, ponieważ muszę Wam pokazać jak wygląda każdy pokój w tym domu. W części 2 będzie więcej dialogów, dlatego też będzie ciekawiej. Mimo to mam nadzieję na pozytywne opinie. Zapraszam do czytania, komentowania, obserwowania bloga i mojego Google+
(na którym informuję przyjaciół o nowych rozdziałach) :)

~~~

Życzę miłego wieczoru!

Pozdrawiam!

Sunny ♥