piątek, 25 września 2015

Rozdział 11 - Bez maski obojętności

Drugi rozdział tego samego tygodnia?! Kim jesteś i co zrobiłeś z Sunny?! :o
Pewnie wiele z Was zadaje sobie to pytanie, ale nie martwcie się - to wciąż ja. Przy poprzednim poście napisałam, że jestem chora i mam dużo czasu wolnego. Dzisiaj potwierdzam tę tezę, ponieważ przygotowałam dla Was poniższy rozdział. Czy tylko ja tak mam, że najlepiej pisze się blisko północy? Na prawdę! W dzień potrafię utworzyć coś krótkiego i mam wrażenie, że jakościowo jest poniżej zera. Natomiast w nocy mój umysł jest otwarty i stukam w klawiaturę jak szalona. 

Mam nadzieję, że się Was spodoba.

~~~~~~~~~

Do holu wleciał delikatny podmuch wiatru zmuszając w ten sposób firanki do niesfornego tańca. Podłoga zaskrzypiała pod wpływem ciężaru dwóch postaci. Jeden z nich ubrany był w trampki, ciemne jeansy, t-shirt z logo Rockowych Wiedźm i koszulę w kratę z podwiniętymi rękawami aż do łokci. Jego towarzysz natomiast wyglądał bardziej elegancko. Miał na sobie klasyczne czarne spodnie i białą koszulę z rozpiętym guzikiem u góry. Kolor tkaniny współgrał z jego mleczną cerą.

Hermiona obserwowała ich ze schodów. Była cała sparaliżowana ze strachu. Dopiero teraz skupiła się na ich twarzach. Jej mięśnie lekko się rozluźniły, bowiem znała przybyszy. Pomimo tego istotnego faktu nie ufała im, aby przywitać ich z szeroko wyciągniętymi ramionami. Przed oczami miała tylko obrazy lat szkolnych i wyzwiska unoszące się w powietrzu pod jej adresem. Kolejnym wspomnieniem był pokój przesłuchać Czarnego Pana. Ona klęczała trzęsąc się ze strachu w momencie, gdy tamci siedzieli i patrzyli na nią z pogardą. Zero pomocy, żadnej empatii.. pustka.

Ze spojrzeniem wypranym z emocji spojrzała w twarz Blaise’owi i Teodorowi.
Oni natomiast ze swobodą popatrzyli na siebie, posłali delikatny uśmiech i luźnym krokiem ruszyli w stronę schodów, czyli również i Hermiony. Gdy byli na równym poziomie rzucili tylko:

- Witaj, Granger.

- Cześć, Granger. - i poszli na górę.

Dziewczyna była w szoku. Nie spodziewała się tak neutralnej reakcji na jej obecność. Oczywiście domyślała się, że skoro Malfoy się rehabilituje, to z pewnością jego przyjaciele mają podobne poglądy. Poznała trochę Teodora, ale zawsze trudno było jej go rozszyfrować. W bibliotece był bardzo naturalny. Potrafił czasem zażartować i ukazać się od strony sympatycznego chłopaka. Hermiona w jego towarzystwie czuła się bardzo swobodnie. Do czasu, gdy jego przyjaciele nie dołączali do niego w czytelni… i cały czar pryskał. Stawał się oziębły i niedostępny. Nie dogryzał jej jakoś zacięcie, ale gdy wymagała tego sytuacja potrafił słowami doprowadzić ją do łez. To nie jest zbyt optymistyczne nastawienie, dziewczyno. – pomyślała. Jeśli chodzi o Blaise’a nie miała zbytniego pola do komentowania. Tego gościa nie znała kompletnie. Pomimo jakichś plotek o jego nowych „przyjaciółkach” – co nie jest też obce jego kumplom – głośnych śmiechach w Wielkiej Sali i sporadycznych docinek w jej stronę nie wiedziała o nim nic. Tylko tyle, że jest bardzo entuzjastyczny, ale to nie jest zbyt odkrywczą informacją.

Dopiero po chwili zorientowała się, że nadal stoi na schodach gapiąc się pod dziwnym kątem w stronę łuku prowadzącego na piętro. Odetchnęła kilka razy. Z przejęcia zaschło jej w gardle, ale zdecydowała się poprosić o szklankę wody domowego skrzata dopiero w swoim pokoju. No dalej Hermiono, tylko kilka kroków i będziesz na piętrze, potem przejdziesz przez korytasz szybkim i zdecydowanym krokiem, po czym trafisz do pokoju – swojego własnego azylu. – z tą motywującą myślą ruszyła.

Przekroczyła łuk dzielący hol z pierwszym piętrem i zobaczyła, że młodzi mężczyźni rozgościli się w tamtejszym saloniku i kuchni. Blaise rozkładał szklaneczki z trunkiem na stoliku, a Teodor szukał czegoś w szafce. Hermiona przeklęła się w myślach, że stanęła, a to było jednoznaczne z problemami do ponownego ruszenia się z miejsca. Patrzyła na nich chwilkę i toczyła zaciętą walkę z mózgiem o to, że jeśli zrobi jakikolwiek krok, to oni ją zauważą. Nic bardziej mylnego. Stojąc jak słup przyciągnęła zdecydowanie większą uwagę.

- Wreszcie przyszłaś, Granger. – Blaise patrzył na nią uważnie. – Skoro już tu jesteś, to może dołączysz?

- Słucham? – Hermiona miała wrażenie, że ogłuchła i ma omamy.

- Diabeł ma racje, usiądź z nami. – dodał Nott.

Dziewczyna patrzyła na nich, a w głowie słyszała szum podobny do telewizora z odłączoną kablówką. Ruszyła z miejsca w kierunku pokoju, ale stwierdziła, że to niegrzeczne iść tak bez słowa. Niewolnica, czy nie – ona zna zasady dobrego wychowania. Odwróciła się do nich i idąc powoli, ale zdecydowanie tyłem powiedziała:

- Dzięki za propozycję – jeszcze kilka kroków do tyłu – ale znajdę sobie inne zajęcie.. nie przeszkadzajcie sobie. Miłego… tego co właśnie chcecie robić! – dodając krótki zwrot grzecznościowy i jednocześnie nadal cofając uderzyła o coś na kształt ludzkiego ciała.

Zapiszczała i odwróciła się z szybkością świetlną. Za nią, a właściwie już przed nią stał Malfoy trzymający w ręce plik kart do gry w pokera.

- Co się tak wydzierasz Granger? – uśmiechnął się ironicznie – Uważaj jak chodzisz, bo następnym razem może ci się coś stać.

- No proszę… martwisz się o mnie? – spojrzała na niego podejrzanie. Pomimo bijącego z przejęcia serca zachowywała się w miarę pewnie.

Blondyn spojrzał na nią w jakiś dziwny i niezrozumiały dla niej sposób, po czym dodał szybko:

- Nie, Granger. Ja tylko ostrzegam. – i wyminął ją siadając na kanapie obok Blaise’a.

Zabini patrzył na rozgrywającą się przed chwilą scenę z lekkim rozbawieniem, a Nott… człowiek zagadka, jego twarz nie wyrażała nic. Hermiona nie czekała na dalszy ciąg wydarzeń i bez większych słów poszła w kierunku swojego pokoju, w którym się zamknęła.

- Kobiety… – powiedział ciemnoskóry chłopak z szelmowskim uśmiechem.

Draco i Teodor spojrzeli na siebie podnosząc brew w geście zdziwienia.


- Kilka godzin później –

Hermiona siedziała w swoim pokoju tak długo, że aż z nudów liczyła dziurki na suficie.

- Raz, Dwa, Trzy, … , Dwadzieścia Dziewięć, Trzydzieści, Trzydzieści Jeden. – skończyła obliczenia – Trzydzieści jeden nudnych dziurek… Trzydzieści jeden cholernie nudnych dziurek. – była sfrustrowana.

Nie mogła nic czytać, bo Malfoy jej tego zabronił. Nie chciała marnować kartek na bazgroły, a brakowało jej weny na coś wartościowego. Pić jej się nie chciało. Do łazienki też nie musiała zaglądać, bo była tam pięć minut temu. Prychła zrezygnowana. Jedyne czego potrzebowała to posiłek. Już od jakiejś godziny słyszała burczenie własnego żołądka, ale nie chciała wołać i wysługiwać się i tak już zarobionym domowym skrzatem. Jedynym wyjściem było zejście do jadalni, ale to oznaczało kolejne spotkanie z chłopakami. Zdenerwowana zsunęła się z łóżka i zaczęła okrążać pokój ustalając wszystkie za i przeciw wyjścia z pokoju. Przerwał jej kolejny dźwięk protestu żołądka, co przesądziło o losie dziewczyny.

Otwarła delikatnie drzwi i z zadowoleniem pomyślała, że nie stworzyła żadnego niepotrzebnego skrzypnięcia. Rozejrzała się po korytarzu i nie zobaczyła nikogo. Pewnie poszli już do domu - pomyślała i z uśmiechem na twarzy ruszyła swobodnym krokiem w stronę schodów prowadzących na parter. Gdy się tam znalazła skręciła w kierunku jadalni. Otworzyła drzwi i zamarła. Z powodu znikającego już słońca w pokoju byłoby ciemno gdyby nie kominek i świece zdobiące przepięknie uszykowany stół do kolacji. Jednak nie to zszokowało Hermionę, a osoby siedzące przy owym stole. Pani Narcyza, Draco, Blaise i Teodor siedzieli przy posiłku rozkoszując się swoim towarzystwem. Co jakiś czas wybuchali przemiłym dla ucha śmiechem spowodowanym prawdopodobnie żartami wypowiadanymi przez Zabiniego. Po chwili nastała cisza, bowiem ktoś zauważył dziewczynę stojącą w progu pomieszczenia i reszta odwróciła się we wskazanym kierunku. Pierwsza odezwała się Pani Malfoy:

- Hermiona, kochanie. Właśnie posłałam po ciebie skrzata, ale musieliście się minąć. Usiądź z nami. Zjemy wspólnie kolację.

Szatynka trzymając się materiał rękawa bluzki podeszła we wskazane miejsce, aby zasiąść przy arystokracji. Zauważyła, że Ognista Whiskey pozwoliła chłopakom odprężyć się na tyle, że nie okazywali się zaczepni wobec dziewczyny. Bardzo jej to odpowiadało. Na talerz nałożyła sobie sałatki z kurczakiem i trochę chleba. Do kubka nalała świeżo zaparzonej herbaty. Przez chwilę rozkoszowała się jej ciepłem i zapachem, ale gdy poczuła kolejny ucisk w żołądku mówiący Dziewczyno, ogarnij się! Najpierw daj mi papu, a potem wciągaj opary swego napoju.

Przez chwilę jedli w ciszy. Hermiona czuła się nieco winna, ponieważ przed jej przybyciem była tu całkiem inna atmosfera. Była w szoku spowodowanym przez własną postawę, ale odkrząknęła cichutko i rozpoczęła rozmowę:

- Jak tam prace w ogrodzie, Pani Malfoy? – uśmiechnęła się, aby podtrzymać swoje dobre intencje.

Narcyza natychmiast odwzajemniła ten uśmiech i podchwyciła temat. Opowiedziała jej jak przesadzała tulipany w inne miejsce, bardziej przystosowane do ich wymagań. Następnie podała kilka nazw kwiatów, niekoniecznie znanych Hermionie, ale mimo wszystko starała się opisać je w taki sposób, żeby wszyscy mogli sobie to wyobrazić. Szatynka zadała jeszcze kilka pytań, ale gdy wszystko zostało powiedziane ponownie wrócili do punktu ciszy. Dziewczyna czuła na sobie zaciekawione spojrzenie chłopaków. Udawała jednak, że nic takiego nie ma miejsca i wzięła energiczny łyk herbaty. Szybko tego pożałowała, ponieważ napój był bardzo gorący i sparzył jej język. Nie wydała jednak z siebie żadnego dźwięku protestu i odłożyła kubek na stół. Gdy wszyscy już zjedli i wypili zrobiło się jakoś swobodniej. Główną zasługą był Blaise, ponieważ on jako osoba śmiała rzucił tematem w towarzystwie:

- Tak… to może skoro już jesteśmy w taki licznym gronie, to może się poznamy? – Draco i Teodor spojrzeli na niego jak na idiotę; znali się przecież od najmłodszych lat. Ciemnoskóry chłopak przełknął ślinę i sprostował wypowiedź – To znaczy my z chłopakami się znamy i panią Narcyzę również, ale ty, Her… Granger, jesteś tak jakby nowa.

Dziewczyna była zakłopotana, bo czuła, że nastał moment, w którym powinna powiedzieć coś w stylu: Cześć, jestem Hermiona; Kocham czytać książki; Mam rudego kota; Moim ulubionym kolorem jest czerwony. Jednak w tym momencie wydawało jej się to niezwykle głupie. Patrzyła Blaise’owi w twarz, ale nie wypowiedziała ani słowa.

Draco czując się w tym momencie szefem, czy po prostu gospodarzem spróbował pomóc. Nie, żeby czuł się jakoś odpowiedzialny za tą dziewczynę, ale takie wypytywanie przyjaciela nawet jego by skrępowało.

- Blaise, jesteś tak bezpośredni, że nawet Pansy by się zachłysła. Może tak po kolei, co? Granger, to znaczy Hermiono – spojrzał na nią – To jest mój przyjaciel Blaise. Dla nas Diabeł. – wskazał na niego, a ciemnoskóry chłopak uśmiechnął się szeroko ukazując rząd śnieżnobiałych zębów – Jest to nasz osobisty, ślizgoński śmieszek. Na pewno się polubicie, jeśli nie będziesz go słuchać przez cały czas, bo inaczej mózg ci eksploduje. – na te słowa blondyn dostał kuksańca w bok od Zabiniego, który z udawanym smutkiem i złością poczuł się dotknięty ostatnim komentarzem. – A to jest Teo. Jest…

- Znam go – Hermiona uśmiechnęła się niezauważalnie w stronę Nott’a, który w podobny sposób odwzajemnił jej dwa słowa. Draco natomiast spojrzał na nich z nieodgadnioną miną. Choć nie było tego widać zirytował się wbrew własnej woli. Nie wiedział dlaczego tak reaguje na znajomość Granger z jego przyjacielem, ale tak się stało.

- Doprawdy? – dodał z udawanym zdziwieniem. – Mogę wiedzieć skąd?

- Gadaliśmy dużo w bibliotece. – wciął się Teodor. Był spokojny i nie widział w tym nic niestosownego.

- Mogłem się domyślić. Oba prymusy siedzące obok siebie w czytelni. Kłócące się tylko wtedy, gdy ślizgoni albo gryfiaki do nich przysiądą. No proszę... ciekawe. – Draco patrzył przenikliwie na tę dwójkę, ale nie mógł nic wyczytać. Dlaczego tak mnie to irytuje? – pomyślał.

- Nie bądź taką przyzwoitką, Malfoy. – powiedziała Hermiona z zaczepnym uśmiechem – Gadaliśmy tylko o książkach i innych zainteresowaniach, a ty wyszukujesz w tym jakichś skandali.

- Właśnie, Smoku. – dodał Nott. Ledwo zauważalnie jego głos pochrypiał, jakby… zesmutniał?

Blondyn wychwycił tę zmianę w przemowie przyjaciela i zaczął mu się intensywniej przyglądać. Czyżby on liczył na coś więcej od Granger? – pomyślał Draco. Zakochanie to ponoć coś naturalnego, ale dla młodego Malfoya myśl, że przyjaciel mógłby zauroczyć się byłą gryfonką była… właśnie, jaka była? Chłopak przekalkulował to sobie i jedyne co czuł to jakieś dziwne ukłucie w żołądku. Czyżby zazdrość?

Nie, to niemożliwe. O kogo mam być zazdrosny? O Granger? Niech się spotyka z kim chce. Przecież jest dorosła i może decydować o sobie. Ma prawo do pokochania Teo… Tylko dlaczego jak o tym myślę, to mam wrażenie, że oszukuję samego siebie?

Draco nagle wstał od stołu, a wszystkie oczy zostały zwrócone ku niemu. Ruszył bez słowa w kierunku wyjścia z jadalni. Przyjaciele i matka nawoływali go, ale ten nie odwracał się i brnął do przodu. Ostatnie co usłyszał przez opuszczeniem pokoju to jego własne imię wypowiedziane przez Hermionę. Nigdy nie czuł tyle empatii w swoim imieniu wypowiedzianym przez nią. Czy ona w ogóle zwracała się do niego w ten sposób? Nie przypominał sobie, ale ostatnie co postanowił przez wyjściem z jadalni, to to, że chciałby słyszeć to częściej. 

Dużo częściej. 

~~~~~~~~~

Rozdział 11 za nami. Mam nadzieję, że takie perypetie uczuciowe Wam się spodobały. Ja jestem w miarę zadowolona z całości. Koniecznie dajcie znać co myślicie w postaci komentarza. Jeśli chcecie być na bieżąco, to polecam opjcę Obserwuj
Ostatnio pojawiły się zakładki Kontakt, Autorka i Bohaterowie. Z tego ostatniego jestem najbardziej dumna. Zachęcam do zajrzenia, przeczytania i napisania komentarza również tam! 
To bardzo motywuje do dalszej pracy.
 Życzę Wam pięknego weekendu i przede wszystkim odpoczynku po szkole/pracy. 


Pozdrawiam serdecznie!
 Sunny <3

wtorek, 22 września 2015

Zmiany!

Witam Was po raz drugi tego samego dnia! <3
Jak mogliście zauważyć zmieniłam kilka rzeczy, w tym najbardziej widoczną i istotną zmianą jest szablon. Wzięłam go ze strony Szablownica, a konkretne dane to link do podglądu szablonu.

Wiadomość do szanownej załogi strony Szablownica: Wykonałam wszystkie polecenia, aby móc prawnie użytkować ten szablon. Niestety coś zepsuło mi się w opcjach komentowania na Waszej stronie i nie mogłam wysłać wiadomości o tym, że takowy szablon jest u mnie. Wyślę Wam prywatną wiadomość. Mam nadzieję, że ten problem nie będzie trwał wiecznie i mój komputer się ogarnie. Pozdrawiam! :)

Szablon bardzo mi się podoba. Wykonanie go zajęło pewnie sporo pracy, ale efekt był tego wart. Jest przepiękny. Każdy szczegół dopracowany na ostatni guzik. Biję brawo na stojąco! <3

Drugą sprawą jest zmiana w moich zakładkach na lewym boku bloga. Powstało coś takiego jak MENU, które dzięki kliknięciu na odpowiednią nazwę przekierowuje do wybranej przez siebie strony. Pytanie do Was: Chcielibyście zakładkę BOHATEROWIE? Z krótkim opisem i zdjęciem dla postaci istotnych w moim opowiadaniu. Teraz mam trochę czasu na pobawienie się w grafika, dlatego chętnie mogę to zrobić. Co wy na to? 

Okej, to by było na tyle. 


Życzę Wam przyjemnego wieczoru i jeszcze lepszego dnia następnego. 

Pozdrawiam cieplutko!
Autorka.

Rozdział 10 - Błagam cię Draco, stop!

Dzisiaj nieco krócej, ponieważ zachorowałam i nie jestem wstanie racjonalnie myśleć. Na razie działam na zasadzie: Wstań, przeżyj, idź spać. Mimo wszystko mam nadzieję, że Wam się spodoba, ponieważ jest trochę z humorem. Czekam na Wasze komentarze. Mam nadzieję, że nie zawiedziecie mnie swoją aktywnością.


Uwielbiam Was!
Życzę pozytywnego odbioru! <3


~~~



Widelec upadł z głośnym brzdękiem na talerz. Hermiona natychmiast wstała i ruszyła niepewnym krokiem w kierunku Dracona. Zatrzymała się kilka metrów przed nim i zaczęła nerwowo skubać skórki przy paznokciach dłoni. Zniecierpliwiona dziewczyna nie widząc w blondynie chęci do rozpoczęcia rozmowy sama podjęła ten trud:


- Co się stało? – przyjrzała mu się bliżej – i dlaczego masz rozciętą brew?! – chciała podejść do niego, ale ten odepchnął ją lekko i wymijająco ruszył w stronę kanapy.


Hermiona była zdziwiona. Nie myślała, że wpadnie jej w ramiona, popłacze się i opowie wszystko jak matce, czy najlepszemu przyjacielowi, ale żeby znowu wrócić do punktu wyjścia?


- Malfoy! Dlaczego jak robimy krok do przodu, to zaraz musisz wykonać dwa wstecz?! – szatynka już nie dbała o to, że chłopak jest ranny. Wkurzało ją to, że w momencie kiedy mieli się dogadywać, ten znowu traktuje ją jak powietrze.. takie zepsute, szlamowate powietrze. Nawet na nią nie spojrzał…


- Nie dramatyzuj Granger. Miałem ciężki dzień, a ty mi jeszcze dokładasz. – to mówiąc zdjął przemoczony płaszcz.


Na dworze jest przecież słoneczna pogoda! Gdzie on był? – zastanawiała się dziewczyna. Nie musiała jednak atakować go ponownie, ponieważ zaczął mówić.


- Mieliśmy misje, poziom 3. – Hermiona zaczęła intensywnie rozmyślać cóż by oznaczało to owe 3 - W północnej części Walii. Szło mi całkiem nieźle.. – w tym momencie odwrócił się do niej i uśmiechnął lekko – Gdyby nie Karkaroff nie miałbym teraz pokrwionej twarzy. Idiota pomylił zaklęcie i odbiło się na mnie. – wnerwiony Draco zmarszczył brwi, czego po chwili pożałował i oddał z głośnym sykiem wydobywającym się z jego ust.


Dziewczyna próbowała sobie to wszystko poukładać w głowie, ale nie potrafiła tego ogarnąć, więc zaczęła myśleć na głos:


- Chcesz mi powiedzieć, że byłeś na misji o POZIOMIE NR 3, cokolwiek to znaczy, stoczyłeś walkę w deszczowej Walii, miałeś sprzeczkę z kolegą „po fachu” o to, że nie potrafi myśleć i mógł ci usmażyć twarz, po czym wracasz tutaj cały przemoczony, odpychasz mnie z tym swoim perfekcyjnie wyuczonym dystansem i masz czelność się jeszcze do mnie uśmiechać?! – z każdym słowem swojej kalkulacji szatynka podnosiła głos, a chłopak chcąc nie chcąc zaczął się szerzej uśmiechać z rozbawieniem z powodu jej nadmiernej złości.


- Tak, Granger. Zabawnie wyglądasz, gdy się złościsz. – na to dziewczyna spochmurniała jeszcze bardziej. – A co do poziomów misji, to jest tak:

Nr1 – misja najłatwiejsza, jakieś śledztwo, szantaże, groźby – uogólniając: zbieranie informacji.

Nr2 – misja o poziomie średnim, czyli śledztwo z użyciem czarów ataku, ale łagodnych.

Nr3 – jak się już pewnie domyślasz, to misja najtrudniejsza, czyli atak zbiorowy. Toczymy bitwę, nie po jakieś informacje, tylko po to, aby porządnie się pochlastać. Czarny Pan lubi, gdy brudzimy sobie rączki.. – uśmiechnął się ironicznie – lub jak w moim przypadku twarz.


Hermiona z otwartą buzią kodowała wszystko co przed chwilą przekazał jej blondyn. Była w szoku, że u Voldemorta jest organizacja i selekcja poszczególnych czynności.


- Ekhm.. – przełknęła gulę w gardle – No to może chociaż powiesz mi, czy ta bitwa była dla ciebie zwycięska?


- Oczywiście, że tak. – uśmiechnął się z wyższością – Jestem przecież najlepszy.


- A ty jak zwykle skromny. – jego pozytywne nastawienie udzieliło się również byłej gryfonce. – W takim razie mądralo napraw sobie tą ZAWSZE IDEALNĄ i waleczną buźkę.


- Już  to robię. – na twarzy blondyna pojawiło się zdenerwowanie – Eee.. zaraz to zrobię!


Hermiona patrzyła z rozbawieniem na to jak Draco macha różdżką przed swoją twarzą, lecz nic nie czaruje.


- Znasz zaklęcie, Malfoy? – teraz to dziewczyna uśmiechała się z ironią.


- Oczywiście, że znam! … Eee, znałem... – odkrząknął – Powinienem znać…


- Daj różdżkę, to ci pomogę. – wyciągnęła rękę w jego stronę .

- Myślisz, że tak po prostu dam ci swoją różdżkę? – spojrzał na nią podejrzliwie.


- Jeśli chcesz mieć posklejaną buzię, to tak. No chyba, że preferujesz nowy styl. – posłała mu pokrzepiający uśmiech.


Draco wiedział, że sam nie wymyśli tego zaklęcia, a krew nadal płynie małą stróżką po jego twarzy. Prychnął zrezygnowany i podał jej magiczny patyk.



- Tylko pamiętaj Granger, ta twarz jest warta milion dolarów. 

- No jasne, Malfoy. Będę mieć to na uwadze. – Hermiona puściła mu oczko i podstawiła różdżkę do twarzy zdenerwowanego blondyna – Episkey* - rana Dracona zaczęła regenerować się w zastraszającym tempie, po czym stała się jednością. Dziewczyna jednak wiedziała, że to miejsce jest jeszcze wrażliwe na czynności z zewnątrz, dlatego też dodała kolejne zaklęcie – Ferula**. – Gotowe! – uśmiechnęła się, lecz szybko skrzywiła i „niby przypadkiem” wymskło jej się krótkie – Ojej..

- „OJEJ”? Co?! Dlaczego OJEJ! – chłopak przerażony wyczarował sobie lusterko i spojrzał w obicie.

Wyglądał normalnie. Hermiona zadbała nawet o to, aby pojawił się tam plaster. Wkurzony blondyn spojrzał na śmiejącą się dziewczynę.

- I co się tak szczerzysz?! – był zły, bo dał się nabrać na jej głupi żart z udawanym niepowodzeniem zaklęć.

- Gdybyś.. HAHA! widział swoją.. NIE MOGĘ, AHAHA! minę! – szatynka nie mogła opanować śmiechu i trzymała się za brzuch, który z powodu szczęścia zaczął ją boleć.

Zły jak osa młody Malfoy wyrwał jej swoją różdżkę, położył na stoliku i zerwał się na równe nogi, po czym wylądował na nic niespodziewającej się Hermionie.

- Tak ci jest do śmiechu, Granger? – uśmiechnął się ironicznie – No to zobaczymy..

Zaczął łaskotać ją po brzuchu, a dziewczyna wybuchła niekontrolowanym krzykiem połączonym z histerycznym chichotem.

- Malfoy, przestań! – kolejna salwa śmiechu – Błagam cię Draco, stop! Stop, stop! – łzy leciały z jej oczu, a ręce były obezwładnione tak jak reszta ciała. Nie mogła opanować protestów brzucha, a jej mózg krzyczał, że zaraz eksploduje.

- No proszę, Granger. Wtedy śmiałaś się ze mnie, a jak mamy to robić razem, to już nie chcesz? – wiedział, że przegina, bo łaskotki to rzecz straszna, ale chciał jej dać lekcję.

- Nie będę się już z ciebie śmiała, tylko błagam cię, przestań!!! – Hermiona nie mogła już opanować poziomu swojego głosu. Teraz piszczała wysokim sopranem.

- Dobrze, koniec tortur. Myślę, że zrozumiałaś nauczkę. – Draco nie mógł przestać się uśmiechać, przez co jego szok wewnętrzny jeszcze bardziej się powiększał. Było to takie piękne i naturalne – UŚMIECH.

Dziewczyna oddychała głęboko wciąż odczuwając ból żołądka. Była na niego zła, to było jasne, ale trzeba mu przyznać, że sposób w jaki się zemścił był uroczy. Szatynka wyrwała swoje ręce spod jego ciężaru i otarła twarz całą od łez.

- Jesteś świrem, Malfoy.

- A ty pyskatą złośnicą.

Uśmiechnęli się. Byli kwita.

- Ekhem.

Usłyszeli obok siebie krótkie krząknięcie. Odwrócili szybko głowy w tamtą stronę i ujrzeli panią Malfoy zdejmującą rękawiczki brudne od ziemi z ogródka.

- Usłyszałam tutaj takie krzyki jakby ktoś obdzierał kogoś ze skóry, ale z tego co widzę, to nieźle się bawicie. – Narcyza mrugnęła okiem w dwuznaczny sposób, po czym wyszła z powrotem na taras.

Draco śmiał się cichutko i zszedł z zawstydzonej Hermiony. Dziewczyna usiadła na kanapie i zaczęła rozmasowywać obolałe miejsce. Blondyn natomiast chwycił różdżkę oraz mokry płaszcz i kierując się do wyjścia z salonu powiedział:

- Dzięki za pomoc, pielęgniareczko. – i wyszedł.

Hermiona rzuciła się ponownie do pozycji leżącej i z coraz większym rumieńcem wspominała ostatnie minuty. Przed jej oczami ukazywały się fragmenty ciała chłopaka. Jego piękne oczy wpatrzone w nią kiedy naprawiała jego twarz. Ręce, które pomimo tego, że były narzędziem tortur, to dawały odczuć przyjemne ciepło. Jego…

- O czym ty myślisz Hermiono! – z zawstydzeniem i niedowierzaniem wstała i ominęła zimny już obiad. Postanowiła wrócić do swojego pokoju i ukryć się tam aż do następnego dnia.

Wspinając się po schodach usłyszała głosy wydobywające się z ganka domu. Przerażona wiedziała, że nie zdąży wejść na górę i pobiec w bezpieczne miejsce. Spojrzała na drzwi wejściowe i zauważyła jak gałka przekręca się z klikiem, aby udostępnić GOŚCIOM dostęp do domu. Hermiona zbladła i czekała na najgorsze. 

Jej oczom ukazały się dwie postaci...


~~~


* U MNIE NIE PODZIAŁAŁO NA ZŁAMANIE, LECZ NA SKLEJENIE ROZCIĘCIA NA TWARZY DRACONA 

,,Opis: niweluje uszkodzenia ciała takie jak złamany palec czy nos. 

Użyte po raz pierwszy: w tomie Harry Potter i Książę Półkrwi Nimfadora Tonks użyła go, aby uleczyć złamany nos Harry'ego. W ekranizacji szóstego tomu zamiast Nimfadory wystąpiła Luna Lovegood. 

Etymologia: z greki episkeyazo – reperować.” – użyte ze strony https://pl.wikipedia.org . 



** U MNIE UŻYTE, ABY DRACO DOSTAŁ OPATRUNEK NA SWOJĄ ŚWIEŻO ZAGOJONĄ RANĘ 

,,Opis: opatruje uszkodzenia ciała (bandażujące złamania, itp.). 

Użyte po raz pierwszy: w tomie Harry Potter i Więzięń Azkabanu Remus Lupin, aby unieruchomić i opatrzyć złamaną nogę Rona Weasleya. 

Etymologia: z łaciny ferula – pręt” – użyte ze strony https://pl.wikipedia.org



~~~ 

Rozdział 10 udostępniony! Mam nadzieję, że Wam się spodobał. 

Zachęcam do komentowania, obserwowania i zaglądania na inne social media, takie jak Google+ i ASK'a


~~~ 


Ściskam, 
Sunny <3

sobota, 5 września 2015

Rozdział 9 - Czy ja naprawdę jej nienawidzę?

Witajcie! <3 Przychodzę do Was z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że przyjmiecie go ciepło. Kilka dni temu zaczęłam szkołę, ale mimo to spięłam się i stwierdziłam, że skoro dostajemy jeszcze luzy na zajęciach, to wykorzystam ten czas na napisanie rozdziału.
Życzę pozytywnego odbioru!

~~~

Hermiona wyskoczyła przez framugę drzwi i spojrzała w stronę długich schodów, na których szczycie znajdował się Malfoy. Szedł wolno, ale zdecydowanie. Nie odwrócił się do dziewczyny, ani nie wydusił z siebie żadnego słowa. Szatynka jednak przyjęła wyzwanie i szybko ruszyła w jego kierunku. Gdy dotarła na piętro zobaczyła, że chłopak wchodzi do jednego z pomieszczeń znajdującego się na górze. Był to jego pokój utrzymywany w nienagannym porządku. Ściany w tonacjach szarości idealnie komponowały się z czarnymi meblami. Głównym obiektem tego pomieszczenia było łóżko przykryte ciemnozieloną narzutą. Na komodzie i półkach szafek znajdowały się puchary za uczestnictwo w Qudditchu, chorągiewki kibiców domu węża i ruchome zdjęcia, na których był z rodzicami oraz przyjaciółmi. Było tam też kilka książek o eliksirach, czy transmutacji. Draco usiadł na łóżku twarzą do okna i oddychał nierówno trawiąc sytuację mającą miejsce w jadalni. Wiedział, że jego zachowanie jest nieco irracjonalne, ale nie panował nad tym, że ktoś w normalnym i ludzkim odruchu chciał go poznać. Miał przyjaciół, którzy wiedzieli o nim praktycznie wszystko, ale teraz… teraz miał otworzyć się przed… wrogiem? Kolejne pytanie nurtowało młodego mężczyznę: Czy ja naprawdę jej nienawidzę? Nie wiedział co o tym myśleć. Od dziecka wbijano mu do głowy, że czystość krwi jest najważniejsza, ale przecież była gryfona nie raz udowadniała swoją wartość w sposób taki, że nie jeden posiadacz czystej krwi by się zadziwił. Tak naprawdę zazdrościł jej czasem tej determinacji i naturalności w zdobywaniu wiedzy i przekazywaniu jej innym. On również był bardzo inteligentnym człowiekiem, ale wystawiana na próbę mądrość często przegrywała z tą irytującą i zarazem błyskotliwą dziewczyną.
- Malfoy… Wyszedłeś w trakcie rozmowy - to niegrzeczne. – myśli blondyna przerwało krótkie stwierdzenie Hermiony stojącej przy drzwiach pokoju. – Skoro już tu przyszłam, to może pogadamy?
Chłopak szybko odchrząknął i odzyskawszy głos oraz opanowanie zaczął:
- Siadaj, Granger.
Szatynka spełniła to życzenie i usiadła obok niego nerwowo ściskając materiał spodni.
- Wiesz, Granger. Trudno mi rozmawiać o czymś, co było mi przekazywane przez całe moje życie. Ty uważasz mnie za gnojka, który od niechcenia rzuca obelgami w szla… czarodziejów z mugolskich rodzin. Na pewno tak to wyglądało, ale trudno od tak stwierdzić, że to co przez tyle lat przekazywał ci ojciec, to tylko chore uprzedzenia. Wpajano mi, że tacy jak ty, są szlamami – nic nie wartymi śmieciami, którzy podstępem dostali się do świata czarodziejów. Z czasem wiem już, że to tylko chore bujdy, które zostałem zmuszony praktykować. – spojrzał na nią poważnie doszukując się w niej jakichkolwiek oznak protestu. Hermiona jednak milczała i słuchała uważnie wszystkiego, co miał do powiedzenia chłopak. – Nie chcę się usprawiedliwiać, że zostałem nieświadomie wpędzony w wir szlam i zdrajców krwi. Mama często powtarzała mi, że wszyscy są dobrzy, a ja po prostu postawiłem na wygodę i zgadzałem się z ojcem. Raz zbuntowałem się przeciwko niemu, ale po uderzeniu w twarz i wyrzuceniu do ogrodu na godzinę w porze silnych ulew przechodzących przez Londyn i okolice szybko ostudził się mój wojowniczy zapał. Mama próbowała przekonać męża, że to nie są odpowiednie metody i, że ma przeprosić mnie za to jak mnie ukarał. On jednak stwierdził, że dobrze zrobi mi takie „ostrzeżenie”. Choć w głębi serca gardziłem tym jak mnie potraktował oraz jakie zdanie miał na temat mugolaków, to zgadzałem się z nim, a emocje schowałem bardzo głęboko. Moja matka nie wie, że tak naprawdę chciało mi się wyć do księżyca i przystanąć do jej wartości życiowych. – Draco uśmiechnął się smutno i przeczesał włosy palcami – Nadal mam momenty w swoim życiu, że zgadzam się z ojcem i jego teoriami, ale mimo to walczę, aby ta nienawiść nie pochłonęła mnie do końca.
Nastała cisza i słychać było tylko głośne oddychanie Hermiony. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Myślała, że będzie się usprawiedliwiał i zwalał wszystko na ojca. On zaś wykazał się szczerością i odwagą mówiąc prawdę. Dziewczyna nie wiedziała jak zareagować, by było to zgodne z jej emocjami. Nienawidziła go za okres szkolny, w którym wylewała morza łez za to jak ją traktował. Wieczne poniżanie, dogryzanie i przedstawianie swojej wyższości. Teraz jednak mówi coś innego. Czy to prawda? Serce szatynki biło mocno i szukało choćby odrobinę kłamstwa w tym co powiedział Malfoy. Nic jednak nie znalazło i pomimo ogromnego żalu Hermiona uznała, że może faktycznie chłopak znalazł się w niewłaściwym miejscu i z niewłaściwymi ludźmi. Metody wychowania często wpływają na dalsze losy człowieka. Dziewczyna ostrożnie postanowiła oswoić się z myślą, że chłopak próbuje się z nią dogadać. Przygryzła nerwowo dolną wargę i powoli wyciągnęła drżącą rękę w stronę dłoni Malfoya, by ją chwycić i lekko ścisnąć. Blondyn spojrzał na ich spleciony dłonie i poczuł ulgę wzmocnioną poczuciem akceptacji. Spojrzał w oczy dziewczyny i ujrzał w nich szczerą chęć poznania kim naprawdę jest.
- Wiesz co Malfoy? Teraz powoli zaczynam rozumieć twoje zachowanie wobec mnie kiedy jesteśmy u ciebie w domu. W szkole zachowywałeś się jak dupek, a tutaj czuję, że mogę wreszcie z Tobą pogadać. – Hermiona zaśmiała się krótko, ale serdecznie, co dało młodemu mężczyźnie poczucie swobody i odprężenia.
Od tego momentu przesiedzieli ze sobą wiele godzin opowiadając i wyjaśniając różne sytuacje z ich życia. Draco był w szoku, że Hermiona była mu bardzo wdzięczna za to, iż rzucił zaklęcie na jej zęby, przez co mogła wyregulować ich długość i nie mieć na ich punkcie kompleksów. Dziewczyna zaś była zdziwiona jak rozbawionym i niezwykle pozytywnym tonem blondyn opowiada o uderzeniu go w twarz. Dowiedzieli się również wiele nowych rzeczy o sobie jak na przykład: Draco zawsze chciał mieć kota, ale rodzice stwierdzili, że jest to zwierzę potrzebujące opieki i pielęgnacji, dlatego też kupili mu mało wymagającą sowę. Hermiona zaś wspomniała o Krzywołapie, którego koniecznie chciała przedstawić chłopakowi.  Pomimo ciągłej ostrożności szatynka poczuła, że jest z osobą bardzo inteligentną, która posiada bardzo podobne upodobania. Stwierdziła też, że Malfoy jest dobrym kandydatem na kolegę, a może i nawet na przyjaciela, ponieważ wie kiedy i jak ma odpowiedzieć, aby było to stosowne do sytuacji. Jej myśli też przyjęły kilka wizualnych informacji, czyli przepiękne, hipnotyzujące spojrzenie chłopaka, w które wpatruje się cały czas. Zawstydziła się, że obserwuje jego oczy tak natarczywie, jak w interesujące książki, czy dzieła sztuki. Dużym atutem Malfoya jest również budowa ciała, które pomimo, iż jest smukłe dzięki ćwiczeniom na treningach Qudditcha posiada ładnie wyrzeźbione mięśnie. Hermiona zarumieniła się bardzo ze względu na swoje myśli, przez co chłopak szybko zarejestrował nową sytuację.
- Granger.. czy ty się rumienisz? – chłopak spojrzał na nią z ironicznym uśmieszkiem, przez co dziewczyna jeszcze bardziej spłonęła na policzkach. – No wiesz? Ja rozumiem, że jest już późno, a ja jestem niewiarygodnie przystojny, ale żeby tak bezpośrednio ujawniać mi, że o mnie fantazjujesz? Hola, hola! – spojrzał na nią figlarnie i zaśmiał się krótko.
- Nie fantazjuję! – wypiszczała zawstydzona dziewczyna – Już chyba powinieneś iść spać, bo bredzisz, Malfoy. – za wszelką cenę próbowała ukryć swoją czerwoną twarz maskując się za włosami. Wstała szybko i podchodząc do drzwi rzuciła: Dobranoc Malfoy. – i wyszła zostawiając go w rozbawieniu. Kręcąc głową z niedowierzaniem dzisiejszego dnia ruszyła w stronę swojego pokoju i szybko zamknęła drzwi.
- Dobranoc, Granger. – i zaśmiał się jeszcze raz, po czym spojrzał na zegar i ujrzał 1 w nocy. Potarł twarz i wstał kierując się do łazienki.
Podczas prysznicu trawił ostatnie kilka godzin spędzonych z Granger. Był w szoku, że z taką łatwością przeszli do normalnych rozmów, a rozmowa się kleiła. Bez żadnych kłótni, tylko przyjemne, neutralne tematy. Wyszedł z kabiny, wytarł się ręcznikiem i założył spodnie dresowe, które służyły mu za piżamę. Opuścił łazienkę i rzucił się na łóżko. Uśmiechnął się na wspomnienie siedzącej tu kilkanaście minut temu szatynki. Miał wiele doświadczenia z dziewczynami, choć nigdy nie był zakochany. Przy Hermionie czuł się jakoś inaczej. Czuł, że zależy mu na jej aprobacie i wysłuchaniu tego co miał do powiedzenia. Była bardzo inteligentna, zabawna i błyskotliwa. I do tego bardzo ładna – pomyślał Draco, ale szybko odrzucił tę myśl. Nie chciał, nie mógł, czy bał się? myśleć o niej w ten sposób. Co prawda odrzucił maskę chamstwa i ujawnił jej prawdę o sobie, ale nadal był w szeregach Czarnego Pana, który karze śmiercią każdego kto pomyśli pozytywnie o czarodziejach z mugolskich rodzin. Nie wiedział co o tym wszystkim myśleć i nie mógł wyzbyć się obrazu Hermiony przygryzającej dolną wargę i trzymającej jego rękę. Zwykły, przyjacielski gest, ale chłopak chciał, aby Granger robiła to częściej. Nie potrafił sobie tego wyjaśnić. Po prostu czuł, że to coś tak prostego jak oddychanie. Nie minęła chwila, a młody mężczyzna odpłynął w krainy Morfeusza śniąc o wyjątkowo pięknych i błyszczących ze szczęścia czekoladowych oczach.

- Następnego ranka –

Hermiona otworzyła zaspane oczy i poczuła rozlewające ją ciepło w sercu. Przez całą noc miała w głowie Malfoya i ich mały początek koleżeństwa. Była w szoku, że pomimo tego, iż jest jego „niewolnicą” została także i kimś kogo lubi i szanuje. To ostatnie bardzo cieszyło dziewczynę, ponieważ zyskała to, o czym zawsze marzyła. Z przyjemnością rozciągnęła się jak kotka i wstała z łóżka. Zabrała się za ścielenie pościeli, po czym podeszła do szafy i wyciągnęła z niej szare spodnie z nogawkami ¾ i białą bluzkę z dłuższym rękawkiem. Do tego wyciągnęła trampki, które miała założone wczoraj i udała się do łazienki, aby odbyć poranną rutynę i się przebrać. Gotowa spojrzała w lustro i z zachwytem uznała, że efekt jest zadowalający.  
Wyszła z pokoju i udała się do jadalni na śniadanie. Zastała tam tylko Narcyzę. Choć darzyła ją ogromną sympatią poczuła niekontrolowany smutek na widok pustego miejsca zajmowanego zwykle przez blondyna. Usiadła mimo to na swoim stałym miejscu i zaczęła szykować posiłek. Nasypała do miseczki czekoladowe płatki w kształcie gwiazdek i zalała je lekko podgrzanym mlekiem. Jedząc rozmawiała z Narcyzą, do momentu, gdy otrzymała kluczowe informacje:
- Złotko, Draco musiał wcześnie rano wyruszyć na misję i pewnie wróci późno. Ja natomiast planowałam zająć się dziś ogrodem. Nie chcę cię zostawiać samej, więc odłożę to na kiedy indziej. – zapewniła pani Malfoy
- Ależ proszę dla mnie nie rezygnować z Pani pasji. Ja… ja na przykład mogę trochę porysować i tym sposobem umilę sobie czas.
- To wspaniały pomysł! W takim razie jakbyś czegoś potrzebowała będę w ogrodzie. – po tych słowach uśmiechnęły się do siebie przytakująco i ruszyły każda w swoją stronę, czyli: Narcyza do ogrodu, a Hermiona do swojego pokoju, na piętrze.

- Kilka minut później –

Hermiona usiadła na łóżku i otworzyła siatkę z zakupami, które poczynił dla niej Draco. Uśmiechnęła się na myśl, że pomimo wcześniejszej niechęci do niej kupił i dostarczył jej wszystko, czego chciała. Wyciągnęła ołówki, gumkę do mazania, farby, pastele, kredki i kartki papieru, po czym usadowiła się wygodnie na posłaniu i zaczęła tworzyć. Nie robiła niczego wyjątkowego, ponieważ skupiła się na swoich wspomnieniach - dobrych chwilach z życia, które chciała mieć tu ze sobą na papierze, skoro nie mogła mieć ich namacalnie. Po kilku godzinach, kiedy usłyszała protesty żołądka odłożyła przybory na stolik nocny, rozłożyła swoje prace na łóżku i z zadowoleniem oglądała:

Na wspomnienie swojego ukochanego kota Krzywołapa uśmiechnęła się serdecznie i poczuła chęć wtulenia się w jego miękkie futerko.



Hogwart był jej drugim domem. Kochała przyjeżdżać tam 1 września. W tym miejscu przeżyła najwspanialsze lata swojego życia.



Ten obraz stworzyła na wspomnienie zdjęcia znajdującego się w jej domu rodzinnym. Byli wtedy bardzo szczęśliwi, a życie wydawało się prostsze.



Na widok tej pracy Hermiona bardzo się zarumieniła. Wiedziała, że nie powinna tworzyć tego portretu, ale w ten sposób przelała swoje myśli na papier. Była zszokowana i zarazem dumna z siebie, że Draco wyszedł całkiem autentycznie. Oczywiście ominęła wiele szczegółów, ale była usatysfakcjonowana. Zarumieniła się ponownie na myśl, że ktoś mógłby zobaczyć jej pracę i uznać, że zadurzyła się w chłopaku. Był przystojny i inteligentny, ale nie znała go na tyle, aby mieć za obiekt miłości. Choć patrząc na oczy Dracona, które na kartce nie były tak piękne jak w realnym życiu poczuła przyjemne ciepło w środku, którego się wstydziła. Wzięła wszystkie prace i schowała do szufladki szafki nocnej.
Słysząc kolejne protesty żołądka wyszła z pokoju i zeszła na dół w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia. Siedząc w jadalni porozmawiała ze skrzatem domowym, który chwilę później przyniósł jej spaghetti. Jedząc usłyszała dźwięk teleportacji w korytarzu. Potem kilka dźwięków krzątaniny, aż wreszcie w drzwiach pojawił się Draco. Hermiona widząc go zamarła i wypuściła widelec z głośnym brzdękiem.


~~~

Rozdział 9 za nami! Akcja się rozkręca i mam nadzieję, że przyjmiecie go pozytywnie! ❤
Zapraszam do komentowania, obserwowania, zadawania pytań na Ask’u i zapisywania się do moich kręgów na Google+

Postaram się szybko napisać kolejny rozdział.

Pozdrawiam,

Sunny <3

PS. Zmieniłam czcionkę, więc chciałabym zapytać, czy Wam odpowiada? Jeśli nie, to mogę powrócić do większej Verdany. :)

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 8 część 2 - Wspomnienia walczące z teraźniejszością

POWRÓT!

Stęskniłam się za pisaniem tutaj i za namową i motywacją mojej kochanej przyjaciółki Ali (do której serdecznie zapraszam, ponieważ jest początkującą i bardzo obiecującą autorką Dramione), postanowiłam znowu nawiedzić ten blog i kontynuować historię Dramione. Stwierdziłam, że rozdziały, aby były dynamiczne i przyciągały czytelników do siebie będą raz po raz krótsze lub dłuższe (zależy od sytuacji panującej w tej opowieści). Poprzednio trochę za bardzo przeceniłam swoje siły i często, żeby rozdziały były długie pisałam bardzo rozlegle, czasami zdarzało mi się przynudzać. Także teraz postaram się płynnie operować opowieścią, aby czytelnicy jak i ja, autorka byli usatysfakcjonowani. Długo mnie nie było, więc pewnie wiele z Was zapomniało jaka akcja toczyła się w tej opowieści, dlatego też podlinkuję tutaj prolog, a jeśli ktoś chce przejść od razu do historii to zapraszam do przeczytania.

Życzę pozytywnego odbioru. :)

~~~

Hermiona czuła gorące łzy na swoich policzkach i urywany oddech walczący w jej piersi. Nie sądziła, że można tak skrzywdzić człowieka… swoją własną córkę! Jak Pan Black mógł być taką bezduszną bestią chcącą pokazać swoją wyższość w sposób niedopuszczalny. Szatynka popatrzyła na zdjęcie, które trzymała w rękach. Na szkle widniało kilka słonych kropelek z jej oczu. Starła je szybko rękawem bluzki, po czym popatrzyła na Narcyzę, która z przymkniętymi powiekami walczyła o to, aby się nie rozpłakać. Zdradzały ją jednak usta drżące z emocji. Hermiona objęła ją jedną ręką i ścisnęła lekko.
- Leon… to ten chłopak ze zdjęcia? To on dał Pani łańcuszek? – pomimo, że znała prawdę, chciała ustalić to wszystko jeszcze raz na spokojnie.
Pani Malfoy otworzyła powoli oczy i uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak. Od niego dostałam to serduszko. Ucieczka miała być naszym początkiem, nie końcem – uśmiech zamienił się w grymas – Planowaliśmy zacząć wszystko od nowa. Znaleźć mieszkanie w świecie mugoli, pracować, pobrać się i mieć dzieci. Jednak wszystko zniknęło tak szybko jak się pojawiło. Leon był wspaniałym człowiekiem i nie zasłużył na taki los. Gdybym wiedziała, że tak to się potoczy zostawiłabym go. Cierpielibyśmy, ale on by żył. Nic już nie mogę zrobić. – wstała i podchodząc do komody dotknęła opuszkami palców łańcuszek z serduszkiem – Było mi bardzo ciężko, ale nie żałuję, że wałczyłam o miłość. Jeśli nie jesteś gotowy na miłość, jak możesz być gotowy na życie?* - wyrecytowała Pani Malfoy odwracając się do Hermiony pochłoniętej tą opowieścią – Później poznałam Lucjusza. – uśmiechnęła się lekko – Na początku naszej znajomości, czyli dzień przed ślubem byłam niewiarygodnie wredna. – zaśmiała się pod nosem – Zaimponowałam mu tym, choć on też nie chciał się żenić z dziewczyną, którą znał tylko ze szkoły. Mimo wszystko powiedzieliśmy sobie sakramentalne „TAK” i wtedy zaczęła się nasza przyjaźń. Nie naciskaliśmy na siebie. Miłość przyszła z czasem. Pokochałam go za to, że pomimo swojej wrodzonej arogancji czułam się przy nim bezpiecznie. Wiedziałam, że ceni sobie moje zdanie i, że zawsze mogę na niego liczyć. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, choć muszę nadmienić, że Lucjusz był bardzo przystojny. – Narcyza zachichotała ponownie – Owocem naszego związku był Draco. Nie żałuję nic co jest związane z mężem i moim synkiem. Jesteśmy dobrą rodziną. Kochamy się, nawet jeśli nie widać tego publicznie. – Hermiona zrozumiała aluzję Narcyzy. Państwo Malfoy’owie nie afiszowali się z pozytywnymi emocjami, ale było widać, że się kochają i szanują. – Wiesz dlaczego Ci o tym wszystkim opowiedziałam? – spytała nagle kobieta.
Szatynka ocuciła się nieco i zawstydzona swoim brakiem racjonalnego myślenia pokiwała przecząco głową.
- Mówię Ci o tym wszystkim, ponieważ jesteś mugolaczką. Chcę Tobie jak i Draconowi uświadomić, że krew i pochodzenie nie ma znaczenia. Ty to rozumiesz, ale on niekoniecznie. Zbyt długo słuchał Lucjusza, żeby z dnia na dzień zmienić nastawienie do świata. Jednak tą historią próbuję Ci pokazać, że ja nigdy nie byłam źle nastawiona dla ludzi niemagicznych. Leon nauczył mnie szacunku dla wszystkich. – uśmiechnęła się i podeszła do Hermiony ściskając jej wyciągniętą rękę – Obiecuję, że z mojej jak i Dracona strony nie stanie Ci się żadna celowa krzywda. Jeśli będzie to konieczne, zrobimy nieszkodliwe, teatralne rany, aby nikt nie domyślił się, jak Cię traktujemy. – Narcyza uśmiechnęła się krzepiąco.
Aby nikt nie domyślił się, że żyję i mam się dobrze – pomyślała szatynka ze zdziwieniem i wdzięcznością wymalowaną na twarzy.
- Pani Narcyzo. – Hermiona zaczęła krótko i rzeczowo - Ja… chciałabym powiedzieć, że jest Pani dobrą kobietą. Nie sądziłam, że zaznam tyle dobra od rodziny Malfoy’ów. Cieszę się, że mogłam Panią poznać od tej lepszej strony. – uśmiechnęła się i wstała w zamiarze objęcia Narcyzy jedną ręką, bo w drugiej nadal trzymała ramkę ze zdjęciem.
- Dziękuję Ci Hermionko, to wiele dla mnie znaczy. – wyszeptała Pani Malfoy – Draconem się nie przejmuj. Będzie trochę arogancki, ale mu się znudzi i postawi na koleżeńskość – zapewniła Narcyza, choć dziewczyna nie była do tego przekonana. Chłopak miał czas na sympatię do niej już przez kilka lat szkolnych, lecz z nich nie skorzystał. Nagle ma się to zmienić, tylko dlatego, że Hermiona jest u niego w domu? Niemożliwe…
Nie wiedziała jednak, że kilka pokoi dalej siedział Draco rozmyślający o młodej, nieznośnej, ale całkiem ładnej gryfońskiej panience.

- Kilka minut później -

Hermiona uśmiechnęła się ostatni raz do Pani Malfoy i według jej zaleceń poszła na dół do jadalni, gdzie miała zaczął się kolacja. Czuła się dobrze. Severus wyleczył ją na tyle, że nie czuła nic prócz lekkiego szczypania, kiedy dotykała rany na policzku. Obiecano jej też maść, po której ma szybko wrócić do zdrowia. Przy następnej wizycie Nietoperza postanowiła spytać, czy zostanie jej blizna. Miała nadzieje, że nie. Gdy stanęła przed drzwiami do jadalni zawahała się, ale ostatecznie szarpnęła klamkę i pchnęła drzwi, aby wejść. Stół był już zastawiony. Serwis Państwa Malfoy wyglądał wspaniale. Kieliszki do wina odbijały światło bijące z kominka. Hermiona zapatrzyła się w płomień i przypomniała sobie wierzę Gryffindoru, gdzie zawsze dbano o to, aby było ciepło i przytulnie. Uśmiechnęła się na to wspomnienie, ale nie było jej dane w nim zatonąć, bo usłyszała za sobą złośliwy głos.
- Zamierzasz wreszcie wejść, czy wolisz torować przejście – głos należał do Dracona, co ocuciło Hermionę na tyle, że odzyskała język.
- Myślałam, że fretki jedzą w kuchni. – to pierwsze co jej przyszło do głowy. „Biała fretka” – to dobry temat na zaczepkę. Zadziałało.
- Coś ty taka cięta Granger? Powinnaś mi teraz dziękować, a nie się stawiać. – Draco spiął się na wzmiankę o fretce. Nie lubił, gdy mu to przypominano. Wstydził się swojej młodzieńczej histerii.
- Wiedziałam, że sobie nie odpuścisz. – prychnęła zirytowana dziewczyna – Jednak muszę cię rozczarować, bo nie zamierzam się przed tobą płaszczyć, Malfoy.– dodała szybko. Draco cieszył się bardzo, że zdobył kolejny powód, aby zaczepić byłą gryfonkę. Uratował ją z morderczych szponów Bellatriks, co będzie idealnym pretekstem, żeby wzbudzić w dziewczynie poczucie dłużności.
- No co ty nie powiesz, Granger. Już myślałem, że się czegoś nauczyłaś podczas tego krótkiego pobytu tutaj. – zmrużył gniewnie oczy, przez co Hermiona podjęła walkę na spojrzenia. Gdyby spojrzenia mogły zabijać… Jednak po chwili dziewczyna westchnęła głośno z frustracji i choć w głowie mnożyły się różnorodne docinki uznała, że przynajmniej dzisiaj ze względu na Narcyzę się opamięta. Bez słowa odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę zastawionego stołu, by zająć miejsce plecami do ściany, a przodem do kominka, by móc wpatrywać się w płomień podczas ucztowania. Młody Malfoy był w szoku. Dziewczyna nie zaszczyciła go żadnymi ciętymi ripostami. Czy to możliwe? Potrząsnął przecząco głową i z niedowierzaniem poszedł w kierunku, w którym przed chwilą udała się dziewczyna. Hermiona nalała sobie soku dyniowego, wzięła kilka tostów i podczas smarowania ich dżemem rozpoczęła neutralny dialog:
- Rozmawiałam z twoją matką. To bardzo ciepła i wspaniałomyślna osoba. – Draco po raz pierwszy od rozpoczęcia posiłku spojrzał na szatynkę. Na wzmiankę o jego rodzicielce rozluźnił się nieco i posłał w przestrzeń delikatny uśmiech. Wziął łyk wina, które wcześniej nalał do przepięknego, kryształowego kieliszka i odpowiedział spokojnie:
- Wreszcie mówisz coś sensownego, Granger. Masz rację, moja matka jest wspaniałą kobietą.
- Zawsze jak o niej mówisz jesteś taki... taki normalny. – stwierdziła Hermiona. Była to prawda, bowiem kiedy temat rozmów spływał na jego rodziców zachowywał się dojrzale i bardzo inteligentnie.
- Normalny? Zawsze taki jestem, Granger. To ty patrzysz na mnie zawsze jak na kogoś o niskim poziomie intelektualnym. – Draco spojrzał na nią krzywo, po czym upił łyk wina.
- Twoim zdaniem jak mam na Ciebie patrzeć? Tyle lat mnie gnębiłeś, poniżałeś i wyzywałeś od szlam. Dla mnie jesteś rozwydrzonym chłopaczkiem, który szuka byle pretekstu, aby wyżyć się za swoje marne, wredne życie! – zdenerwowana Hermiona z każdym słowem podnosiła głos. Obietnicę szlag trafił i straciła nad sobą panowanie.
- Hola, hola Granger! Nie udawaj takiej biednej i poszkodowanej. Sama masz cięty język i przy byle okazji wydzierasz się na mnie, tak jak teraz. Jeszcze tylko wspomnijmy o uderzeniu mnie w twarz na trzecim roku i twoim nieustannym i zapewne ulubionym hasłem, czyli BIAŁA FRETKA. – Draco już nie dbał o taktowną rozmowę. Granger go wkurzyła i ma prawo teraz na nią nakrzyczeć.
- Wiesz co?! Jesteś bezczelny! Wypominasz mi uderzenie w twarz, a sam jesteś sobie winien. Gdybyś mnie wtedy nie obraził nie doszło by do tego. Jesteś jak tykająca bomba, Malfoy. Wybuchasz i pochłaniasz wszystko wokół. Tylko jest pewien problem, wiesz? – dziewczyna spojrzała na niego złowrogo.
- Niby jaki, co? Oświeć mnie.
- Masz przed sobą granat, Malfoy. Jeśli zniszczysz coś co jest mi drogie, to pamiętaj, że wciągnę cię na dno razem z sobą. - po tych słowach Hermiona szybko dopiła sok, wzięła w dłoń jeden kawałek tosta, ponieważ tylko tyle udało jej się usmarować masłem orzechowym i z małym jedzeniem w ręku z podniesioną dumnie głową zmierzała ku wyjściu z salonu (-jadalni).
Draco był zbulwersowany tym naskokiem na niego, a następnie zimnym ignorowaniem. Tak nie może przecież być! Wstał szybko i ruszył za byłą gryfonką. Był szybki, więc bez trudu ją doścignął i chwytając za wolną rękę szarpnął na ścianę.
- Nie masz prawa mnie osądzać, jasne?! Nie wiesz jaki jestem, więc nie oceniaj, bo guzik wiesz. – jego twarz przybliżyła się do twarzy zszokowanej szatynki i patrzyli sobie w oczy. Jego były zimne i złowrogie. Jej natomiast zdziwione i przestraszone.
- To mi wyjaśnij jaki jesteś, Malfoy! Do cholery! – zbulwersowała się małą odległością między nimi i prawdą słów bijących od chłopaka. Tak naprawdę nie znali się dobrze. Oprócz wyzwisk nie wiedzieli o sobie praktycznie nic.
Blondyn zdziwił się jej otwartością na szczerą rozmowę. Nie spodziewał się tego, ponieważ zawsze kojarzył Granger z wybuchającą i irytującą osobę. Hermiona wykorzystała moment jego zdezorientowania i odepchnęła lekko od siebie. Włożyła ostatni kawałek tosta do buzi, po czym rozmasowała rękę ściśniętą przed chwilą przez Malfoya. Widziała na jego twarzy zagubienie. Stracił swoją maskę opanowania i chłodu. Był teraz taki normalny… taki prawdziwy. Patrzył smutnymi oczami na nią, ale nic nie powiedział. Wyszedł bez słowa i po chwili słychać było jego kroki na schodach prowadzących do góry. Hermiona jednak nie dała za wygraną.
- Teraz albo nigdy – powiedziała sobie cichutko i pobiegła za nim.

*cytat użyty z piosenki SOKO (kliknij)

~~~

Rozdział 8 za nami, w 9 zacznie się dziać coś między naszymi wspaniałymi bohaterami. Postaram się, aby był bardzo emocjonalny i przede wszystkim skupię się na głównych postaciach. Zaraz zabieram się za pisanie kolejnego rozdziału, aby czytelnicy znowu nie musieli czekać na nie wiadomo co.
Zapraszam do komentowania, zadawania pytań na Ask’u (link w zakładce obok), obserwowania mojego Google+, gdzie jeśli ktoś by chciał mogłabym wysyłać powiadomienia o nowym rozdziale jak i obserwowania samego bloga, aby żaden post Wam nie umknął.

~~~

Pozdrawiam serdecznie


Sunny <3