Dzisiaj
nieco krócej, ponieważ zachorowałam i nie jestem wstanie racjonalnie myśleć. Na
razie działam na zasadzie: Wstań, przeżyj, idź spać. Mimo wszystko mam
nadzieję, że Wam się spodoba, ponieważ jest trochę z humorem. Czekam na Wasze
komentarze. Mam nadzieję, że nie zawiedziecie mnie swoją aktywnością.
Uwielbiam
Was!
Życzę
pozytywnego odbioru! <3
~~~
Widelec
upadł z głośnym brzdękiem na talerz. Hermiona natychmiast wstała i ruszyła
niepewnym krokiem w kierunku Dracona. Zatrzymała się kilka metrów przed nim i
zaczęła nerwowo skubać skórki przy paznokciach dłoni. Zniecierpliwiona
dziewczyna nie widząc w blondynie chęci do rozpoczęcia rozmowy sama podjęła ten
trud:
- Co się
stało? – przyjrzała mu się bliżej – i dlaczego masz rozciętą brew?! – chciała
podejść do niego, ale ten odepchnął ją lekko i wymijająco ruszył w stronę
kanapy.
Hermiona
była zdziwiona. Nie myślała, że wpadnie jej w ramiona, popłacze się i opowie
wszystko jak matce, czy najlepszemu przyjacielowi, ale żeby znowu wrócić do
punktu wyjścia?
- Malfoy!
Dlaczego jak robimy krok do przodu, to zaraz musisz wykonać dwa wstecz?! –
szatynka już nie dbała o to, że chłopak jest ranny. Wkurzało ją to, że w
momencie kiedy mieli się dogadywać, ten znowu traktuje ją jak powietrze.. takie
zepsute, szlamowate powietrze. Nawet na nią nie spojrzał…
- Nie
dramatyzuj Granger. Miałem ciężki dzień, a ty mi jeszcze dokładasz. – to mówiąc
zdjął przemoczony płaszcz.
Na dworze
jest przecież słoneczna pogoda! Gdzie on był? – zastanawiała się dziewczyna. Nie musiała
jednak atakować go ponownie, ponieważ zaczął mówić.
- Mieliśmy
misje, poziom 3. – Hermiona zaczęła intensywnie rozmyślać cóż by oznaczało to
owe 3 - W północnej części Walii. Szło mi całkiem nieźle.. – w tym momencie
odwrócił się do niej i uśmiechnął lekko – Gdyby nie Karkaroff nie miałbym teraz
pokrwionej twarzy. Idiota pomylił zaklęcie i odbiło się na mnie. – wnerwiony
Draco zmarszczył brwi, czego po chwili pożałował i oddał z głośnym sykiem
wydobywającym się z jego ust.
Dziewczyna
próbowała sobie to wszystko poukładać w głowie, ale nie potrafiła tego ogarnąć,
więc zaczęła myśleć na głos:
- Chcesz mi
powiedzieć, że byłeś na misji o POZIOMIE NR 3, cokolwiek to znaczy, stoczyłeś
walkę w deszczowej Walii, miałeś sprzeczkę z kolegą „po fachu” o to, że nie
potrafi myśleć i mógł ci usmażyć twarz, po czym wracasz tutaj cały przemoczony,
odpychasz mnie z tym swoim perfekcyjnie wyuczonym dystansem i masz czelność się
jeszcze do mnie uśmiechać?! – z każdym słowem swojej kalkulacji szatynka
podnosiła głos, a chłopak chcąc nie chcąc zaczął się szerzej uśmiechać z
rozbawieniem z powodu jej nadmiernej złości.
- Tak,
Granger. Zabawnie wyglądasz, gdy się złościsz. – na to dziewczyna spochmurniała
jeszcze bardziej. – A co do poziomów misji, to jest tak:
Nr1 – misja
najłatwiejsza, jakieś śledztwo, szantaże, groźby – uogólniając: zbieranie
informacji.
Nr2 – misja
o poziomie średnim, czyli śledztwo z użyciem czarów ataku, ale łagodnych.
Nr3 – jak
się już pewnie domyślasz, to misja najtrudniejsza, czyli atak zbiorowy. Toczymy
bitwę, nie po jakieś informacje, tylko po to, aby porządnie się pochlastać.
Czarny Pan lubi, gdy brudzimy sobie rączki.. – uśmiechnął się ironicznie – lub
jak w moim przypadku twarz.
Hermiona z
otwartą buzią kodowała wszystko co przed chwilą przekazał jej blondyn. Była w
szoku, że u Voldemorta jest organizacja i selekcja poszczególnych czynności.
- Ekhm.. –
przełknęła gulę w gardle – No to może chociaż powiesz mi, czy ta bitwa była dla
ciebie zwycięska?
-
Oczywiście, że tak. – uśmiechnął się z wyższością – Jestem przecież najlepszy.
- A ty jak
zwykle skromny. – jego pozytywne nastawienie udzieliło się również byłej
gryfonce. – W takim razie mądralo napraw sobie tą ZAWSZE IDEALNĄ i waleczną
buźkę.
- Już
to robię. – na twarzy blondyna pojawiło się zdenerwowanie – Eee.. zaraz to
zrobię!
Hermiona
patrzyła z rozbawieniem na to jak Draco macha różdżką przed swoją twarzą, lecz
nic nie czaruje.
- Znasz
zaklęcie, Malfoy? – teraz to dziewczyna uśmiechała się z ironią.
-
Oczywiście, że znam! … Eee, znałem... – odkrząknął – Powinienem znać…
- Daj
różdżkę, to ci pomogę. – wyciągnęła rękę w jego stronę .
- Myślisz,
że tak po prostu dam ci swoją różdżkę? – spojrzał na nią podejrzliwie.
- Jeśli
chcesz mieć posklejaną buzię, to tak. No chyba, że preferujesz nowy styl. –
posłała mu pokrzepiający uśmiech.
Draco
wiedział, że sam nie wymyśli tego zaklęcia, a krew nadal płynie małą stróżką po
jego twarzy. Prychnął zrezygnowany i podał jej magiczny patyk.
- Tylko pamiętaj Granger, ta twarz jest warta milion dolarów.
- No jasne, Malfoy. Będę mieć to na uwadze. – Hermiona puściła mu oczko i podstawiła różdżkę do twarzy zdenerwowanego blondyna – Episkey* - rana Dracona zaczęła regenerować się w zastraszającym tempie, po czym stała się jednością. Dziewczyna jednak wiedziała, że to miejsce jest jeszcze wrażliwe na czynności z zewnątrz, dlatego też dodała kolejne zaklęcie – Ferula**. – Gotowe! – uśmiechnęła się, lecz szybko skrzywiła i „niby przypadkiem” wymskło jej się krótkie – Ojej..
- „OJEJ”? Co?! Dlaczego OJEJ! – chłopak przerażony wyczarował sobie lusterko i spojrzał w obicie.
Wyglądał normalnie. Hermiona zadbała nawet o to, aby pojawił się tam plaster. Wkurzony blondyn spojrzał na śmiejącą się dziewczynę.
- I co się tak szczerzysz?! – był zły, bo dał się nabrać na jej głupi żart z udawanym niepowodzeniem zaklęć.
- Gdybyś.. HAHA! widział swoją.. NIE MOGĘ, AHAHA! minę! – szatynka nie mogła opanować śmiechu i trzymała się za brzuch, który z powodu szczęścia zaczął ją boleć.
Zły jak osa młody Malfoy wyrwał jej swoją różdżkę, położył na stoliku i zerwał się na równe nogi, po czym wylądował na nic niespodziewającej się Hermionie.
- Tak ci jest do śmiechu, Granger? – uśmiechnął się ironicznie – No to zobaczymy..
Zaczął łaskotać ją po brzuchu, a dziewczyna wybuchła niekontrolowanym krzykiem połączonym z histerycznym chichotem.
- Malfoy, przestań! – kolejna salwa śmiechu – Błagam cię Draco, stop! Stop, stop! – łzy leciały z jej oczu, a ręce były obezwładnione tak jak reszta ciała. Nie mogła opanować protestów brzucha, a jej mózg krzyczał, że zaraz eksploduje.
- No proszę, Granger. Wtedy śmiałaś się ze mnie, a jak mamy to robić razem, to już nie chcesz? – wiedział, że przegina, bo łaskotki to rzecz straszna, ale chciał jej dać lekcję.
- Nie będę się już z ciebie śmiała, tylko błagam cię, przestań!!! – Hermiona nie mogła już opanować poziomu swojego głosu. Teraz piszczała wysokim sopranem.
- Dobrze, koniec tortur. Myślę, że zrozumiałaś nauczkę. – Draco nie mógł przestać się uśmiechać, przez co jego szok wewnętrzny jeszcze bardziej się powiększał. Było to takie piękne i naturalne – UŚMIECH.
Dziewczyna oddychała głęboko wciąż odczuwając ból żołądka. Była na niego zła, to było jasne, ale trzeba mu przyznać, że sposób w jaki się zemścił był uroczy. Szatynka wyrwała swoje ręce spod jego ciężaru i otarła twarz całą od łez.
- Jesteś świrem, Malfoy.
- A ty pyskatą złośnicą.
Uśmiechnęli się. Byli kwita.
- Ekhem.
Usłyszeli obok siebie krótkie krząknięcie. Odwrócili szybko głowy w tamtą stronę i ujrzeli panią Malfoy zdejmującą rękawiczki brudne od ziemi z ogródka.
- Usłyszałam tutaj takie krzyki jakby ktoś obdzierał kogoś ze skóry, ale z tego co widzę, to nieźle się bawicie. – Narcyza mrugnęła okiem w dwuznaczny sposób, po czym wyszła z powrotem na taras.
Draco śmiał się cichutko i zszedł z zawstydzonej Hermiony. Dziewczyna usiadła na kanapie i zaczęła rozmasowywać obolałe miejsce. Blondyn natomiast chwycił różdżkę oraz mokry płaszcz i kierując się do wyjścia z salonu powiedział:
- Dzięki za pomoc, pielęgniareczko. – i wyszedł.
Hermiona rzuciła się ponownie do pozycji leżącej i z coraz większym rumieńcem wspominała ostatnie minuty. Przed jej oczami ukazywały się fragmenty ciała chłopaka. Jego piękne oczy wpatrzone w nią kiedy naprawiała jego twarz. Ręce, które pomimo tego, że były narzędziem tortur, to dawały odczuć przyjemne ciepło. Jego…
- O czym ty myślisz Hermiono! – z zawstydzeniem i niedowierzaniem wstała i ominęła zimny już obiad. Postanowiła wrócić do swojego pokoju i ukryć się tam aż do następnego dnia.
Wspinając się po schodach usłyszała głosy wydobywające się z ganka domu. Przerażona wiedziała, że nie zdąży wejść na górę i pobiec w bezpieczne miejsce. Spojrzała na drzwi wejściowe i zauważyła jak gałka przekręca się z klikiem, aby udostępnić GOŚCIOM dostęp do domu. Hermiona zbladła i czekała na najgorsze.
Jej oczom ukazały się dwie postaci...
~~~
* U MNIE NIE PODZIAŁAŁO NA ZŁAMANIE, LECZ NA SKLEJENIE ROZCIĘCIA NA TWARZY DRACONA
,,Opis: niweluje uszkodzenia ciała takie jak złamany palec czy nos.
Użyte po raz pierwszy: w tomie Harry Potter i Książę Półkrwi Nimfadora Tonks użyła go, aby uleczyć złamany nos Harry'ego. W ekranizacji szóstego tomu zamiast Nimfadory wystąpiła Luna Lovegood.
Etymologia: z greki episkeyazo – reperować.” – użyte ze strony https://pl.wikipedia.org .
** U MNIE UŻYTE, ABY DRACO DOSTAŁ OPATRUNEK NA SWOJĄ ŚWIEŻO ZAGOJONĄ RANĘ
,,Opis: opatruje uszkodzenia ciała (bandażujące złamania, itp.).
Użyte po raz pierwszy: w tomie Harry Potter i Więzięń Azkabanu Remus Lupin, aby unieruchomić i opatrzyć złamaną nogę Rona Weasleya.
Etymologia: z łaciny ferula – pręt” – użyte ze strony https://pl.wikipedia.org .
~~~
Rozdział 10 udostępniony! Mam nadzieję, że Wam się spodobał.
Zachęcam do komentowania, obserwowania i zaglądania na inne social media, takie jak Google+ i ASK'a.
~~~
Ściskam,
Sunny <3
Coś długo musiałam czekać lecz się nie zawiodłam. Trochę krótko, ale wybaczam:) Wydaje mi się, że już niedługo Hermiona się zakocha oraz liczę, że z wzajemnością <3 świetnie jak zawsze kochana! Ciekawe kto przyszedł.. Może znowu Bella? o matko czekam na następny!
OdpowiedzUsuńpozdrowienia i zapraszam do siebie!:*
chcebyctylkoztoba.blogspot.com