Hermiona poczuła lodowate zimno rozprzestrzeniające się po
całym jej ciele. Wiedziała, że zaraz stanie się coś niedobrego. Coś co na
zawsze pozostawi wypaloną dziurę w jej umyśle i sercu. Popatrzyła na Narcyzę,
która z ciepłej i uśmiechniętej kobiety stała się zimną, wyniosłą i wyrachowaną
arystokratką. Gdy ich spojrzenia się spotkały widać było silną chęć wyjścia z
tej niekomfortowej sytuacji. Pani Malfoy jednak zachowywała się tak, jakby
miała wszystko od początku zaplanowane… punkt po punkcie. Wyciągnęła z kieszeni
długiej, ciemnozielonej spódnicy swoją różdżkę wykonaną z pięknego, ciemnego
drewna, poskręcanego tak, że widać było tworzące się nim zmarszczki. Wycelowała
ją prosto w szatynkę:
- Diffindo! – krzyknęła Narcyza.
Ciało Hermiony wydało okropny syk rozcinającej się skóry. W
miejsce śladów pojawiły się kropelki krwi, które robiły się większe i większe,
aż z dziewczyny powstała jedna, duża, czerwona plama. Zabolało ją samo patrzenie
na siebie, nie mówiąc już o odczuwaniu tego okropnego bólu. Dziewczynie zebrało
się na wymioty, ponieważ wszędzie wyczuwalny był ten okropny, metaliczny zapach.
Hermiona zawsze brzydziła się widoku krwi, a teraz był na to dowód, ponieważ
pod tą substancją była cała trupio zielona.
Skrzat ze smutną i zdenerwowaną miną popatrzył chwilę na ten
akt przemocy, po czym zabrał miseczki po lodach i teleportował się z cichym
trzaskiem.
- Siadaj. – rozkazała chłodno Pani Malfoy. Gdy Hermiona
trzęsącymi nogami kierowała się na krzesło usłyszała stanowczy głos kobiety –
Na ziemię.
Nie trzeba było powtarzać tego dwa razy. Szatynka była tak słaba
i roztrzęsiona, że kolana od razu się pod nią ugięły. Starsza kobieta usiadła z
wdziękiem na jednym z krzeseł nie odzywając się więcej do dziewczyny. Usłyszały
tylko pełny skrzeku, ale też wrodzonej władczości głos:
- Cyzia! Jak miło Cię widzieć, złotko. – podeszła powoli, po
czym objęła siostrę stanowczo i krótko. Następnie odwróciła się w stronę
leżącej Hermiony – Ciebie szlamo też dobrze widzieć.
- Co Cię sprowadza, Bello? – zapytała siostrę Narcyza.
- Przyszłam po książkę, o którą Czarny Pan prosił… wiesz,
taka ciemnogranatowa, coś o czarnej magii.
- Wiem, o którą chodzi. Pójdźmy do salonu. Usiądziesz,
odpoczniesz i napijesz się herbaty, a ja w tym czasie jej poszukam.
- Wspaniale, chodźmy! – zaskrzeczała Bellatriks i ruszyła w
stronę domu.
- Wstawaj. – wyszeptała z pogardą Narcyza i ruszyła za
siostrą.
Hermiona na odrętwiałych nogach wstała i ruszyła chwiejnym
krokiem w stronę dworu. Chciało jej się wyć z bólu. Nie chodziło tu o fizyczny
ból, tylko o psychiczny, jaki wyrządziła jej Pani Malfoy. Uważała ją za miłą
kobietę, która nigdy jej nie skrzywdzi. Tak bardzo się pomyliła. Gdy dotarli do
środka znowu została rzucona na ziemię, tylko że teraz, było to miejsce przy
kominku. Narcyza ruszyła na poszukiwania księgi zaklęć, a jej nienormalna
siostrzyczka, która nienawidziła całym sercem mugalaków, teraz siedziała z
jedną z nich. Nie trwało to jednak długo, ponieważ brunetka czekała tylko, aż
Pani Malfoy opuści pokój. Wstała energicznie kierując się w stronę byłej
gryfonki z obłędem w oczach.
- Crucio!!! – wrzasnęła, a osoba, która została obdarowana
tym ,,miłym zaklęciem” krzyknęła w agonii. Wiła się jak robak pod pantoflem
zabijającego go człowieka. Nie czuła nic, prócz bólu. Brak tlenu doprowadzał ją
do szału, ale nic nie mogła zrobić. Była skazana na łaskę tej okrutnej kobiety,
która zamiast przestać ją torturować śmiała się w niebogłosy. Po chwili skończyła,
a Hermiona, której klatka piersiowa podnosiła się i opadała z trudem, dyszała
ciężko. Nie chciała tu być, nie chciała tego bólu, nie chciała pokazywać tego
jak bardzo się boi. Wstydziła się swoich łez, ponieważ wiedziała, że w oczach
Bellatriks jest jeszcze bardziej obrzydliwa, niż wcześniej. Spokój nie trwał
jednak długo, bo kobieta wpadła na kolejny pomysł. Wzięła z kominka szpikulec,
po czym rozbawionym głosem wyszeptała zaklęcie:
- Flagrante. – narzędzie rozgrzało się do czerwoności.
Hermiona wiedziała, o co jej chodzi. Ze szlochem cofała się
na czworakach, aż jej plecy spotkały się ze ścianą. Rozpaczliwie dotykała wszystko
wokół szukając czegoś, czym może się obronić, ale nic nie znalazła. Belletriks
podeszła do niej, złapała za ramiona i rzuciła tak, że wyczerpana dziewczyna
leżała jak długa. Tamta przykucnęła przy niej i różdżką paraliżowała jej ręce.
Hermiona miotała się, ale było to bezsensowne i bezskuteczne.
- Teraz będziesz naznaczona jak bydło. – wyszeptała w
obłędzie Lestrange.
Bella przyłożyła jej do policzka rozgrzane narzędzie. Nie
było słychać syku jakie wyrządziło gorąco na chłodnym policzku dziewczyny,
tylko potworny krzyk wydobywający się z jej gardła. Było w nim tyle bólu, że
rozerwałoby niejedno serce na drobne, krwawiące kawałeczki. Kiedy już nie mogła
wydobyć z siebie dźwięku i traciła przytomność usłyszała szybkie i ciężkie kroki
przybliżające się z każdą sekundą. Dziewczynę zamroczyło i wchłonęła ją nicość.
~W TYM SAMYM CZASIE~
Draco w spokoju teleportował się pod swój dom z rękami
pełnymi siatek z zakupami. Nie zdążył ściągnąć swojego płaszcza, gdy z salonu
wydobył się potworny dźwięk. To tak jakby jakieś zwierze zostało skrzywdzone i
umierało. Pobiegł w tamtą stronę i zobaczył leżącą na podłodze Hermionę
trzęsącą się z bólu. To właśnie ona krzyczała. W normalnych okolicznościach bawiło
by go to, że tej szlamie zadawany jest ból, ale teraz, gdy ten sposób, w jaki
ciotka Bella ją torturuje sprawił, że Draco za wszelką cenę chciał pomóc
szatynce. Rzucił zakupy na podłogę i pobiegł w ich stronę wyciągając różdżkę z
kieszeni.
- Levicorpus! – wrzasnął celując w ciotkę.
Gdy ta uniosła się w powietrze z okrzykiem zdziwienia,
popatrzyła na osobę, która jej to zrobiła. W miną zdezorientowania, szoku i
złości przeczekała moment, w którym zaklęcie przestało działać i stanęła z powrotem
na ziemi.
- Co ty wyprawiasz Draco?!
- Co ja wyprawiam?! Co ty wyprawiasz, ciociu! Jeśli chciałaś
ją trochę oszpecić, to trzeba było najpierw spytać się mnie o zdanie i
zgodę.
- Ciotce żałujesz zabawy na szlamie? A może jeszcze mi
powiesz, że ją lubisz i chcesz dla niej jak najlepiej?! – Bellatriks wpadła w
histerię.
- Co tu się… - urwała Narcyza, która zdyszana przybiegła z
drugiego końca domu. – Bello! Co to ma znaczyć?! Wiesz, że tylko Draco ma prawo
do takich rzeczy, ponieważ ta mugolaczka jest jego niewolnicą. Chcesz, aby
Czarny Pan dowiedział się, że rzucasz czarami na prawo i lewo? – spytała surowo
Narcyza.
- Cyziu. – zaczeła gniewnie jej siostra – Nie sądzisz chyba,
że Czarny Pan ukarze mnie za to, że trochę poćwiczyłam zaklęcia na tej
parszywej osóbce. – mówiąc to kopnęła w żebra nieprzytomną szatynkę, a na ten
widok żołądki Malfoy’ów fiknęły koziołka.
- Pewnie nie, ale chyba nie muszę ci przypomnieć, że Lord
kazał przytrzymać ją przy życiu, a jak na razie robisz wszystko, żeby tak się
nie stało! – fuknęła Narcyza.
- Spokojnie, nic jej nie będzie. Masz tę książkę, o którą
cię prosiłam? – siostra podała jej ją bez słowa – Wspaniale. Miło było, ale
muszę już iść. Musimy to koniecznie powtórzyć! – uśmiechnęła się tym swoim
obrzydliwym, zniszczonym uśmieszkiem, po czym teleportowała się z księgą w
ręku.
Malfoy’owie popatrzyli po sobie, aż wreszcie Narcyza ukucnęła
przy Hermionie. Nie wiedziała gdzie może ją złapać, by nie sprawić jej więcej
bólu, dlatego postanowiła nieco uśnieżyć to cierpienie kilkoma leczniczymi
zaklęciami:
- Episkey… Ferula… - wypowiadając te słowa ciało dziewczyny
z każdym centymetrem zaczęło zrastać się tworząc gładką, nieskazitelną skórę. –
Policzek niestety potrzebuje kilku dni i eliksirów. Skontaktuję się z
Severusem, aby stworzył ten wywar.
- To co z nią teraz zrobimy? – zapytał cicho syn. Nie chciał
pokazywać, że żal mu było tej dziewczyny. Jego bolało już po jednym Crucio, a co
by się wydarzyło przy takich torturach?! – Może najpierw wypadałoby zmyć z niej
tą krew?
- Dobry pomysł. – uśmiechnęła się lekko, lecz smutno Narcyza
– Zanieś ją do wanny, a ja ją obmyję.
Draco długo się wahał nad tym, czy zabrać ją na ręce, czy
użyć zaklęcia przemieszczającego. Postanowił jednak przełamać swój upór i
przyciągnął do siebie nieprzytomną gryfonkę. Mogłem zdjąć chociaż płaszcz, bo
teraz jestem cały uwalony jej krwią – pomyślał zirytowany. Powoli wszedł na
piętro i otworzył pierwszą lepszą łazienkę, która posiadała wannę i położył
dziewczynę do środka. Jego matka szła tuż za nim.
- Teraz idź do jej pokoju po jakieś wygodne rzeczy do
spania. Musi odpoczywać… wiele dzisiaj przeszła.
Chłopak wyszedł bez słowa. Narcyza zamknęła drzwi i
skierowała się w stronę dziewczyny. Powoli zdjęła z niej poszarpane i
zaschnięte krwią ubrania. Wpuściła do wanny gorącą wodę i zaczęła opłukiwać
ciało dziewczyny gąbką znalezioną na szafce. Gdy ciało było już oczyszczone z
krwi wypuściła wodę, po czym wzięła duży, biały ręcznik i utuliła nim Hermionę.
Gdy ta leżała w wannie lekko unosząc klatkę piersiową Narcyza podeszła pod
drzwi, uchyliła je lekko i ujrzała syna opierającego się o ścianę z kompletem
ubrań i bielizny w ręku. Przyjęła je z wdzięcznością i wróciła do Miony, by ubrać
ją w zwykły biały komplet bielizny, niebieską bluzkę z długim rękawem i szare spodnie
od dresu. Potem Draco wszedł do łazienki zgarnął dziewczynę z jeszcze mokrymi
włosami na ręce i poszedł w stronę jej pokoju. Położył ją delikatnie na łóżku i
przykrył pościelą. Popatrzył na nią swoimi błękitnymi oczami i stwierdził, że
pomimo zrazy do jej krwi, to jest z niej bardzo piękna dziewczyna.
- Nawet z tą szramą jesteś niebrzydka Granger. – powiedział na
głos, chociaż wiedział, że i tak tego nie usłyszy. Uśmiechnął się troszkę
bardziej serdecznie niż zazwyczaj i wyszedł z pokoju. Dopiero teraz zauważył,
że nadal ma na sobie zakrwawiony płaszcz. Pstryknął palcami i po chwili przed
nim stanął skrzat kłaniając się nisko.
- Panicz wzywał?
- Tak. Mam dla ciebie kilka zadań. Najpierw wyczyść salon,
bo trochę się pobrudził podczas odwiedzin mojej ciotki, a gdy już skończysz, to
wyczyść moją szatę wyjściową. – mówiąc to zdjął ją z siebie i podał skrzatowi.
- Wedle życzenia, sir. – i zniknął.
Draco przeczesał palcami włosy i zastanawiał się co ma ze
sobą teraz zrobić. Przypomniał sobie jednak o zakupach jakie dzisiaj zrobił przed
tym niefortunnym wypadkiem, więc zszedł na dół i wziął siatki. Następnie
skierował się do pokoju Hermiony położył je na ziemi, przy szafie. Już chciał
wyjść, gdy coś kazało mu spojrzeć na szatynkę. Odwrócił się więc i popatrzył na
nią przez chwilkę. Nie leżała już prosto, tak jak ją wcześniej położył, tylko
przekręciła się na bok, w jego stronę. Blondyn wiedział, że przesadza z tą
troskliwością, ale skoro dziewczyna śpi, to nie będzie mogła mu zarzucić, że
zrobił jej coś takiego. Podszedł cichutko, nachylił się i zgarnął kosmyki
włosów tak, aby jej twarz odzyskująca kolory była pokazana w całej okazałości. Chłopak
pokręcił z niedowierzaniem swojego czynu głową i wyszedł z pokoju.
Narcyza w tym czasie skontaktowała się z Severusem, który
obiecał niedługo się pojawić. Przyszedł ubrany jak zwykle z czarne szaty. Jego
twarz zawsze wyrażała powagę i pogardę, ale teraz, gdy zobaczył Panią Malfoy,
swoją przyjaciółkę uśmiechnął się nieco, a rysy jego twarzy złagodniały.
- Witaj Narcyzo.
- Witaj. Przepraszam, że tak niespodziewanie do ciebie
napisałam, ale mam ważny powód, dla którego tak postąpiłam. Chodzi o naszą
podopieczną… miała nieprzyjemne spotkanie z moją siostrą, która zostawiła na
niej kilka pamiątek...
- Rozumiem, że nie wygląda to dobrze, skoro posłałaś aż po
mnie. Zanim jednak sporządzę jakiekolwiek lekarstwo muszę zobaczyć w jakim
stanie jest dziewczyna.
- Oczywiście. Chodź za mną.
Poszli na górę, gdzie Draco krzątał się po małym saloniku. Był
w trakcie rozpalania kominka, gdy odwrócił się i zobaczył swoją matkę i ojca
chrzestnego.
- Witaj Severusie – uśmiechnął się lekko blondyn. Wiedział,
że nie powinien mówił wujowi po imieniu, ale zawsze lubił go tym drażnić.
- Witaj Smoku. – Snape specjalnie użył pseudonimu Dracona,
ponieważ wiedział, że mówią tak do niego tylko przyjaciele, a on nie miał do
tego upoważnienia.
- 1:0 – roześmiał się chłopak – Co cię tu sprowadza?
- Twoja nieprzytomna przyjaciółka.
- Nie jest moja, a już na pewno nie przyjaciółka. – fuknął zdenerwowany.
Severus jednak zignorował tę kąśliwą uwagę i ruszył za
Narcyzą w stronę pomieszczenia, w którym leżała Hermiona. Draco chcąc nie chcąc
był ciekawy tego, co się tam wydarzy, dlatego też ruszył za nimi. Nietoperz
usiadł na skraju łóżka i zaczął szczegółową obserwację spokojnie leżącego ciała
dziewczyny. Po chwili jednak wstał i podszedł bliżej, by swymi zimnymi palcami
przejechać po szramie wyrytej na policzku. Nie minęło dużo czasu, gdy oczy
dziewczyny otwarły się z przerażeniem.
~~~
Tak oto mamy rozdział 6! Jest trochę mroczniejszy niż
wcześniejsze, ale myślę, że na zbliżające się Halloween będzie idealne.
Bellatriks trochę namieszała, a Draco złagodniał. Pojawił się także wątek Snape’a
co myślę urozmaici to opowiadanie. Oczywiście zachęcam do dyskusji na temat
tego rozdziału w komentarzach. Wszelkie pytania jakie do mnie macie piszcie na
blogu, Google+ , czy ASK’u, którego posiadam specjalnie dla Was, byście mogli
zaspokoić swoją ciekawość. :)
Postaram się także jeszcze dziś popracować nad specjalną
miniaturką Halloween’ową, która miała mieć tematykę żelek, chociaż szczerze
powiedziawszy nie mam pomysłu, haha! Myślę jednak, że jak się skupię, to na
pewno coś dla Was napiszę :)
Komentujcie, obserwujcie, czytajcie, pytajcie!
~~~
Pozdrawiam,
Sunny